GKP Targówek wciąż szykanowany
14 maja 2013
GKP Targówek dwa miesiące temu napisał list otwarty do Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Nie ma szans na współpracę z Biurem Sportu i Rekreacji. Zostaliśmy pozbawieni jakichkolwiek dotacji. Działalność Biura jest nieprofesjonalna i często niezgodna z prawem. Jeżeli nic się nie zmieni, wystąpimy do sądu z doniesieniem o popełnieniu przestępstwa. Prosimy o pomoc - apelowali przedstawiciele klubu. Choć list trafił także do prezydenta, premiera, Ministerstwa Sportu i wielu innych urzędów - jak dotąd nie ma żadnej reakcji oficjeli.
Odkąd na początku stycznia ubiegłego roku zmieniły się władze placówki zawiadującej miejskim sportem sytuacja klubu, będącego obecnie trzecią piłkarską siłą Warszawy, staje się coraz gorsza. Obecnie przy Kołowej trenuje 180 zawodników, w tym 140 dzieci w różnych kategoriach wiekowych. Z powodu kłopotów finansowych ponad setka została "wyrzucona na ulicę".
Władze dzielnicy uratują GKP Targówek? Jak biurokraci pozwolą!
Urząd dzielnicy chce przejąć w zarządzanie tereny GKP Targówek przy Kołowej 18. Czy to jedyny ratunek dla dogorywającego klubu? - To najlepszy sposób - twierdzi Paweł Lech, przewodniczący miejskiej komisji sportu, która zajęła się sprawą na specjalnym posiedzeniu.
Biuro Sportu skazało na śmierć GKP Targówek?
Klub z Targówka nie otrzymał dotacji w kolejnym miejskim konkursie. Tym razem w "Sportowym talencie". Czy zdaniem miejskiego Biura Sportu w naszej dzielnicy nie ma zdolnych piłkarzy?
Pomimo niekończących się debat, w tym także z udziałem zarządu Targówka, nic się nie zmieniło. Dzielnica miała przejąć klubowe tereny w zarządzanie, ale mimo zawartego porozumienia, wciąż nie dostała pełnomocnictwa. Mimo że kolejne sankcje nakładane przez Biuro Sportu i Rekreacji nie były potwierdzane przez Sąd Okręgowy okazało się, że 30 kwietnia odbędzie się sprawa o zastosowanie środków nadzoru wobec klubu.
- Mimo że zastosowywaliśmy się do wszystkiego, o co nas proszono, ciągle rzuca się nam kłody pod nogi. Jesteśmy "ulubionym" klubem Biura Sportu i Rekreacji. Ponad tydzień temu w sądzie gospodarczym odbyła się rozprawa o tzw. nadzór podstawowy. Biuro wystosowało osiem zarzutów dotyczących wewnętrznych regulaminów i niedopatrzeń w działalności stowarzyszenia. Niedopatrzeń takich jak literówki. Po rozprawie z ośmiu zostały dwa zalecenia i to mało istotne - mówi reprezentujący GKP od strony prawnej Wojciech Wąsowicz.
- Chcielibyśmy wesprzeć klub, ale radni zostali wyłączeni z posiedzeń komisji dotacyjnej. Wielokrotnie zajmowaliśmy stanowisko w tej sprawie. Sport, zwłaszcza dzieci i młodzieży, należy wspomagać. Niestety, trudno nam zająć oficjalne stanowisko, bo jest to poza naszymi kompetencjami - mówi Paweł Lech, przewodniczący komisji sportu rady Warszawy.
List do Hanny Gronkiewicz-Waltz
GKP zdecydował się w końcu postawić sprawę na ostrzu noża, bo jego sytuacja jest coraz trudniejsza. Z uchybieniami w pracy Biura Sportu borykają się różne kluby stołeczne i według działaczy z Kołowej sytuacja może dojrzeć do tego, by w niedalekiej przyszłości wystosować zbiorowy pozew sądowy. W liście do prezydent miasta zwracają uwagę, że postawa urzędników rzuca niekorzystny cień na zarząd miasta i proszą o interwencję. Ostrzegają, że razem z innymi klubami zamierzają wysłać doniesienie do sądu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników Biura Sportu. Oto co m.in. piszą w liście, skądinąd bardzo obszernym.
"Odkąd w styczniu ubiegłego roku dyrektorką Biura Sportu i Rekreacji została Renata Popek spotkaliśmy się z wieloma próbami zdelegalizowania klubu. BSiR odrzucało nasze kolejne oferty udziału w konkursach. Zobowiązania uregulowaliśmy, a i tak nie dostaliśmy dofinansowania w wysokości 455 tys. zł. Mniej więcej tyle natomiast wynosi nasza rzekoma zaległość z tytułu nieprawnego użytkowania gruntów. Nie dostaliśmy też 130 tys. na utrzymanie bazy sportowej i 100 tys. na szkolenie. W tym czasie 100 dzieci zmuszeni byliśmy odesłać na ulicę" - napisali zdesperowani przedstawiciele GKP Targówek.
List poszedł w świat. Trafił nie tylko do pani prezydent miasta, ale także do prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska, marszałków Sejmu i Senatu, wojewody, marszałka województwa, ministra sportu, posłów, przewodniczących rady Warszawy oraz stołecznej komisji sportu. Także do prezesa PZPN, MOZPN, jak również mediów.
- No i bez echa, zero odzewu, żadnych telefonów, żadnych pytań. Może za krótki czas minął? My robimy swoje - mówi Zbigniew Bucoń.
mac
.