"Gospodarność" po raz czwarty
7 lipca 2006
Dla większości mieszkańców nie ma znaczenia, kto rządzi ich dzielnicą. Zwłaszcza nowi mieszkańcy nie mają rozeznania. Wiedzą, że jest koalicja PiS z "jakimś lokalnym stowarzyszeniem". Robią wielkie oczy, gdy dowiadują się, że to lokalne stowarzyszenie od początku istnienia nie dało w kolejnych wyborach żadnych szans partiom politycznym.
"Gospodarność" idzie do wyborów sama i jak deklaruje jej szef, wieloletni i jedyny dotąd burmistrz Białołęki, nie zamierza być ani trzecią siłą, ani języczkiem u wagi dla PO i PiS.
- "Gospodarność" jest najstarszą i największą "partią" na Białołęce - mówi Smoczyński. - Nie będziemy wchodzić w żadne układy przed wyborami, bo nie chcemy, żeby partie dyktowały nam, co mamy robić dla Białołęki. Natomiast po wyborach dogadamy się z każdym, kto zechce z nami pracować dla dobra dziel-nicy.
Jerzy Smoczyński twierdzi, że kadra "Gospodarności" jest doświadczona i sprawdzona przez 12 lat, ale nie ukrywa, że trzeba nieco odmłodzić listy wyborcze. Zaprasza młodzież, także spośród nowych mieszkańców dzielnicy, których jest dziś już więcej niż rdzennych białołęczan. Rozważa zorganizowanie czegoś na kształt castingu na listy wyborcze "Gospodarności". - Każdy młody człowiek, który pokaże nam, że ma pomysły, program i wolę działania dla lokalnej społeczności, ma szansę znaleźć się na naszej liście wyborczej - deklaruje Smoczyński. - Nie gwarantujemy politycznych karier w partiach. Jesteśmy ugrupowaniem lokalnym i czekamy na tych, którym leży na sercu dobro Białołęki i chcą dla swojej dzielnicy pracować.
Burmistrz pozytywnie ocenia 12 lat swoich rządów ze zdecydowanym wska-zaniem na pierwsze osiem, gdy kierował samodzielną gminą. - Nie oznacza to, że ostatnie cztery zostały zmarnowane. MPWiK buduje kanalizację na Białołęce, bo zanim wcielono nas do scentralizowanej Warszawy, zdążyliśmy przygotować projekty - mówi Smoczyński, który deklaruje, że chce wygrać kolejne wybory.
Nie będzie to łatwe ze względu na coraz większą polaryzację sceny politycznej i podział PiS-PO oraz znacznie większą liczbę nowych, zwłaszcza napływowych mieszkańców, którzy zupełnie nie orientują się w lokalnych realiach, a nazwiska burmistrza nie znają. Jak będzie, przekonamy się w listopadzie, ale warto przy-pomnieć, że podobne argumenty słyszeliśmy cztery lata temu. Już wtedy "Gospo-darność" miała wystartować z list PO, jednak ta zaproponowała Smoczyńskiemu warunki, których burmistrz nie przyjął, w ostatniej chwili zarejestrował własne listy i... wygrał wybory.
Historia Białołęki nierozerwalnie łączy się z "Gospodarnością", ugrupowaniem wywodzącym się w dużej mierze z miejscowego koła "Solidarności" Rolników Indy-widualnych. Nie ma wątpliwości, że to właśnie owo "stowarzyszenie lokalne" obroniło Białołękę przed totalnym upolitycznieniem samorządu, jakie obserwujemy niemal we wszystkich dzielnicach Warszawy. Władza "Gospodarności" ma na swoim koncie także wiele błędów w planowaniu rozwoju dzielnicy. Mieszkańcy narzekają na brak przedszkoli, placów zabaw, parków. Budownictwo mieszkaniowe postępuje bardzo szybko, samorząd nie nadąża z infrastrukturą.
- Nie będziemy się ukrywać na listach PO - deklaruje wiceburmistrz Tadeusz Semetkowski. - Dwanaście lat historii Białołęki, to wiele sukcesów, ale też wpadki i porażki. "Gospodarność" bierze za wszystko odpowiedzialność. Nie będziemy cho-wać się przed wyborcami.
oko