Mały cmentarz w faszystowskim stylu. Ciekawostka z Wrzeciona
7 października 2016
Wiele osób mija go tramwajem, niewiele odwiedza. A tylko u wybranych budzi on skojarzenia z Benito Mussolinim.
Podczas I wojny światowej trwał brutalny konflikt, w którym naprzeciwko siebie stanęli zaborcy dawnej Rzeczypospolitej. Niemcy i Austro-Węgry walczyły przeciwko Rosji, wspieranej m.in. przez Włochy. Włosi przez trzy lata usiłowali przełamać front, ale dopiero w ostatnich dniach wojny zadali - z pomocą Amerykanów, Anglików i Francuzów - decydujący cios Austro-Węgrom. Zanim tak się stało, włoskie wojsko było regularnie bite przez Niemców, którzy jeńców umieszczali m.in. na terenie dzisiejszej Polski. W 1926 roku prochy 898 z nich trafiły na nowy cmentarz przy Marymonckiej, wówczas znajdujący się daleko poza granicami Warszawy.
Budowę małej nekropolii sfinansował rząd Duce Mussoliniego, zaś zaprojektowali rzymscy specjaliści od budowy cmentarzy. Zgodnie z faszystowską modą zaprojektowali potężną bramę w formie łuku triumfalnego wykończonego piaskowcem i płaskorzeźbami, równe rzędy pionowych nagrobków i kute ogrodzenie, zdobione symbolami wojny i zwycięstwa.
Efekt był na tyle imponujący, że w 1970 roku rozebrano budzący różne skojarzenia łuk triumfalny. Wcześniej na cmentarzu złożono prochy ponad 1400 Włochów, zamordowanych podczas II wojny światowej. Dodano także tablicę m.in., upamiętniającą sześciu włoskich generałów, zabitych przez nazistów w okupowanej Polsce.
Dziś cmentarz włoski istnieje w pamięci bielańczyków wyłącznie dlatego, że dał nazwę przystankom tramwajowym i autobusowym, znajdującym się przy skrzyżowaniu Marymonckiej z Dorycką.
Dominik Gadomski