Miasto chce dobić GKP Targówek? Biuro Sportu woli OSiR
10 października 2012
- Biuro Sportu celowo nas niszczy. Cokolwiek byśmy nie zrobili - jest to negowane. Idziemy na wojnę. Oddajemy sprawę do sądu - zapowiada Zbigniew Bucoń, który od kilku dni znów jest prezesem klubu. GKP oddał 67 tys. zł z tytułu zaległych dotacji. Jest jeszcze winien karne odsetki. Rodzice młodych piłkarzy napisali list protestacyjny do Hanny Gronkiewicz-Waltz. Na razie bez odpowiedzi.
- Kiedy już oddaliśmy pieniądze z tytułu spornych dotacji, a uzyskaliśmy je pożyczając pieniądze, okazało się, że musimy oddać jeszcze karne odsetki w wysokości 13 tys., powstałe nie z naszej winy, lecz ze względu na powolne działanie urzędników. To wszystko działanie celowe - mówi Krzysztof Król, obecnie odpowiedzialny w klubie za kontakty z prasą.
Obiecanki-cacanki - odsetki zamiast dotacji
W czerwcu wybrano nowy zarząd, a prezesem został Marcin Jakubowski, w "cywilu" dyrektor Zakładu Opieki Zdrowotnej na Targówku. Zmiana miała służyć pojednaniu i uzyskaniu przez klub pieniędzy z tytułu kolejnego konkursu.
- Sprawa klubu była omawiana na posiedzeniu komisji sportu. Wkrótce potem nowy prezes GKP spotkał się z zastępcą dyrektora Biura Sportu. Otrzymał informację, że jeżeli klub rozliczy poprzednie dotacje, to może startować w konkursie i liczyć na pozytywne rozpatrzenie sprawy - mówi Paweł Lech, przewodniczący komisji sportu.
Kwota jaką klub musiał zwrócić wynikała z błędów i nieprawidłowości przy rozliczeniu poprzednich dotacji i wyniosła 42 tys. zł plus odsetki. Razem ok. 45 tys. Choć, jak twierdzi Bucoń, od początku roku GKP oddał już więcej, bo 67 tys.
- Zalecenia były takie, że jeżeli przed 27 lipca, czyli datą zakończenia VI konkursu na rewitalizację obiektów sportowych dokonamy spłaty, to możemy startować w rozpoczętym 9 lipca konkursie. Do tej pory nasze wnioski były odrzucane, ale też nie mogliśmy doprosić się od Biura Sportu pisma, w którym zostałyby dokładnie udokumentowane kwoty, jakie mamy oddać. Gdy tylko dostaliśmy na piśmie odpowiedź z Biura Sportu, ile dokładnie się należy, to wysłaliśmy pieniądze. Jednocześnie staraliśmy się o przedłużenie dzierżawy terenu - mówił kilka tygodni temu prezes Marcin Jakubowski.
Tak tłumaczył, zanim po dwóch miesiącach sprawowania funkcji zrezygnował. Pieniędzy nie dostał, a ponieważ sprawa ugrzęzła, zaległości nie zostały spłacone w terminie i GKP został obciążony karnymi odsetkami.
Biuro kontratakuje
Dyrektorka Biura Sportu ma własną wizję zagospodarowania terenu, na którym klub sportowy działa od 1953 roku. Nawet władze dzielnicy jej pomysły okreslają jako nonsensowne. - Pani dyrektor chciałaby, aby tereny klubu przekazać Ośrodkowi Sportu i Rekreacji Targówek. To bez sensu, bo koszty byłyby znacznie większe. OSiR wcale tego nie chce, ponieważ i tak ma braki w budżecie. My chcielibyśmy, aby klub nadal działał zgodnie ze swoją wolą - mówi stanowczo burmistrz Grzegorz Zawistowski.
OSiR-owi brakuje na ten rok 400 tys. zł. Biuro Sportu chciałoby, aby stadion na Kołowej był wynajmowany innym klubom, jak ma to miejsce na obiekcie Junaka na Zaciszu, który raczej wiekszość czasu stoi pusty, zamiast służyć oklicznej młodzieży.
Trzy dni na decyzję
- Teraz przyszły panie z propozycją podpisania przez nas umowy na dzierżawę terenu do końca 2013 roku. Okazało się, że za ten okres będziemy musieli zapłacić ponad 117 tys. zł! To będzie 7960 zł plus VAT każdego miesiąca. Dostaliśmy trzy dni na podjęcie decyzji. To skandal. Jak mam w ciągu trzech dni zdecydować, czy mogę wziąć na klub takie zobowiązanie. Drukarzowi za metr kwadratowy policzono 12 groszy. Jak to jest, że zajmujący 3,5 ha Drukarz ma płacić 43 tys. zł rocznie, a my mając teren 2,7 ha półtora raza więcej? - burzy się Bucoń. Klub Delta Warszawa wg nieoficjalnych informacji ma stawkę jeszcze niższą - 10 groszy.
Pójdziemy do sądu
- Innym klubom pozwalano spłacać zaległości w kwotach po 2, względnie 4 tys. zł. My musieliśmy zapłacić wszystko. Odchodzą od nas sponsorzy, bo robi nam się czarny PR. Pójdziemy do sądu - deklaruje Król. Chcą oskarżyć dyrekcję Biura Sportu o nadużywanie władzy i celowe działanie na szkodę klubu sportowego.
Na razie do sądu przeciwko klubowi sprawę oddało Biuro Sportu, ale odpowiadający na zarzuty prezes Bucoń jest przekonany, że ten atak nie ma podstaw. - Dyrektor Popek chciałaby wprowadzić na teren klubu administratorów i zmiany statutowe. Możemy tez założyć sprawę o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych. Zarzuca mi się malwersacje, a tymczasem finansowałem ten klub przez lata z własnych pieniędzy - mówi. - Tak czy inaczej nie jest dobrze. Fakt, dostaliśmy ostatecznie z Biura Sportu 10 tys. zł z tytułu konkursu, ale chodziło o kilka razy więcej. Jak tak dalej pójdzie naprawdę trzeba będzie ogłosić upadłość. Zostało nam dwóch ostatnich sponsorów. Mamy potężne kłopoty - dodaje Bucoń.
Rodzice bronią klubu
Rodzice młodych piłkarzy trenujących na obiektach przy ul. Kołowej wystosowali list z prośbą o pomoc do prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz. Piszą w nim m.in.: "Poprzedni zarząd czynił wszystko, aby zapewnić funkcjonowanie wszystkich roczników młodych piłkarzy. Wskutek drobnych błędów i niedociągnięć, klub pozbawiany był kolejnych możliwości pozyskiwania środków finansowych - zarząd klubu nigdy nie negował tych faktów, nigdy też nie kwestionował konieczności właściwego rozliczenia otrzymanych dotacji. Nie mamy kompletnej wiedzy dotyczącej sporu na linii miasto stołeczne kontra ustępujący zarząd, ale obserwowaliśmy pracę tych panów na co dzień, wliczając w to soboty, niedziele i święta. Uważamy, że funkcjonowanie Gminnego Klubu Piłkarskiego, nie może i nie powinno opierać się tylko i wyłącznie o pozyskiwanie funduszy od prywatnych firm, od osób, od pasjonatów sportu - zwłaszcza, jeśli chodzi o rozwój piłkarstwa młodzieżowego. Zdajemy sobie sprawę z tego, ile kosztuje utrzymanie obiektu przy ulicy Kołowej. Wiemy, jak duże są opłaty i koszty związane z bieżącą działalnością klubu. My rodzice, wyrażamy swoją wdzięczność dla poprzednich władz klubu. Pan prezes Zbigniew Bucoń był twórcą GKP "Targówek", działał w tym klubie kilkanaście lat. Jesteśmy w posiadaniu informacji, że to prywatna firma pana prezesa finansowała działalność klubu, opłacając rachunki, faktury, wynagrodzenia, etc. To ustępujący prezes kupował sprzęt sportowy, przeznaczał swoje pieniądze na organizację obozów i zgrupowań dla naszych pociech".
Słowo "ustępujący" w odniesieniu do prezesa Buconia bierze się stąd, że w momencie powstawania pisma akurat odchodził ze stanowiska. Teraz wrócił. I zapewnia, że już nie ustąpi.
Wciąż czekamy na stanowisko Biura Sportu w opisywanej sprawie. Ponieważ nie możemy się doczekać - materiał publikujemy.
Maciej Weber