Fleminga pod naporem
9 czerwca 2006
Permanentnie zrywane kable telefoniczne, płoty niszczone przez zawracające tiry, a nawet uszkodzona skrzynka gazowa, to efekt braku zakazu wjazdu dla wielkich pojazdów na ul. Fleminga od strony Polfy.
Nad Fleminga we wszystkich kierunkach porozwieszane są kable telefoniczne. Straszne partactwo, jak na narodowego operatora, ale mieszkańcy nie liczą na za-kopanie kabli. Chcą, by jak najszybciej stanął zakaz wjazdu dla ciężarówek i in-nych wysokich aut, bo mają dość systematycznie powracającego braku sygnału w telefonach.
- Tiry wjeżdżają tu bez sensu, bo większość z nich musi zawracać albo cofać nie mogąc "złamać się" na skrzyżowaniu - opowiada czytelniczka "Echa". - Przy okazji komuś zniszczyli płot, albo potrącili skrzynkę z licznikiem gazowym. Czy tak trudno postawić znak drogowy? - pyta mieszkanka.
Jednak to, co zwykłym śmiertelnikom wydaje się banalne, nie jest takie łatwe dla zapracowanych urzędników. Jak się dowiedzieliśmy w wydziale infrastruktury urzędu dzielnicy, procedura może potrwać nawet pół roku, bo jeśli stawia się znak drogowy, to trzeba wykonać projekt organizacji ruchu.
Na początek na Fleminga ma się udać urzędniczka wydziału. Musi sprawdzić, czy mieszkańcy mówią prawdę.
pimol