Gdzie dobrze zjeść "na mieście"? Oceniamy Stację Bielany
25 kwietnia 2016
Na Bielanach ciekawych pod względem kulinarnym miejsc jest coraz więcej. Stacja Bielany bez wątpienia do nich należy.
Stacja Bielany sąsiaduje z Karuzelem Bielańskim. Kiedyś był tym w lokalu sklep rowerowy. Powstał lokal z pomysłem - winiarnia, bistro pomyślane jako odpowiednik hiszpańskich barów tapas. Może nieco to porównanie na wyrost, ale coś w tym klimacie tu jest.
Bardzo podoba mi się wystrój Stacji. Pomysłowa prostota. Trochę staroświecko, trochę nowocześnie, a czarno-białe fotografie Warszawy na blatach stolików naprawdę genialne. Niedawno zawisła na ścianie oryginalna przedwojenna tablica z nazwą ulicy Chełmżyńskiej. I tak tu tradycja przeplata się ze współczesnością.
Ale jak mawiał świętej pamięci warszawski filozof kawiarniany Franz Fiszer, nie talerz zdobi danie, ale danie talerz. I pod tym względem Stacja daje radę. Co mogę z czystym sumieniem polecić? Naleśniki. Bardzo dobre, domowe, elegancko podane. Niezłe są włoskie i hiszpańskie przekąski, choć brakuje czasem bardziej wyrazistego smaku. Niemniej jednak risotto bardzo przyzwoite, niezłe grzanki przełamujące smaki ciekawymi dodatkami, dobre, choć zbyt łagodne sery z grilla. Smaczne są sałatki, zwłaszcza harmonijnie skomponowana grecka z dużym kawałkiem sera feta, z nie podrabianymi ziołami i hojnie podlana oliwą. Co do zup, to jak dla mnie zbyt udziwnione, ale kremy dają się zjeść.
Tapas bar może to nie jest, ale jak zwał, tak zwał, grunt, że można nieźle zjeść, posiedzieć, napić wina i wyjść wesołym, ale nie gołym. Ceny są bowiem bardzo umiarkowane, właściciel przesympatyczny. Jest tu klimat, jest niezła kuchnia, pomysł. Nic tylko wracać.
Moja ocena: 4/6
Wojciech Kałużyński