Miejscy aktywiści czy groźni komuniści? Szokująca propozycja MJN
4 sierpnia 2020
Miasto Jest Nasze zachwyciło się panującymi w Katalonii rozwiązaniami, pozwalającymi pozbawiać część obywateli prawa do decydowania o swojej własności.
Jak obniżyć ceny wynajmu mieszkań, które - w opinii miejskich aktywistów - są w Warszawie zbyt wysokie? Najbardziej oczywiste byłoby rozpoczęcie od likwidacji podatku od wynajmu nieruchomości, a następnie obserwacja sytuacji na rynku, ale Miasto Jest Nasze woli czerpać wzorce z klasyków... komunizmu. 4 sierpnia aktywiści opublikowali na Facebooku post zachwalający rozwiązania obowiązujące w hiszpańskiej Katalonii, a polegające głównie na sztucznym regulowaniu cen i pozbawianiu obywateli jednego z praw człowieka, tj. prawa własności.
- Nowe prawo, wprowadzone w grudniu 2019 roku pozwala na wykup pustych mieszkań za połowę wartości - pisze MJN. - Barcelona chciałaby, aby nowe przepisy zostały jeszcze bardziej zaostrzone. Władze miasta chcą przekonać władze Katalonii, by prawo do przejmowania nieruchomości dotyczyło mieszkań i domów pustych przez co najmniej 6 miesięcy, a nie, jak obecnie, co najmniej dwa lata.
Jak za Bieruta
Jakie byłyby przykładowe skutki? Odziedziczyliśmy mieszkanie, ale nie mamy pieniędzy na jego remont i wystawienie na wynajem, więc lokal czeka, aż zdobędziemy zdolność kredytową. Po pół roku do naszych drzwi puka urzędnik z informacją, że nasza własność właśnie przepada na rzecz samorządu za kwotę wziętą z sufitu. Podobne rozwiązania stosowano w Polsce tylko raz w historii: zaraz po II wojnie światowej, w czasach stalinizmu. Szybko doprowadziły one kraj do zapaści ekonomicznej, a egzekwowanie absurdalnego prawa nieraz prowadziło do zbrodni.
- U nas już to było, np. zakaz posiadania więcej niż jednego mieszkania, dozwolony metraż, dzielenie mieszkań i kwaterunek - komentuje internauta. - Widzę, że taki powrót do przeszłości się kroi. W dalszej kolejności pewnie i kartki na mięso albo, idąc z duchem czasu, na wegańskie latte.
Aktywiści "odlatują"
Dlaczego MJN powołuje się na przykład Barcelony? Stolica Katalonii mierzy się z zupełnie innymi problemami niż Warszawa, a wysokie ceny mieszkań wynikają tam wprost z gigantycznej liczby turystów, odwiedzających miasto przez cały rok. Warto też dodać, że w Katalonii nigdy nie było gospodarki socjalistycznej i jej mieszkańcy raczej nie zdają sobie sprawy z długofalowych skutków prób regulowania rynku. Osobnym tematem jest fatalna sytuacja gospodarcza całej Hiszpanii, pogrążonej w długach, zmagającej się z wysokim bezrobociem i rozwijającej w minimalnym tempie.
Gdyby aktywiści byli konsekwentni, zaproponowaliby podobne przepisy również dla prywatnych samochodów czy nawet rowerów. Odbieranie nieużywanego auta za rzekomą "połowę wartości", arbitralnie wyznaczoną przez urząd, nie różniłoby się niczym od kradzieży w majestacie prawa, jaką byłoby zabranie właścicielowi pustego mieszkania. Pomysły warszawskich aktywistów przestają być kontrowersyjne (jak zwężanie ulic czy rozbiórka wiaduktu przy Dworcu Centralnym), a zaczynają stawać się bardzo groźne.
(dg)