"Nie" dla góry w Radiowie! Jest uchwała rady dzielnicy
3 grudnia 2013
Rada dzielnicy Bielany podjęła uchwałę o zamknięciu Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych i likwidacji góry śmieciowej w Radiowie. To reakcja na protesty mieszkańców, których na ostatnią sesję rady dzielnicy przybyła ponad setka.
Kilkusetosobowy tłum zablokował skrzyżowanie Arkuszowej i Estrady. Mieszkańcy Radiowa, Bielan, Starych Babic oraz Bemowa zebrali się w proteście przeciwko wysypisku śmieci. - Śmieciowe dranie, nie spytali nas nawet o zdanie! Nie dla śmieci, góra truje nasze dzieci! - skandowano.
- Jesteśmy przeciwni temu zakładowi. Nie byliśmy informowani o jego działalności. Trzeba jednak mieć świadomość, że nawet po podjęciu naszej uchwały sprawa musi trafić najpierw do miejskiej komisji ochrony środowiska, a dopiero potem pod obrady sesji rady Warszawy - w imieniu zarządu dzielnicy głos zabrał wiceburmistrz Grzegorz Pietruczuk.
Bielany nie będą śmietnikiem
- Działanie zarządu jest spóźnione przynajmniej o dwa lata i pod publiczkę! Nikt niczego nie robił, a oświadczenie zostało wydane dopiero wtedy, gdy MPO ma rozszerzyć działalność i zwiększyć przerób śmieci ze 120 tys. do 500 tys. ton rocznie. Bielany zmierzają do tego, by stać się śmietnikiem Warszawy. Nie można do tego dopuścić! - apelował jak zwykle aktywny radny Jan Zaniewski.
- Składowisko śmieci w Radiowie ma działać tylko do 31 grudnia 2016 roku. Wójt gminy Babice wydał zgodę na działalność do tego momentu. W tej chwili MPO nie składuje tam zmieszanych odpadów komunalnych tylko inne, po przetworzeniu. Przy odpowiedniej temperaturze giną drobnoustroje i pasożyty. Potwierdzamy informację, że po wygaśnięciu składowiska będzie tam utworzony stok narciarsko-snowoboardowy - mówiła kierowniczka biura MPO Agnieszka Jakubowska.
- Składowisko działa na zasadzie zamkniętej wanny i nawet w przypadku awarii żadne szkodliwe substancje nie wydostają się poza jego obręb - zapewniał dyrektor Arkadiusz Drewniak.
Mieszkańcy mają jednak inne zdanie i podpierają się własnymi badaniami. Stowarzyszenie "Czyste Radiowo" oddało do analizy substancje, które odprowadzane są do kanalizacji. Żadna dzielnica nie zgodzi się, żeby coś takiego było na jej terenie - zwrócił uwagę wiceburmistrz Pietruczuk. I okazało się, że wbrew ustaleniom odbiegają od normy i to aż trzykrotnie. Razem z mieszkańcami przynieśli na sesję materiały, które wygrzebali na górze śmieciowej. I postawili na środku sali w akwarium.
- Kiedy sprowadzaliśmy się na Bielany, składowisko śmieci nie działało. Zostaliśmy więc oszukani, bo zamieszkiwaliśmy w zielonej okolicy, a teraz mamy smród i kiepski widok. Kiedy zaprosiliśmy gości na urodziny dwuletniego dziecka, uroczystość zaplanowana w ogródku skończyła się po 20 minutach. Kiedy przejeżdżam Kampinoską, to w okolicach zakładu automatycznie zamykam szyby w aucie. W tym smrodzie nie da się po prostu wytrzymać - mówiła jedna z mieszkanek.
Dyskusja była burzliwa. Nadzwyczajna sesja rady skończyła się tuż przed północą. Przybyła na nią ponad setka mieszkańców, w tym także z Bemowa i Starych Babic. Kilkanaście osób zabrało głos. Szkoda tylko, że z zaproszonych gości dopisali wyłącznie przedstawiciele MPO. Nie było nikogo z miejskiego Biura Ochrony Środowiska. Nie było też wójta Starych Babic, a do niego z pewnością też znalazłyby się pytania. To on zgodził się na reaktywację składowiska. Nie bez powodu - jego gmina dostaje za to 86 tys. zł miesięcznie.
Płuca chorego człowieka
- Bardziej niż z górki śmieciowej śmierdzi z kompostowni. Boimy się, że nawet jak górka przestałaby działać, to kompostownia i tak będzie funkcjonować. Dlatego zamierzamy walczyć, aby ona także została zamknięta - mówił Bohdan Bajak ze Stowarzyszenia "Czyste Radiowo".
- Bielany miały być zielonymi płucami Warszawy. Teraz to są płuca chorego człowieka. MPO mami nas górą narciarską. Zaprzepaściło na to szanse. Ta góra może nadawać się na stok nie wcześniej niż za kilkanaście, a może nawet za kilkadziesiąt lat. Mówiono, że góra zostanie uformowana z piachu i tego typu podłoża. Ale nie ze śmieci i takich substancji, jakie przynieśliśmy do urzędu dzielnicy! Śmierdzi już nawet w Łomiankach czy na Chomiczówce. Po wysypisku chodzą ptaki, które wygrzebują różne rzeczy. Ludzie mieszkający w innych dzielnicach nie powinni się zdziwić, gdy na swoich balkonach znajdą nieżywe szczury czy inne paskudztwa. Problem dotyczy więc wszystkich, ale najbardziej mieszkańców Bielan. My już praktycznie przy swoich domach nie wychodzimy na dwór. Obecność tego zakładu spowodowała u nas tego typu schizofrenię, że nikt nie rusza się bez smartfona czy aparatu fotograficznego, w każdej chwili gotowy uwiecznić jakąś nieprawidłowość. Jeśli tego nie powstrzymamy, będzie coraz gorzej. Jak my tego nie zrobimy, nikt tego nie zrobi za nas - apelował działacz stowarzyszenia.
Rada Bielan podjęła stosowną uchwałę. I chociaż droga daleka, to pierwszy krok został zrobiony.
- Należy jednak pamiętać, że jak zapadnie decyzja o likwidacji składowiska, to trzeba będzie podjąć kolejną - dokąd to składowisko przenieść. Jest lokalizacja w Mławie, ale to 123 km od stolicy i trudno przypuszczać, aby każda ciężarówka jeździła aż tak daleko. Z drugiej strony żadna dzielnica nie zgodzi się, żeby coś takiego było na jej terenie - zwrócił uwagę wiceburmistrz Pietruczuk.
- Nie chcemy być śmietnikiem Warszawy! - głosił jeden z transparentów przyniesionych przez mieszkańców na sesję. Może kiedyś nie będą.
mac
.