Po co nam metro na Bródno?
7 października 2015
Wszystko wskazuje na to, że metro będzie gorszym połączeniem Bródna ze Śródmieściem niż tramwaje. Umieszczenie na osiedlu ostatniej stacji linii M2 może też oznaczać zastawienie go samochodami.
- Odcinek Dworzec Wileński - Bródno oceniam jako nieprzydatny, zwłaszcza wobec niewielkiej odległości dzielącej Bródno, Pragę Północ i Śródmieście - mówi specjalista transportu Marcin Banach. - Pasażerowie nie zyskają nic. Mogą natomiast stracić dobrze rozwiniętą sieć połączeń autobusowych, zapewniających dzisiaj bezpośredni dojazd choćby z Podgrodzia czy Ugorów do centrum, na Dworzec Wileński i ul. Targową, a także na Targówek i Zacisze. W tych relacjach metro nie będzie szybsze a niewłaściwie zaplanowanych rozwiązań nie będzie można właściwie wykorzystać. Źle zlokalizowanej trasy metra nie będzie można przenieść w inne miejsce.
Banach przypomina, że linie metra należy projektować jako możliwie proste, biegnące pod głównymi ciągami komunikacyjnymi, bo tylko wtedy inwestycja daje pasażerom realny zysk czasowy a urzędnikom możliwość przeniesienia autobusów w inną część miasta. Na Bródnie metro zaprojektowano tak, że ominie ono główne ciągi komunikacyjne i nie zastąpi ani tramwajów na Odrowąża i Rembielińskiej, ani autobusów na Wincentego. Dojazd do Śródmieścia z przystanków "Kondratowicza" i "Targówek-Ratusz" wciąż będzie szybszy - odpowiednio tramwajem i autobusem - niż metrem. Zwłaszcza że na stację metra trzeba będzie zejść o 1-2 poziomy poniżej ulicy (w Śródmieściu stacje są jeszcze głębiej).
Czy w roku 2022 pod Bródnem będą kursować prawie puste pociągi, a na osiedlu zaroi się od samochodów, dojeżdżających do stacji ulicami Wincentego i Kondratowicza i zostawianych na trawnikach?
Dominik Gadomski