Na początku warunki były spartańskie, dziś europejskie
16 listopada 2020
Rozmawiamy z Arkadiuszem Rosińskim, inspektorem w Dziale Utrzymania Taboru, pracownikiem SKM od 2005 roku.
- Jest Pan z warszawską Szybką Koleją Miejską od początku jej istnienia. Zacznijmy nietypowo: co było najdziwniejszą sytuacją, z jaką spotkał się Pan w pracy?
- Na samym początku mojej pracy w SKM miała miejsce śmieszna sytuacja. Jeszcze zanim rozpoczęliśmy przewozy w październiku 2005 roku, przyjechał z Nowego Sącza pierwszy pojazd 14WE "Halny". Oczywiście, jak zwykle w takich przypadkach, wielu grafficiarzy ostrzyło sobie zęby, kto jako pierwszy "ozdobi" go swoimi wątpliwej piękności malowidłami. Na wszelki wypadek trzymany był w zamkniętej i strzeżonej hali, udostępnionej nam przez PKP Cargo. W jej pobliżu było dzikie przejście przez tereny kolejowe, z którego korzystali mieszkańcy sąsiedniego osiedla. Pewnego dnia będąc w pracy, usłyszałem rozmowę dwóch idących tamtędy panów, którzy przez otwarte drzwi hali zobaczyli 14WE: "Patrz, tyle lat tu mieszkam, a nie wiedziałem, że samoloty też tu naprawiają".
- Musieli być przyzwyczajeni do widoku EN57.
- Tak, mogę się tylko domyślać, że taka reakcja była spowodowana futurystycznym kształtem i nietypowym jak na ówczesne czasy malowaniem naszego taboru, w biało-niebieskie barwy.
- Kiedy przenieśliście się "na swoje", do własnej hali?
- W 2012 roku, kiedy w ramach długoletniej dzierżawy przejęliśmy od PKP S.A. i PKP Intercity stację techniczno-postojową Szczęśliwice. To ogromny, ponad 20-hektarowy teren między stacjami Warszawa Zachodnia i Warszawa Włochy, gdzie znajdują się tory odstawcze i hale serwisowe. Mieliśmy już swoje miejsce, gdzie mogliśmy trzymać wszystkie nasze pociągi i serwisować je w ramach najczęściej wykonywanych przeglądów. Początkowo mieliśmy naprawdę spartańskie, trudne warunki pracy. W niezmodernizowanej hali przeglądowej zimą było chłodniej niż na zewnątrz, natomiast latem - cieplej. Szybko jednak podjęto decyzję o gruntownej modernizacji zaplecza i dostosowaniu go, oczywiście w miarę możliwości finansowych, do naszych potrzeb.
- Co się zmieniło?
- Przede wszystkim zrealizowano remont i modernizację hali przeglądowo-naprawczej. Wybudowano wyposażoną w zamknięty system obiegu wody myjnię, w której można myć pociągi przy mrozie dochodzącym do -25°C, a także nowoczesny budynek socjalno-biurowy. Teraz mamy naprawdę komfortowe warunki pracy, na poziomie europejskim.
- A jak zmieniły się same pociągi?
- To już nie są czasy, gdy do naprawy wystarczały młotek, śrubokręt i kombinerki. Obecnie to komputery nadzorują prace większości podzespołów i elementów znajdujących się na pokładzie. Z jednej strony to oczywiście wygoda dla maszynistów i komfort dla pasażerów, ale z drugiej, gdy pojawi się jakaś usterka, ze względów bezpieczeństwa system często uniemożliwia dalszą jazdę, a wszelkie naprawy możemy wykonać albo my, albo wykwalifikowany serwis. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w jednym pojeździe 35WE "Impuls" jest 14 kilometrów różnego rodzaju kabli i ponad 10 tysięcy połączeń elektrycznych, nie licząc przy tym okablowania różnego rodzaju zainstalowanych urządzeń. Podczas naszej codziennej pracy naprawdę mamy co robić, żeby dopilnować sprawdzenia wszystkich ważnych i istotnych podzespołów i usunięcia ewentualnych nieprawidłowości, zanim pociąg wyjedzie w trasę.
Rozm. dg