REKLAMA
Młodsi nie wiedzą, ale kiedyś program "Piórkiem i węglem" profesora Wiktora Zina to było coś. Z zapartym tchem oglądało się, jak na papierze trzema kreskami artysta rysował mazowiecki pejzaż z wierzbą, rzeką i żurawiami, i nijak nie potrafiło się tego powtórzyć.
Ludzie gubią różne rzeczy: w autobusach rękawiczki, w krzakach wianuszek ruciany, w barach zdrowe wątroby, na Gościeradowskiej sejfy...
Wiadomo, że kobiety lecą na kwiaty i słodkości. Może właśnie do damskich serc miały przemówić batony, skradzione w walentynki ze szkolnego sklepiku na Bielanach?
Poprosił o dwie dychy na piwo, dostał je i wziął sobie napiwek - są ludzie, którzy staropolską gościnność traktują jednak zbyt dosłownie. Stanisław B. na Żeromskiego na przykład.
W połowie lutego w domu należącym do starszej kobiety jeden bezdomny zaatakował drugiego.
Robert Z. brał, co było: wśród jego łupów znaleźć można radia CB, zasilacz do latarki, ładowarkę, rozdzielacz, wędki, ubrania, kosmetyczkę oraz laptop, wilgotnościomierz i termometr. Po serii włamań zatrzymała go białołęcka policja.
Przywykliśmy do tego, że kredyt usiłują wyłudzić pojedyncze osoby. Ale na Woli łamie się wszelkie schematy: policjanci zatrzymali cztery osoby, które chciały naciągnąć bank na blisko ćwierć miliona.
Podobno jak jest mróz, to złodzieje przenoszą się do centrów handlowych, gdzie mają większe szanse na łup. Na Białołęce wręcz przeciwnie: bardziej opłaca im się marznąć, bo zysk większy.
Chęć uzyskania odszkodowania, strach przed rodziną albo bezmyślność - takie są motywy zgłaszających fikcyjne kradzieże. Tylko w tym roku policja na Bielanach wykryła ich pięć. Chociaż na ogół przedmiotami zgłoszeniówek są samochody, to akurat w ich kwestii na Bielanach panuje martwy sezon. - Rozwiązaliśmy za to sprawy pięciu rozbojów, które okazały się fałszywymi przestępstwami - mówi podkomisarz Elwira Brzostowska z Bielan.
Trzeba nie mieć serca, żeby znęcać się nad matką, zwłaszcza schorowaną. Adam W. z Malborskiej od sześciu lat swoje niewielkie ego podbudowywał wyżywając się na rodzicielce.
Żądza posiadania opanowuje coraz młodszych. Dwóch trzynastolatków z Woli tak bardzo chciało mieć czym zaimponować przed rówieśnikami, że posunęli się do kradzieży.
Nie chodzi o czas trawienia posiłku, tylko okres, jaki mogą spędzić za kratkami dwaj panowie z Żelaznej, którzy chcieli uzyskać darmowy włoski posiłek.
W złodziejskim fachu trzeba mieć nerwy jak postronki. Już staropolanie (bo przysłowie staropolskie!) mówili, że na złodzieju czapka gore. A przysłowia są mądrością nie tylko narodów, ale i bemowskiej policji.
Nie żeby jakiś biznes rozkręcał - chłopaczyna tak zalazł za skórę rodzinie, sąsiadom, nauczycielom i kolegom szkolnym, że uzbierało się tego na piętnaście zarzutów.
Ponoć więzi społeczne zanikają, ale jak ktoś chce je podtrzymywać, to go zatrzymuje policja. Tak jak 16-letniego ucznia na Woli.
Ponoć samochody tej marki są najczęściej kradzionymi w stolicy. Policjanci z Woli wraz z kolegami z Pragi Południe brali udział w pościgu za dwoma hondami w Warszawie.
"Zróbmy więc prywatkę, jakiej nie przeżył nikt, niech sąsiedzi walą, walą, walą do drzwi; sztuczne ognie niech się palą, palą, palą, a Ty tańcz i wino pij" - śpiewał Jary w szlagierze Oddziału Zamkniętego. Piotr P. z Bogusławskiego radę potraktował dosłownie.
Blokada koła założona przez strażników miejskich ma w zamierzeniu uniemożliwić odjechanie z miejsca, gdzie się nieprzepisowo parkowało. A Krystyna B. z Woli pokazała, że niemożliwe staje się możliwe...
Dwa łabędzie przymarzły na wysokości elektrociepłowni! - telefon z taką informacją odebrali bielańscy strażnicy w sobotni ranek. Szybko ruszyli z odsieczą.
Mniej więcej od roku, od rewolucji arabskiej wiadomo, że Egipcjanie tacy spokojni, jak się nam wydaje, nie są. Jednak ten z Legionowa zdecydowanie przesadził...
LINKI SPONSOROWANE