Zginęły, bo je chronimy
24 października 2008
Kilka tygodni temu pisaliśmy o planowanym schwytaniu białołęckich dzików i przewiezieniu ich z dala od ludzkich siedzib. Na początku października pod kołami samochodu na Modlińskiej zginęła locha i cztery warchlaki.
Zapytaliśmy w Lasach Miejskich, czy od założenia odłowni coś się w nią złapało. Karol Podgórski, p.o. dyrektora Lasów Miejskich, odpisał, że do 17 października nie schwytano ani jednego dzika. - Prawdopodobnie ze względu na zmienność szlaków wędrówek dzików, wynikającą z bazy pokarmowej w różnych miejscach Warszawy - domniemywa.
Tymczasem dziki panoszą się na Białołęce coraz bardziej - tylko w ciągu ostat-nich dni widziano je wielokrotnie. Coraz mniej się boją ludzi, coraz chętniej buszują wśród domów, niszczą trawniki i ogródki. Nasza Czytelniczka opowiada, że po wnuczkę do przedszkola chodzi z wielkim, grubym kijem.
Trwa okres ochronny, ale czy naprawdę należy jedynie czekać aż zwierzęta same dadzą się schwytać? Natura z cywilizacją w parze dadzą sobie pewnie radę szybciej - wszak samochodów przez Białołękę jeździ codziennie tysiące. Szanse na to, że któryś z nich rozsmaruje na asfalcie kolejne stadko dzików rosną...
(wt)