Historia roku 2010. Jak powódź przyczyniła się do rozwoju SKM?
14 listopada 2020
Wykazanie związku między popularnością linii kolejowej a wysoką falą na Wiśle to z pozoru zadanie karkołomne, ale w Warszawie nie mamy z jego rozwiązaniem żadnego problemu.
Jest rok 2005. Pierwsza linia warszawskiego metra sięga z Kabat zaledwie do placu Wilsona, o drugiej można na razie tylko pomarzyć. Pomnik Charlesa de Gaulle'a na rondzie jego imienia lśni nowością.
Prezes SKM: Za trzy lata dłuższe pociągi na wszystkich liniach
Rozmowa z Alanem Beroud, prezesem Szybkiej Kolei Miejskiej.
Słynny malarz Zdzisław Beksiński ginie w strasznych okolicznościach. 20-letni Rafał Blechacz wygrywa Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. 3 października na tory po raz pierwszy wyjeżdżają pociągi warszawskiej Szybkiej Kolei Miejskiej.
Na początku było za darmo
Choć z początku w pociągach obowiązuje promocja, pozwalająca jeździć na trasie z Dworca Zachodniego do Falenicy całkowicie za darmo, warszawiacy nie garną się do pociągów. Nowy rodzaj komunikacji miejskiej przegrywa zarówno z niezwykle popularnym autobusem linii 521, jak i z prywatnymi busami, kursującymi ulicą Patriotów wzdłuż całej linii do Otwocka. Rozkład jazdy nie przekonuje pasażerów do tego stopnia, że już 1 lipca 2006 roku SKM znika z linii otwockiej.
Mijają prawie cztery lata. W 2010 roku Warszawa żyje oczywiście głównie katastrofą samolotu prezydenckiego i wielkimi emocjami towarzyszącymi żałobie, ale jeszcze tej samej wiosny pojawiają się kolejne problemy. W południowej Polsce wystąpiła największa powódź od półtora wieku, a fala właśnie zbliża się do stolicy. W maju i czerwcu przekroczony zostaje stan alarmowy, wynoszący w Warszawie 650 centymetrów. W stan gotowości postawione zostają wszystkie służby państwowe, a nawet wojsko. Sytuację w czerwcu pogarszają dodatkowo potężne ulewy, powodujące lokalne podtopienia i osuwiska. 5 czerwca prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zarządza alarm przeciwpowodziowy. Zajęcia w niektórych szkołach i przedszkolach zostają zawieszone.
Wał Miedzeszyński zamknięty
Warszawski ratusz informuje, że woda podmywa podstawy Wału Miedzeszyńskiego i podbudowę czteropasmowej jezdni a samochody powodują dodatkowe drgania osłabiające konstrukcję wału przeciwpowodziowego. Na wysokości Gocławia dochodzi do osunięcia chodnika i drogi rowerowej. Zapada trudna decyzja o całkowitym zamknięciu ruchliwej drogi na odcinku od Trasy Łazienkowskiej do Traktu Lubelskiego.
Ratunkiem w codziennych dojazdach dla tysięcy mieszkańców Wawra stają się pociągi Kolei Mazowieckich i... Szybkiej Kolei Miejskiej. Aby uzupełnić ofertę na torach, warszawski ratusz decyduje się na uruchomienie linii S10, kursującej między Dworcem Wschodnim a Falenicą. Inaczej niż przed pięciu laty, tym razem - wobec zamknięcia Wału Miedzeszyńskiego - składy natychmiast zapełniają się pasażerami. Fala powodziowa przechodzi, ulica zostaje otwarta, ale mieszkańcy Wawra zdążyli przyzwyczaić się do SKM.
Gdyby nie fala powodziowa...
- Dobra wiadomość dla pasażerów korzystających z pociągów Szybkiej Kolei Miejskiej kursujących na linii otwockiej - ogłasza z radością Zarząd Transportu Miejskiego. - Linia będzie funkcjonowała aż do końca roku szkolnego. Dzięki niej dojazd do Dworca Wschodniego, w czasie zamknięcia Wału, stał się łatwiejszy. Pasażerom spodobało się to rozwiązanie, dlatego - mimo, że ruch na Wale Miedzeszyńskim został wznowiony - zapadła decyzja o wydłużeniu okresu funkcjonowania linii S10. Po krótkiej, weekendowej przerwie (19 i 20 czerwca), pociągi od 21 czerwca wracają na tory.
Po wakacjach 2010 roku SKM wraca już na dobre. 1 września linia S10 zostaje przemianowana na S1 i wydłużona do Otwocka, a w grudniu - do Pruszkowa. Jak potoczyłaby się jej historia, gdyby nie fala powodziowa sprzed dziesięciu lat? Czy dobra reklama i nowe składy wystarczyłyby, by przekonać pasażerów? Niezależnie od tego, jakiej odpowiedzi udzielimy, trzeba przyznać jedno: dziś trudno wyobrazić sobie Wawer bez pędzących po torach czerwonych pociągów.
(dg)
.