Tak się żyje obok bazy USA pod Rzeszowem. Ludzie mówią o plusach, ale nie podobają im się dwie rzeczy
Choć początkowo nie była brana pod uwagę jako potencjalna baza dla amerykańskich wojsk, Jasionka, niewielka wieś pod Rzeszowem, stała się w ostatnich latach jednym z najważniejszych punktów obecności USA w Europie. Onet zagląda za kulisy życia w miejscu, gdzie codzienność mieszkańców splata się z obecnością amerykańskich żołnierzy.
Wszystko zaczęło się sześć lat temu, kiedy rząd PiS prowadził negocjacje w sprawie stałej obecności wojsk amerykańskich na terenie Polski. Wówczas mówiło się głównie o zachodniej części kraju, z Żaganiem czy Poznaniem jako potencjalnymi lokalizacjami dla baz wojskowych. Rzeszów, leżący na Podkarpaciu, zbyt blisko wschodniej granicy NATO, wydawał się być zbyt ryzykownym wyborem. Jednak wybuch wojny w Ukrainie zmienił wszystko.
Dziś, na terenie lotniska w Jasionce, znajduje się jedna z najważniejszych baz wojsk USA w Europie. Szacuje się, że stacjonuje tam około 10 tysięcy żołnierzy, a liczba ta jest prawdopodobnie wyższa, jeśli uwzględnić pracowników cywilnych z firm wspierających działalność bazy. Newsweek Polska przyjrzał się, jak wygląda życie Amerykanów w Polsce i jak są odbierani przez lokalną społeczność.
- Różnice kulturowe? Nie zauważam - mówi w rozmowie z Onetem jedna z pracownic Biedronki w Jasionce.
- Czasem śmiesznie jest, jak przychodzą do nas pytać, czym są niektóre produkty. Jak wytłumaczyć Amerykanowi czym jest kefir i dlaczego różni się od jogurtu. Raz mieliśmy też śmieszną sytuację, jak jeden taki klient odniósł nam kaszankę, którą kupił na grilla. Stwierdził, że ta kiełbasa jest jakaś zepsuta. Tłumaczyliśmy mu, że to nie kiełbasa, tylko polski specjał z kaszy i krwi. Nie mógł uwierzyć. Ogólnie jednak to są zwykli klienci, z którymi można się dogadać, nawet jak ktoś tylko trochę zna angielski - opowiada.
Miejscowi starają się też wychodzić naprzeciw oczekiwaniom Amerykanów i pomóc im w aklimatyzacji w Polsce. Działające w Jasionce centrum restauracyjno-hotelowe 4 lipca organizowało w swoich ogrodach duży piknik z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości.
Inny hotel reklamuje się przy płocie lotniska, że ma "Simple Restaurant" z burgerami i stekami. Miejsce jest otwarte od "monday - sunday". Cały billboard oczywiście po angielsku.- Do kościoła raczej Amerykanie nie chodzą, choć w sumie... kto wie - mówi w rozmowie z Onetem ks. Michał Leśniara, proboszcz z Jasionki.
Obecność amerykańskich wojskowych nie jest postrzegana przez wszystkich mieszkańców jako pozytyw. Niektórzy obawiają się, że w razie wybuchu konfliktu z Rosją, ich domy będą pierwszym celem dla rosyjskich bomb. Inni wyrażają obawy, że amerykańscy żołnierze nie podlegają polskiemu prawu i nie mogą być pociągani do odpowiedzialności przez polskie sądy.
Źródło: onet.pl