Znowu dekomunizacja ulic? Trzech patronów na Bemowie do wymiany?
20 lipca 2015
Stołeczni radni znów wzięli się za to, co dla wielu mieszkańców jest mało istotne. Po raz kolejny w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat lustrują życiorysy patronów ulic. Ci z lewicowymi poglądami mają zniknąć. Na Bemowie dotyczy to trzech ulic.
Temat dekomunizacji nazw ulic wraca co jakiś czas jak bumerang. Prawicowi radni lustrują życiorysy osób, które zostały w PRL uhonorowane ulicą w stolicy. Pierwsza fala wymiany tabliczek miała miejsce na przełomie lat 80. i 90. - zniknęły wtedy ulice komunistów. Aleja Świerczewskiego to dziś Solidarności, plac Dzierżyńskiego na nowo stał się Bankowym a Juliana Marchlewskiego na Woli zastąpił papież Jan Paweł II. Co kilka lat wymieniane były nazwy kolejnych ulic, których patron miał lewicowy życiorys. Choć radni czynili to z wielką radością, mieszkańcy byli przerażeni kosztami. Poza tablicami z nazwami ulicy czy numerami domów, z własnej kieszeni musieli pokryć koszty wymiany dokumentów czy pieczątek.
Teraz znów nadchodzi kolejna fala dekomunizacji. Olga Johann i Filip Frąckowiak, radni miejscy z Prawa i Sprawiedliwości, przygotowali kolejną listę ulic, które w ich mniemaniu należy usunąć. Okazuje się, że na Bemowie są trzy takie ulice.
Od POW do Sobczaka
Ulica Michała Sobczaka, działacza Komunistycznej Partii Polski, którego rozstrzelali Niemcy, miała przedtem inne nazwy. Osiedle Boernerowo wybudowano w latach trzydziestych dla pracowników Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Lokalne ulice otrzymały nazwy miłe dla ucha sanacyjnych polityków: Aleksandry Piłsudskiej, premiera Aleksandra Prystora czy ministra Boernera. Jedna otrzymała imię Polskiej Organizacji Wojskowej. Do dziś na niektórych domach zachowały się przedwojenne tablice z tą nazwą. Po 1945 roku likwidowano wszystko, co kojarzy się z Piłsudskim i ulicę P.O.W. przemianowano na Ludwika Waryńskiego. Gdy Boernerowo przyłączono do Warszawy, okazało się, że jedna ulica Waryńskiego już jest, dlatego tej na Boernerowie nadano nowego patrona: Michała Sobczaka.
Gdy na terenie dawnego lotniska zbudowane zostało wielkie osiedle mieszkaniowe, wśród miłych nazw, takich jak Orlich Gniazd czy Czerwonych Maków znalazły się także ulice lewicowców: działacza KPP Jana Kędzierskiego czy uczestnika powstania warszawskiego w szeregach Armii Ludowej - Wacława Szadkowskiego. Teraz radni PiS uważają, ze wszyscy trzej nie zasługują na ulice i należy je zmienić. Kilka lat temu przygotowano nawet propozycję następcy dla ulicy Szadkowskiego. Nowym patronem miałby zostać Stanisław Szenic, historyk i autor książkowej monografii cmentarza Powązkowskiego.
Ludzie nie chcą
Przeprowadziliśmy sondę wśród mieszkańców Bemowa, czy uważają dekomunizację ulic za dobry pomysł. Okazuje się, że niekoniecznie. - Radnym chyba się nudzi. Powinni najpierw tu przyjechać i zobaczyć, jak ta ulica wygląda, a nie myśleć o jej nazwie - mówi proszący o anonimowość mieszkaniec ulicy Sobczaka. - Dziura na dziurze. Zachęcam do zainteresowania się nawierzchnią - dodaje. Przeciwni są także mieszkańcy innych ulic. - A kto to w ogóle był ten Kędzierski? - pyta zdziwiona pani Ewa, mieszkanka jednego z bloków. - Nie, nie zgadzam się. Zaczyna się od likwidacji nazw, a jeszcze trochę i kości będą wykopywać na cmentarzu. Poza tym rozumiem, że pani Johann zarobi pieniądze na koszty wymiany dokumentów i zasponsoruje nam tę zabawę? - pyta. Przeciwni są też panowie Wiesław i Bogdan, emeryci, którzy wyszli na spacer z psami. - Szadkowski był powstańcem warszawskim, a to, że był w AL... Każdy jest za jakąś opcją polityczną. Poza tym, żeby to był morderca, jak Beria czy Dzierżyński, to byłbym za usunięciem go. Ale powstaniec? Nie, nie, jesteśmy zdecydowanie przeciw - deklarują.
Pozostaje pytanie, czy radni w ogóle biorą pod uwagę zdanie mieszkańców. Od ćwierćwiecza wygląda na to, że chyba jednak nie. Zwłaszcza, gdy chodzi o nazwy ulic.
Przemysław Burkiewicz