Wypuszczony po prowokacji. Stonoga: "Ścigam pedofilów"
13 listopada 2019
Schwytany po pościgu ulicami Bielan 34-latek nie stanie przed sądem. Prokuratura nie uznała go za pedofila.
O pochodzącym z Górnego Śląska przedsiębiorcy Zbigniewie Stonodze zrobiło się głośno cztery lata temu, gdy opublikował w internecie tysiące stron akt z postępowania w sprawie tzw. afery podsłuchowej. W maju roku 2017 trafił do aresztu na Białołęce w związku z zarzutami za spowodowanie 42 mln zł strat w firmie Viamot oraz oszustwo przy sprzedaży luksusowego auta.
Na wolność wyszedł dopiero we wrześniu 2019 roku. Dziś jest gwiazdą polskiego internetu, obserwowaną na Facebooku przez 685 tys. osób. Słynie z wulgarnego języka, prowadzenia zbiórek dla potrzebujących i... tropienia pedofilii.
Podejrzany wychodzi
4 listopada wieczorem Stonoga opublikował 14-minutowe nagranie, na którym uwiecznił swój pościg za samochodem dostawczym Poczty Polskiej. Kierowcy ganiali się m.in. w parku Kępa Potocka, na Wisłostradzie, trasie Wittek (mostu Skłodowskiej-Curie) i lokalnych ulicach Wrzeciona, aż uciekinier został zatrzymany przez policję na rogu ulic Wrzeciono i Lindego.
Stonoga twierdzi, że ścigał pedofila, namierzonego w wyniku prowokacji. Osoba udająca 14-latkę umówiła się na spotkanie z młodym mężczyzną, do którego miało dojść w parku przy Milenijnej na Tarchominie. 34-latek został zatrzymany, ale prokuratura postanowiła go wypuścić.
Nie przyznał się
- Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu czynu wyjaśniając, że nie umawiał się na spotkanie w celu obcowania, nie składał propozycji seksualnych - czytamy w opublikowanym przez Stonogę postanowieniu prokuratury. - Analiza zrzutów z ekranu, które dokumentują przebieg rozmowy pomiędzy podejrzanym a osobą podającą się za małoletnią, potwierdza wersję podejrzanego.
- Do pisowców z tzw. wymiaru sprawiedliwości: w związku z treścią opublikowanego postanowienia nieudaczników z prokuratury rejonowej Warszawa Praga-Północ uprzejmie informuję, że od jutra będę wam zatrzymywał trzech pedofili dziennie do odwołania, i wszystkich w rejonie Warszawa Praga-Północ - napisał 12 listopada Stonoga.
Poczta ubolewa
- Ubolewamy, że pokazana na nagraniu sytuacja została powiązana z Pocztą Polską - napisała w oświadczeniu Justyna Siwek, rzeczniczka państwowej firmy. - Samochód przedstawiony na nagraniu należy do jednej z firm z nami współpracujących a osoba kierująca pojazdem nie jest naszym pracownikiem, lecz została zatrudniona przez podwykonawcę. Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z firmą i uzyskaliśmy zapewnienie, że jej przedstawiciele w pełni będą współpracować z policją, która zajmuje się sprawą.
(dg)