Wędkują, śmiecą i niech tak pozostanie
24 kwietnia 2009
Przyjemności wędkowania wielu białołęczczan oraz przyjezdnych nie potrafi sobie odmówić, jednak przesiadywanie nad wodą pełną śmieci przyjemnością już nie jest.
Sytuacja nie jest ciekawa, bo nie ma ich kto sprzątać. Głównymi podejrzanymi są wędkarze. - Kanał i jego otoczenie to wysypisko. Przychodzą tam głównie węd-karze, więc to oni najwięcej śmiecą - mówi mieszkanka Białołęki.
Wędkarze nie zaprzeczają, że śmieci nad kanałem wciąż przybywa. W week-endy są organizowane zawody wędkarskie. Po każdych zostaje nowy trwały ślad. - Jest część wędkarzy, która stara się dbać o ten teren (ok. 15%), ale większość nie zwraca na to uwagi - mówi pan Marek, wędkarz z Bródna. - Jak zwróciłem kiedyś uwagę kilku mężczyznom, którzy odchodzili zostawiając swoje śmieci, zostałem tyl-ko zwymyślany - dodaje pan Marek.
Bardzo często zdarza się, że do kanału trafiają części samochodowe. - Ludzie wracający z coniedzielnej giełdy, która odbywa się przy Płochocińskiej, wrzucają tu różności, czego nieraz byłem świadkiem - mówi wędkarz. Inni opowiadają, że cież-ko jest utrzymać porządek nad kanałem, bo nawet jeśli sami posprzątają po sobie, to przyjdzie ktoś inny i naśmieci. Ich kolega ostatnio sprzątał w swoim ulubionym miejscu, zebrał śmieci do worka i zabrał ze sobą. Nie łudzą się jednak, że długo pozostanie czysto.
Nad kanał zaglądają policja i straż, aby sprawdzić ważność kart wędkarskich, ale na śmieci nikt nie zwraca tu szczególnej uwagi. Po rozmowie z dziennikarką "Echa" straż miejska zapowiedziała, że przyjrzy się bliżej sprawie i w razie potrze-by będą interweniowali. Prawdopodobnie wkrótce pojawią się tam patrole. - Oczy-wiście trudno jest ująć sprawcę na gorącym uczynku. Mundurowi jednak skontro-lują ten teren i zobowiążą właścicieli do posprzątania - poinformował Marek Kulesza z zespołu prasowego straży miejskiej.
Problem w tym, że nie właściciele są winni. Może więc należałoby nad kanałem postawić kosze na śmieci i zainstalować monitoring? Policjanci i strażnicy mówią nieoficjalnie, że są wściekli na władze miasta za cięcia wydatków na rozwój moni-toringu, który znakomicie przyczynia się do łapania na gorącym uczynku przeróż-nej maści półgłówków.
Co na to wszystko wydział ochrony środowiska? Zapewne leczy rany po tym, jak ostatnio został zmieszany z błotem przez TVN Warszawa za bajzel w sąsiadu-jącym z urzędem dzielnicy lasku na Milenijnej i jego okolicach. O tym lasku pisze-my od lat prosząc w imieniu mieszkańców o ławki i kosze na śmieci. Od lat też słyszymy te same idiotyczne argumenty, że to teren zbyt oddalony od głównych dróg, więc koszy i ławek nie będzie. A kanał jest jeszcze dalej, więc...
bk, oko, bw
Nasz komentarz
Niektórzy mają rozum zbyt oddalony od głowy, dlatego też w miejscu mózgu robi się im straszny śmietnik.