Białołęka powoli przyzwyczaja nas do nieszablonowego marketingu. Były już rocznice wprowadzenia stanu wojennego, był film reklamowy, proekologiczny film szpiegowski - teraz lokalni urzędnicy śpiewają kolędę!
Oprócz śpiewu - całkiem zbornego, trzeba przyznać - można poczuć magię świąt na obrazach: mieszkaniec starający się o pozwolenie na budowę zyskuje je od powabnych aniołów, ksero obsługują nie mniej uczynne mikołajki a burmistrz wzorem Kliczki na Majdanie walczy o metro na Białołęce. Pozostaje mieć nadzieję, że wygra na punkty, bo nokaut prezydent Warszawy przed wyborami może odbić się czkawką... Zresztą, całkiem niedawno Hanna Gronkiewicz-Waltz była już liczona, ale wstała i podniosła gardę.
Pozostaje tylko życzyć sobie, aby sielskie widoki w ratuszu były codziennością, a nie tylko odświętnym dodatkiem.
(red)