Historyczne bzdury aktywistów. Czym były Hale Mirowskie?
8 października 2020
W najbliższych latach zarówno Hala Mirowska, jak i Hala Gwardii mogą zmienić swój charakter. Oryginalnie były czymś zupełnie innym, niż wydaje się najmłodszym warszawiakom.
Hale Mirowskie zostały wybudowane na przełomie XIX i XX wieku i do II wojny światowej były największym wielkopowierzchniowym obiektem handlowym w Warszawie - to wie każdy, kto choć trochę interesuje się historią miasta. W ubiegłym roku pisaliśmy, że Społem WSS Śródmieście i BBI Development chciałyby przeprowadzić kapitalny remont hali zachodniej, nazywanej Mirowską. Zabytkowy budynek miałby zachować funkcję handlową, ale stać się także miejscem spotkań kulturalnych i towarzyskich.
Podobną rolę przewidziano dla hali wschodniej (Gwardii), należącej do warszawskiego ratusza. W ubiegłym miesiącu samorząd rozpoczął poszukiwanie firmy, która przeprowadzi remont oraz docelowo zajmie się utrzymaniem zabytku i zarządzaniem nim.
Aktywiści są zaniepokojeni
- Historycznie rzecz biorąc obie Hale Mirowskie oraz przylegający do nich bazar to zawsze była ogólnodostępna dla wszystkich i egalitarna przestrzeń - twierdzi stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. - Uważamy, że niezależnie od pełnionej funkcji Hala Gwardii oraz targowisko powinny zachować taki charakter.
W rzeczywistości hale, zbudowane w miejscu rozebranej części Koszar Mirowskich, były czymś całkowicie innym, niż wydaje się aktywistom. Samo opowiadanie o "ogólnodostępnej przestrzeni dla wszystkich" i "egalitarnej przestrzeni" w roku 1902 jest historyczną bzdurą. "Długi wiek dziewiętnasty", jak nazywają historycy lata 1789-1914, nie był epoką równości. Każdy, kogo było na to stać, zatrudniał służbę i to właśnie ona zajmowała się codziennymi zakupami. Halom Mirowskim bliżej było do dzisiejszej Hali Koszyki, niż jakiegokolwiek współczesnego nam bazaru czy marketu. Informacje o tym można znaleźć nawet w książkach popularnonaukowych, nie trzeba sięgać po poważne opracowania historyczne czy źródła z epoki.
Wysokie czynsze, wyższy standard
- Zbudowane ze szkła, żelaza i cegły, chłodzone "kosztownymi maszynami", oświetlone elektrycznością - były symbolem nowoczesnego handlu - czytamy w "Drobnomieszczaństwie w dziewiętnastowiecznej Warszawie" Stefanii Kowalskiej-Glikman. - O nowe miejsca w halach targowych zabiegała zamożniejsza część handlujących. Czynsz dzierżawny był tu wyższy niż na odkrytych targach. Również jakość produktów musiała być przystosowana do standardu klientów zaopatrujących się w halach. Wszystko to wymagało odpowiednich kapitałów.
Warto dodać, że przed I wojną światową warszawski ratusz prowadził całkowicie inną politykę, niż dzisiejszy. W czasach, w których nie istniał podatek dochodowy i VAT a pieniądz oparty był o standard złota, urzędnicy liczyli każdego rubla. Hale targowe były prowadzonym przez magistrat biznesem i, jako biznes, miały przynosić zysk. Ówcześni warszawiacy narzekali, że inwestycja zaczęła się zwracać dopiero w ósmym roku.
- Dopiero od roku 1910 zysk szybkiemi krokami posuwa się ku zwyżce, i dziś są już te halle dla miasta bardzo intratnem przedsiębiorstwem - pisał Henryk Radziszewski. - Dzięki sprężystości nowego administratora (p. Sadowskiego) halle administrowane są dobrze, to też i dochód miasta wzrósł znacznie.
Gdyby oni to słyszeli...
Obok Hal Mirowskich znajdowało się oryginalnie 151 straganów, spośród których w 1911 roku wynajętych było tylko 79. Cena wywoławcza była dla najbiedniejszych kupców zaporowa, zaś ratuszowi niespecjalnie zależało na jej obniżaniu, by nie psuć wysokiego standardu nowoczesnego "centrum handlowego". Na bazarze przy halach handlowano głównie owocami, nabiałem, kurami i... "śniętemi rybami" (dla odróżnienia od żywych, sprzedawanych pod dachem).
Nie obywało się bez konfliktów. Kupcy z Hal Mirowskich lobbowali za odsunięciem tańszej konkurencji jak najdalej od budynków i krytykowali pobliski bazar Janasza. Nie brakowało narzekań na smród "śniętych ryb" a nawet teorii spiskowych głoszących, że miejscowy oberpolicmajster "z niesłychaną pobłażliwością" toleruje unikających opłat Żydów. Gdyby ówcześni warszawiacy usłyszeli, że Hale Mirowskie i ich sąsiedztwo to "ogólnodostępna dla wszystkich i egalitarna przestrzeń", uznaliby to za kiepski żart.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl