Zegarmistrz światła z Legionowa. "Trochę poza czasem"
10 listopada 2016
Zygmunt Śnieżko - zegarmistrz z pięćdziesięcioletnim stażem jest w stanie naprawić każdy, nawet najbardziej skomplikowany zegarek.
W dzisiejszych czasach zegarek wydaje się przeżytkiem. W końcu wszyscy mamy zegarki w telefonach, smartfonach, elektronicznych gadżetach. To po co komu zegarek? Ano, są tacy, którzy wciąż zegarki noszą, pielęgnują, pieszczą... Dobry zegarek dla jednych jest nowoczesną wizytówką, oznaką prestiżu, dla innych nierzadko cenną pamiątką rodzinną. Dla innych wreszcie - na przykład dla mnie - są pięknymi przedmiotami z niedzisiejszą być może, może anachroniczną, ale jednak z duszą.
Zakład przy Jagiellońskiej
Zegarmistrz dla mnie jest tylko jeden - Śnieżko. Ma swój zakład w Legionowie od lat, choć dawniej mieścił się on gdzie indziej niż teraz, przy dawnej PZPR, czyli dziś Piłsudskiego. Chodziłem tam z ojcem, który swoje Atlantiki, Seiko, a nawet radzieckie Slavy traktował z atencją i lubił, żeby wszystko działało jak w przysłowiowym zegarku. I Śnieżko te zegarki naprawiał, czyścił, konserwował, a ja wpatrywałem się, jak zakłada lupę, jak się pochyla nad widocznym zza lady stolikiem, ogląda, coś suwmiarką mierzy, coś reguluje. Podziwiałem narzędzia - czyszczarkę do zegarów, lupy, precyzyjne śrubokręty. Fascynująca była dla mnie przysłowiowa zegarmistrzowska precyzja, jakieś nabożeństwo. Może przesadzam, ale mam słabość do ludzi, którzy lubią to, co robią. A pan Zygmunt lubił. To było widać na pierwszy rzut oka.
Nowoczesna firma i muzeum
Zegarki naprawia od 50 lat. Wcześniej pracował w Serocku, Wyszkowie, na Jagiellońskiej jest już od 20 lat... Pracownia pana Zygmunta przypomina połączenie nowoczesnej firmy i muzeum. Wisi tu sporo starych zegarków, w gablotach sporo nowych, szkło drewno. Trochę wczoraj, trochę dziś, trochę poza czasem.
Przynoszę stary zegar kupiony na pchlim targu. Piękny, kominkowy, rzeźbiony, z wahadłem. Nie spodobał się jednemu z moich kotów, no i nieszczęście. Pan Zygmunt rozbiera zegar na części, wszystkie fotografuje. Mówi, że naprawa takich zegarów średnio się opłaca, bo roboty może być mnóstwo i koszt większy niż kupienie podobnego na pchlim targu. - Taki zegar to i dla mnie święto.... Wie pan, czym ja się na co dzień zajmuję? - macha ręką. - Wymianą baterii - odpowiada sam sobie. Narzeka na tandetę, mówi, że starych albo nowych, ale dobrych zegarków coraz mniej klienci przynoszą. A przychodzą z tanią chińszczyzną, na dobrą sprawę jednorazowego użytku. Trzeba było się przestawić, dostosować do potrzeb rynku. Dlatego też firma Piaścik - Śnieżko, w której pan Zygmunt jest dziś wspólnikiem od 20 lat, zajmuje się też sprzedażą zegarków szwajcarskich i japońskich, pasków, bransolet, baterii oraz innych akcesoriów do zegarków. No a pan Zygmunt wciąż naprawia...
Mój zegar odebrałem po tygodniu. Chodzi do dziś, chociaż jakby odrobinę się spóźnia, więc trzeba będzie zanieść. Oczywiście do Śnieżki, choć trochę mi głupio, bo drugi zakład zegarmistrzowski na rogu Piłsudskiego i Kościuszki też lubię. Byłem tam dwa razy i nie powiem - pełen profesjonalizm. Ale jednak tradycja rodzinna to tradycja. Pójdę do Śnieżki.
(wk)