Absurd, groteska czy debilizm?
9 czerwca 2006
Działo się to 22 maja 2006 roku, gdy burmistrzem Białołęki był Jerzy Smoczyński, wiceburmistrzem odpowiedzialnym za szkoły Dariusz Ostrowski, dyrektorem biura edukacji m.st. Warszawy Liliana Zientecka, szefową wydziału oświaty Elli Chadzijoannidis, a dyrektorem zespołu szkół na van Gogha Alicja Małecka-Mierzwa.
Organizator - Białołęcki Ośrodek Kultury - ma na piętrze własne toalety, po jednej kabinie w męskiej i damskiej. To stanowczo za mało na masowe imprezy. BOK "wypożycza" więc od szkoły toalety na parterze, które mają po kilka kabin. W każdy piątek i poniedziałek dwuosobowa komisja spisuje liczniki wody. W soboty i niedziele z ubikacji korzystają wyłącznie goście BOK. Problem jest w środku tygodnia. Na razie nie ma pomysłu, jakie proporcje przyjąć przy rozliczeniach kosztów wody, papieru toaletowego, mydła i sprzątania.
Mija pierwszy rok szkolny pod jednym dachem, a nadal nie uzgodniono zasad współżycia szkoły z czytelnią i BOK-iem. Mimo, że zajmowały się tym zarząd dziel-nicy, biuro edukacji i biuro kultury, wciąż nie wypracowano zasad współistnienia trzech placówek pod jednym dachem, zasad partycypacji we wspólnych kosztach i odpowiedzialności za obiekty. Czytelnia i BOK są gośćmi na van Gogha, a w zaistniałej niedawno sytuacji dyrektor ośrodka kultury nie miał możliwości wydania polecenia ochroniarzom, by otworzyli toalety.
Co miesiąc dyrektor BOK musi zawiadamiać szkołę o planowanych imprezach. Inaczej ich uczestnicy nie będą mieli gdzie robić siusu. "Impreza nie została wcześniej zgłoszona dyrekcji szkoły, w związku z czym nie udostępniliśmy toalet" - piszą po zdarzeniach z 22 maja w notatce służbowej ochroniarze firmy Stawal, chroniącej budynki zespołu szkół na van Gogha. Notatka pracowników Stawalu opisuje wielki bałagan, jaki zapanował podczas imprezy. Mówi o matkach wysadza-jących swe pociechy na szkolnym trawniku. Ochroniarze winą za "brak dozoru i dobrej organizacji" obarczają BOK.
- Impreza "Przedszkolak Białołęki" była zgłoszona wcześniej - ripostuje Tomasz Służewski, dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury. - Zamknięcie toalet to ewi-dentny błąd dyrekcji szkoły i pozbawiona sensu decyzja pracowników ochrony. Niestety, mimo że ponoszę koszty, nie mam żadnej władzy nad ochroniarzami.
Słowa Służewskiego potwierdzają dokumenty. Trudno wyjaśnić, dlaczego ochroniarze tak postąpili. W każdym razie każdemu, komu zdawałoby się, że przy-tomny ochroniarz, widząc masową imprezę, nawet po stwierdzeniu, że nie została wcześniej zgłoszona, powinien natychmiast otworzyć toalety i z tego faktu sporzą-dzić notatkę, jeśli komukolwiek jest ona potrzebna, wyjaśniamy, że nie w zespole szkół na van Gogha i nie pod rządami dyrektor Alicji Małeckiej-Mierzwy. Czas chyba najwyższy, aby wymienieni na wstępie zwierzchnicy pani dyrektor stuknęli się mocno w czoła i pochylając nad dokonanym rok temu wyborem dyrektora szkoły, sprawili wreszcie, by uczestnicy zajęć i imprez organizowanych przez BOK nie czuli się jak aktorzy teatru absurdu.
Bartek Wołek
Podczas imprezy na kilkaset osób te drzwi były zamknięte
i nie znalazł się nikt mądry, kto by je otworzył.