Dlaczego na Duracza nie ma autobusów?
26 lutego 2015
Po jednym ze spotkań samorządu z mieszkańcami, które odbyło się w bibliotece im. Stanisława Staszica, obie strony udały się do swoich samochodów i odjechały. Idąc pieszo na stację metra zacząłem zastanawiać się, dlaczego na ul. Duracza nie ma przystanku autobusowego.
- Obecnie nie planujemy uruchomienia na ul. Duracza komunikacji autobusowej - mówi Magdalena Potocka, rzeczniczka Zarządu Transportu Miejskiego.
A czy ZTM powinien mieć taki plan? Postanowiłem spytać o opinię przechodniów. Tych sprawiających wrażenie zmierzających do metra lub tramwaju, to znaczy: idących szybko. Typowa rozmowa wyglądała z grubsza tak:
- Czy nie dziwi pana, że w tej części Bielan nie ma autobusów?
- Dziwi, powinny być. Mieszkam przy parku i mam tak samo daleko na Słodowiec, jak na Broniewskiego.
- Korzystałby pan z linii, która kursowałaby lokalnie i dałoby się nią dojechać do metra, ratusza itp.?
- Oczywiście, takie 103 i 197 jeżdżą po Bielanach zygzakiem a nas omijają.
- Myślę, że przystanek zmieściłby się przy bibliotece. Trzeba byłoby zlikwidować najwyżej kilka miejsc parkingowych.
- Co? Zlikwidować miejsca parkingowe?! To gdzie my będziemy parkować?!
Podczas spotkania na temat planu zagospodarowania przestrzennego parku Olszyna mieszkańcy, zwłaszcza ci starsi, dość głośno domagali się uwzględnienia w nim kilkudziesięciu nowych miejsc parkingowych na ul. Gąbińskiej, które mogłyby powstać w przyszłości kosztem trawnika, czyli - mówiąc językiem inwestycyjno-ekologicznym - powierzchni czynnej biologicznie. Ekologia i motoryzacja nienawidzą się, od kiedy ta druga przyszła na świat. Na peerelowskich blokowiskach budowanych w czasach, gdy spółdzielnie nie planowały miejsc parkingowych w adekwatnej do dzisiejszego (wyjątkowo wysokiego jak na Europę) poziomu motoryzacji, widać to szczególnie wyraźnie. Albo parking i spacer na stację metra, albo trawniki i autobusy. Nie da się pogodzić tych dwóch koncepcji.
Dominik Gadomski