Duma Anina w rozsypce, Zambet nie płaci kar
7 marca 2013
Każdy, kto choć raz podejmował trud rozpoczęcia i szczęśliwego zrealizowania inwestycji budowlanej, np. własnego domu, wie ile zdrowia, czasu i pieniędzy absorbuje takie wyzwanie. Cieszymy się, że oto powstaje coś mojego. Doglądamy i pilnujemy, aby wszystko zostało zrobione jak należy, a użyte materiały były solidne. Dbamy, aby każda złotówka była wydana właściwie.
Dzielnica Wawer w ostatnich latach realizowała trzy duże inwestycje, których wykonawcą była firma Zambet z Pułtuska - wszystkie z dużymi kłopotami terminowymi i jakościowymi. Firma ta gładko wygrywała przetargi na rozbudowę szkoły przy ul. Wilgi, basenu w Aninie i przedszkola przy ul. Świebodzińskiej.
Duma Anina
Basen w Aninie za 32 mln zł powinien być chlubą dzielnicy - niestety, miał problemy od samego początku. Termin odbioru końcowego, zapisany w umowie z wykonawcą, firmą Zambet, na 23 lutego 2010 r., nie został dotrzymany. Dopiero 6 września 2010 r. został podpisany protokół odbioru końcowego robót - pomimo niezakończonych prac przy budowie lodowiska, które udało się uruchomić dopiero na początku grudnia 2010 r. Tak więc formalnie we wrześniu br. minie trzyletni okres gwarancyjny na wykończenie i wyposażenie obiektu. W jakim stanie zastaną go mieszkańcy Wawra?
Już podczas budowy inspektor nadzoru inwestorskiego, inż. Anna Miara, zgłaszała inwestorowi, czyli dzielnicy Wawer, zastrzeżenia co do przestrzegania przez Zambet zapisów umowy, jakości użytych materiałów oraz staranności wykonania robót. Trwała wprawdzie wymiana korespondencji pomiędzy firmą Zambet a ówczesnymi władzami dzielnicy (burmistrzem Jackiem Duchnowskim i wiceburmistrzem Zdzisławem Gójskim). Pisma krążyły a władze dzielnicy... wspierały Zambet dokonując np. komisyjnego odbioru robót zakwestionowanych przez inspektor nadzoru czy tolerując brak ważnej ubezpieczeniowej gwarancji dobrego wykonania robót. W efekcie w lipcu 2009 r. inż. Anna Miara złożyła rezygnację. - Jej powodem był wielomiesięczny brak reakcji inwestora na moje liczne raporty o nieprawidłowym prowadzeniu robót. Pracę dla inwestora, który nie jest zainteresowany ani dobrą jakością obiektu, ani egzekwowaniem od wykonawcy podstawowych procedur prowadzenia robót budowlanych, uznałam więc za bezcelową - skomentowała swą rezygnację Anna Miara.
Po jej rezygnacji prace potoczyły się pozornie gładko. Władze dzielnicy usprawiedliwiały wpadki terminowe podpisując kolejne aneksy do umowy. 3 listopada 2010 r., przed samymi wyborami samorządowymi, nastąpiło otwarcie basenu (lodowisko nadal było nieukończone!).
Już miesiąc później sporządzono pierwszy protokół usterkowy, w którym zgłaszano przecieki w podbaseniu, wady instalacji wody basenowej, pękające poręcze drabinek przy zejściach do basenu, niebezpieczne krzesełka widowni oraz odpadające maty wygłuszające zamontowane pod dachem lodowiska.
Worek z usterkami rozwiązał się
Kolejne zgłoszenia dotyczyły: zalewania ścian i sufitów przez nieszczelności dachu i świetlików, pęknięcia i przemarzania ścian, odpadania płytek ceramicznych, złej jakości podłóg, saun, bram wjazdowych, łuszczenia farb, pękania szyb, zacieków na dźwigarach dachowych, rdzewiejących "nierdzewnych" kanałach wentylacyjnych, kłopotów z uzyskaniem właściwej temperatury wody basenowej i wielu innych. Ponad 6,6 mln zł kar naliczyła Zambetowi dzielnica. Kwota ta ciągle nie została uregulowana. Do tego jeszcze lodowisko, które jakoś nie chce pracować w zakresie temperatur przewidzianych projektem, czyli już od temperatury zewnętrznej +10 stopni C. Uparcie daje się zmrozić, dopiero jak przychodzą mrozy(!), przez co mieszkańcy zamiast pięciu miesięcy w roku korzystają z niego nawet o dwa miesiące krócej.
Litania wykrywanych usterek rosła z miesiąca na miesiąc. Do dziś nie zostały one naprawione i nie wiadomo, czy przez te kilka miesięcy, które pozostały do końca gwarancji, uda się zmusić do tego wykonawcę.
- Usterki są zgłaszane wykonawcy - wyjaśnia wiceburmistrz Adam Godusławski. - Częściowo Zambet dokonuje napraw zgłoszonych wad i usterek, część wykonują podwykonawcy. A jeśli chodzi o gwarancję, to jest ona ważna do 5 września 2015 roku - uspokaja wiceburmistrz.
To jednak nie do końca prawda - do 2015 r. ważna jest gwarancja na konstrukcję żelbetową basenu. Na wykończenie i wyposażenie obiektu obowiązuje gwarancja trzyletnia, czyli do września tego roku.
Dzielnica nakłada kolejne kary
W związku z nieprzystąpieniem do usunięcia usterek w lutym zeszłego roku urząd dzielnicy nałożył na wykonawcę karę umowną 4,4 mln zł. Kolejną karę - 2,2 mln zł naliczył w kwietniu 2012 r. - czyli razem naliczono już 6,6 mln zł kar umownych. Ile z nich wpłynęło?
- Zambet S.A został wezwany do zapłaty tej kwoty - informuje wiceburmistrz Godusławski. - Jednak do dnia dzisiejszego należność z tytułu naliczonych kar umownych nie została zapłacona. Kolejnym krokiem będzie skierowanie sprawy o zapłatę do sądu. Dokumenty w tej sprawie zostały przekazane do Biura Prawnego m.st. Warszawy.
Z jakich pieniędzy będzie więc finansowane usunięcie usterek? Kiedy rozpocznie się - nie unikajmy tego słowa - remont basenu? Przy tej liczbie nieusuniętych usterek postępuje przecież degradacja obiektu.
- Każdy obiekt w okresie użytkowania wymaga konserwacji i remontów, w zależności od stopnia zużycia poszczególnych elementów i urządzeń. Koszty ponosi właściciel obiektu - odpowiada wiceburmistrz Godusławski.
Na załączonym zdjęciu widać, że podwieszony strop lodowiska, który zaczął odpadać już w miesiąc po otwarciu obiektu, pomimo upływu dwóch lat ciągle nie jest naprawiony.
Dlaczego dzielnica, jako inwestor, nie reagowała przy pierwszych sygnałach o nieprawidłowościach, dlaczego doprowadziła do rezygnacji inspektora nadzoru, który egzekwował konsekwentnie i stanowczo jakość materiałów, staranność wykonania robót i przestrzeganie norm budowlanych? Przecież inspektor reprezentował interes inwestora. Tymczasem władze dzielnicy przez długi czas nie zauważały, a może nie chciały zauważać, ewidentnego niedbalstwa i nadużyć wykonawcy i przyjmowały z pełną wiarą (a może naiwnością?) tłumaczenia wykonawcy.
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe miesiące dopiszą kolejne rozdziały do tej historii.
Sławomir Bączyński