Pierwsze znicze w nowej al. Reymonta. Co dalej?
12 maja 2015
Od pierwszego dnia po otwarciu nowego odcinka al. Reymonta zwracaliśmy uwagę, że na przejściu przy ul. Schroegera może dojść do tragedii. I doszło. Kiedy urzędnicy zaczną słuchać głosów rozsądku?
Trudno jest napisać bez emocji informację o śmiertelnym wypadku i petycji mieszkańców o poprawę bezpieczeństwa, będąc autorem kilku artykułów, w których zwracało się uwagę na niebezpieczne miejsce. O przejściu dla pieszych przez al. Reymonta na wysokości ul.
Reymonta okiem pieszego: gdzie są przejścia?
Al. Reymonta po otwarciu drugiej jezdni stała się barierą odgradzającą Stare Bielany od Wawrzyszewa.
Al. Reymonta otwarta. Z prespektywy rowerzysty: ledwie trzy plus
Zakończyła się przebudowa al. Reymonta. Zyskali na tym kierowcy, ale stracili piesi. Niestety na ulicy pojawiło się kilka niebezpiecznych miejsc.
Schroegera pisałem po raz pierwszy dzień po jego otwarciu, w listopadzie ubiegłego roku. Już wtedy okoliczni mieszkańcy zwracali uwagę, że jedno przejście dla pieszych na kilkusetmetrowym prostym odcinku podwójnej jezdni jest fatalnym rozwiązaniem, które może doprowadzić do tragedii. Wszystko na nic. 20 kwietnia w biały dzień, około godz. 16:00, na przejściu dla pieszych została potrącona kobieta. Zmarła w szpitalu. W najbliższy piątek okoliczni mieszkańcy planują spotkać się na miejscu tragedii, zapalić znicze i porozmawiać o tym, co można zrobić.
- Spotkajmy się w piątek 15 maja o godzinie 18:30 na 30 minut - czytamy na Facebooku, na stronie wydarzenia "Zapal znicz śmiertelnej ofierze wypadku na Reymonta". - Zapalmy znicze. Może jak będzie nas dużo, to ktoś z odpowiedzialnych osób zainteresuje się sprawą i coś się zmieni. Źle zaprojektowana droga zostanie poprawiona, zostaną zrobione światła i progi zwalniająca jak na ul. Stawki. Czy naprawdę musi dojść do kolejnej tragedii...
Internauci zwracają uwagę na zły projekt ulicy, która wręcz zachęca kierowców do niebezpiecznej jazdy: długa prosta, pasy ruchu "szerokie jak na autostradzie". Jest już także szkic petycji o budowę sygnalizacji świetlnej. Czy to dobry pomysł? Tak, ale... jej instalacja kosztowałaby kilkaset tysięcy (prawdopodobnie ok. 600 tys. zł, bo potrzeba czterech sygnalizatorów). Wiele osób uzna, że rolą dziennikarza jest opisywanie rzeczywistości, a nie jej kreowanie, jednak tragedia w al. Reymonta to dla mnie sprawa osobista i pozwolę sobie na przedstawienie własnej propozycji.
Znacznie tańszym od sygnalizacji świetlnej sposobem na uspokojenie ruchu byłoby przeznaczenie skrajnych pasów na parkowanie. A także ustawienie bezpośrednio przy przejściu dla pieszych prefabrykowanych elementów, uniemożliwiających zaparkowanie przy samej zebrze i ograniczenie widoczności. Pas do parkowania równoległego jest skuteczniejszym ograniczeniem prędkości, niż progi wyspowe i światła, zatrzymujące samochody tylko punktowo. A w al. Reymonta chodzi przecież o poprawę bezpieczeństwa wszystkich pieszych, także tych przechodzących - z braku normalnych pasów - na wysokości stacji benzynowej. Na ulicy tej nie ma ruchu, który uzasadniałby przekrój 2x2 (lewe pasy służą wyłącznie do wyprzedzenia), za to okoliczni mieszkańcy narzekają na brak miejsc parkingowych.
Światła, parkowanie równoległe czy jeszcze coś innego? To temat do dyskusji. Nieważne, które rozwiązanie zostanie wprowadzone. Najważniejsze, żeby poprawić zły projekt ulicy, zanim dojdzie do kolejnej tragedii.
Dominik Gadomski
.