Biuro Sportu skazało na śmierć GKP Targówek?
4 lipca 2012
Klub z Targówka nie otrzymał dotacji w kolejnym miejskim konkursie. Tym razem w "Sportowym talencie". Czy zdaniem miejskiego Biura Sportu w naszej dzielnicy nie ma zdolnych piłkarzy?
GKP Targówek jest zadłużony na 120 tys. zł wobec firm współpracujących, ale i wobec współpracowników. Z 209 piłkarzy do niedawna trenujących przy ul. Kołowej zostało niewielu ponad stu. Z rozgrywek trzeba było wycofać chłopców z roczników 1994, 96, 98 i 2000. Zostały zgłoszone roczniki 2002 i 2003, w kolejce czekają trzy grupy naborowe. W sierpniu mają ruszyć rozgrywki III ligi, do której drużyna seniorów w pięknym stylu wywalczyła awans. Jednak nie wiadomo, czy wystartuje w rozgrywkach.
Powołana kilka miesięcy temu po rezygnacji Wiesława Wilczyńskiego, nowa szefowa Biura Sportu i Rekreacji Renata Popek od początku urzędowania zgłasza zastrzeżenia, że wieloletni prezes GKP Zbigniew Bucoń prowadzi na terenie klubu działalność gospodarczą. Chodzi o lokal gastronomiczny. Biuro sformułowało nawet wniosek do prokuratury, a to ma następstwa. Sponsorzy, którzy wcześniej zadeklarowali wsparcie, na wieść o tym się wycofali. Dla dobra sytuacji Bucoń też się wycofał. Na początku czerwca wybrano nowe władze, z nowym prezesem na czele.
To inkwizycja, a nie dialog
- Miesięczny budżet drużyny do tej pory wynosił 20 tys. zł, z czego 5 tys. dawała firma SKOK Wołomin. Teraz tego wsparcia nie ma. W trzecioligowej rzeczywistości potrzebne będzie 300 tys. zł na rok. Mamy 120 tys. i nie wiadomo, co dalej. Pani dyrektor jako urzędnik ewidentnie działa na niekorzyść klubu. To typowa arogancja władzy. Z poprzednim dyrektorem sportu w mieście Wiesławem Wilczyńskim inaczej to wyglądało. On czuł sport. Jak coś według niego było nie w porządku, to wzywał na rozmowę i w towarzystwie prawnika wytykał błędy. Był dialog. A to co mamy teraz to inkwizycja - uważa Zbigniew Bucoń.
- Moja działalność gospodarcza od wielu lat wspiera utrzymanie klubu. 15 lat temu to ja w dużej mierze z własnych pieniędzy tworzyłem GKP Targówek - dodaje były prezes, obecnie w randze zwykłego członka klubu.
Nie ma pieniędzy
- Na 90 procent zajmiemy się sprawą GKP Targówek na najbliższym posiedzeniu komisji sportu. Biuro Sportu i Rekreacji podtrzymuje zastrzeżenia wobec klubu. Z wyjaśnieniem sytuacji czekamy na powrót pani dyrektor Popek, która ma zwolnienie lekarskie. Gdy to nastąpi, zbadamy sytuację. Posiedzenie planujemy w pierwszej dekadzie lipca - deklaruje Paweł Lech, przewodniczący komisji sportu w radzie miasta.
A co władze stolicy zarzucają klubowi? Co jest takiego złego, że wszyscy inni dostają pieniądze z tytułu rozmaitych konkursów, a GKP w tym roku nie otrzymało ani złotówki?
- Najpierw zarzucano nam, że od lat nie było u nas walnego zebrania, co nie jest zgodne ze statutem. Ale, gdyby tak było, nie moglibyśmy się rozliczać i dawno by już nas zamknięto. Pracownica pani dyrektor zbadała sprawę i okazało się, że trafiła kulą w płot - tłumaczy były prezes Bucoń.
- Z analizy korespondencji wynika, że zarzuty dotyczą uchybień w wykorzystaniu programu rewitalizacji za ubiegły rok. Klub miał wyłożyć podjazd kostką brukową, a zamieniono ją na tłuczeń. Zamiast pięciu par drzwi wstawiono cztery. Chodzi także o prace elektryczne wykonywane akurat wtedy, gdy w klubie była kontrola. Jeżeli były uchybienia, to oddajemy się do dyspozycji. Prosimy o wskazanie, czy jesteśmy zobowiązani do zwrócenia dotacji, kiedy i ile. Od 31 stycznia, kiedy klub złożył w Biurze Sportu druk rozliczeniowy, nie otrzymaliśmy żadnej oficjalnej informacji na temat odmowy rozliczenia dotacji, natomiast pod tym pretekstem nasze zgłoszenia do kolejnych konkursów dotacyjnych są odrzucane. Do tej pory było pięć konkursów. Mamy nadzieję, że sprawa zostanie załatwiona i w tym roku będą jeszcze jakieś konkursy, aż do wyczerpania miejskiego budżetu w tym zakresie. Trzeba nam tylko dać szansę. Nie twierdzę, że to zła wola, ale brakuje też dobrej. Warszawa ma w Ekstraklasie dwa kluby piłkarskie - Legię i Polonię. Następne są grające w III lidze Ursus, Hutnik i GKP Targówek. Można powiedzieć, że jesteśmy trzecią, czwartą, najdalej piątą piłkarską siłą w stolicy. Taki klub zasługuje, jeśli nie na specjalne względy, to przynajmniej na życzliwe potraktowanie. Na Targówku mieszka 125 tys. ludzi. Nie może być tak, że zostaną bez dostępu do sportu - mówi nowy prezes Marcin Jakubowski.
Bloki zamiast stadionu?
- W tym wszystkim są dwa główne tematy. W pierwszej kolejności trudna "współpraca" pomiędzy dotychczasowym prezesem a panią dyrektor Popek. Drugi to nawiązanie współpracy pomiędzy nowym zarządem klubu a Biurem Sportu i Rekreacji. Chcę wyraźnie podkreślić, by nie wyciągać nasuwających się być może wniosków, że stary prezes odsunął się tylko oficjalnie i pociąga za sznurki. Został wybrany całkiem nowy, czteroosobowy zarząd, który chce nawiązania dobrych stosunków - tłumaczy Jakubowski.
- Niezależnie od tego, że z panią dyrektor Popek się nie kochamy, nie może być tak, że działa się na szkodę klubu i pozostaje się w sprzeczności z faktami. Kiedy odrzucono nasze zgłoszenie do konkursu o rewitalizację, odrzucono także Drukarza, ponieważ miał nieuregulowane sprawy gruntowe. Nastąpiła dogrywka. My pieniędzy nie otrzymaliśmy, Drukarz tak, bo sprawy rzekomo rozwiązał. A tak się nie stało - mówi Bucoń. - Za pierwszym razem odrzucono nas ze względu na mój błąd formalny. Ale powiem tak - gdy za dyrektora Wilczyńskiego zaszła niewielka pomyłka, to nikt nie robił problemu. Teraz są problemy ze wszystkim - dodaje.
- Wierzymy, że po spłaceniu podatku od nieruchomości, dostaniemy dzierżawę terenu przynajmniej do końca 2013 roku. Powinno to nastąpić po korzystnych stawkach, bo stowarzyszenia kultury fizycznej z reguły dostają upusty. Ciężar kształcenia w zakresie sportu kwalifikowanego spada zawsze na kluby. Wypadałoby to docenić - mówi Jakubowski.
Zdaniem radnej miasta Alicji Żebrowskiej GKP Targówek nie otrzymuje dotacji z powodu złych relacji personalnych. - Chciałam doprowadzić do konfrontacji byłego prezesa Buconia z panią dyrektor Popek, ale na razie to się nie udało. Obecnie składam interpelację w sprawie klubu, bo widzę, że bardzo źle się dzieje - informuje radna miasta Alicja Żebrowska.
Czy w tym wszystkim może być drugie dno? - Wokół klubu kręci się firma deweloperska. Za wcześnie na podawanie nazw, niech minie miesiąc czy dwa, wtedy to zrobię - mówi Zbigniew Bucoń. - Może skończyć się tak, że zamiast stadionu za jakiś czas staną tu bloki.
Władzom chyba na tym nie zależy?
Maciej Weber