Pokażcie programy!
9 czerwca 2006
Wybory samorządowe za chwilę, a nie dość, że nie poznajemy kandydatów, to nawet nie są podawane do wiadomości programy wyborcze. Za chwilę wakacje, a zaraz po wakacjach ruszy kampania. Zapewne brudna i agresywna.
Tak było na przykład z budową gimnazjum z ośrodkiem kultury na van Gogha. Był w programie każdej partii i niemal każdego kandydata, chociaż decyzje w tej sprawie zapadły na długo przed wyborami. Przykładów jest więcej. Czy świadczy to o tym, że kandydaci na wszelki wypadek nie wpisują do programów tego, co naprawdę chcieliby zrobić, żeby w razie porażki nie zostali z niej rozliczeni? Dają więc wyborcom coś, czego wprawdzie jeszcze nie ma, ale wiadomo, że będzie i potem powiedzą - popatrzcie, wywiązaliśmy się! A może kandydaci są zupełnie przypadkowi, bez pomysłów, bez wiedzy i doświadczenia?
W dużej mierze niestety tak. Są na Białołęce radni, którzy słowem nie odezwali się od początku kadencji. Czy oni realizują jakiś program, coś robią dla miesz-kańców? Jak to robią, skoro stale milczą? W jaki sposób trafili na listy wyborcze? Jakim cudem zostali wybrani?
Białołęka potrzebuje programu działania na lata kolejne. Chciałbym, żeby mieszkańcy dzielnicy nie czytali w każdej ulotce "będę dążył do wybudowania mostu Północnego". Chciałbym poznać kandydatów, którzy pokażą, że Białołęka nie żyje w oderwaniu od sąsiednich miejscowości i że most nie jest jej jedynym łącznikiem ze światem. Potrzebujemy większej współpracy z Jabłonną, Legionowem i Nieporętem, razem z którymi moglibyśmy zrealizować mnóstwo wspólnych pro-jektów z wykorzystaniem unijnych środków. Potrzebujemy radnych odważnych, a nie takich, którzy w obawie przed gniewem władz swojej partii na wszelki wypadek milczą. Białołęka, przeżywająca wciąż dynamiczny rozwój, potrzebuje działań, które w szybki sposób naprawią błędy popełnione podczas intensywnego budow-nictwa mieszkaniowego i zniwelują uciążliwości wynikające z coraz większej liczby mieszkańców nie tylko naszej dzielnicy, lecz także Jabłonny, Legionowa czy Nieporętu. Białołęka potrzebuje radnych, którzy wbrew wszystkim i wszystkiemu doprowadzą do przedłużenia pierwszej linii metra z Młocin na Tarchomin oraz do takich rozwiązań komunikacyjnych z wykorzystaniem PKP, aby służyły miesz-kańcom Legionowa i innych miejscowości podwarszawskich w takim stopniu, żeby na przystanku Ekspresowa nie dochodziło do dantejskich scen i "wojny białołęcko-legionowskiej". Tory PKP mogą też znakomicie służyć mieszkańcom Tarchomina w komunikacji warszawskiej. Czekam na kandydatów, którzy opisywany niedawno w "Echu" tarchomiński projekt kolejowy dokładnie opiszą, zaprojektują, obliczą koszty i podadzą źródła finansowania. Czekam na radnych, którzy znają się na tym, co robią, a ich działanie nie będzie ograniczało się do rzucania haseł i przychodzenia na nic nie znaczące sesje. Liczę na to, że w nowej radzie znajdą się osoby, które w inny niż dotychczas sposób zrozumieją problem braku miejsc w przedszkolach, stworzą program dofinansowania dzieci w placówkach niepublicz-nych i przekonają do niego radę Warszawy. Czekam na radnych, którzy na obrady przychodzić będą przygotowani, z wiedzą na omawiane tematy. Czekam na radnych z pomysłami, dzięki którym porządek obrad rady dzielnicy, nawet przy ograniczonych obecnie kompetencjach, będzie zawierał co najmniej kilkanaście punktów. Czekam na radnych, którzy nie będą się nudzić podczas sprawowania swojego mandatu, na radnych, którzy z odwagą wkroczą na sesję rady Warszawy, by bronić interesów Białołęki i swoich pomysłów przed skostniałą strukturą władzy w stolicy.
Czekam na programy wyborcze. Obawiam się jednak, że znów obejrzę kon-kurs piękności na plakatach i billboardach.
Bartek Wołek
