Z dzieckiem po prośbie
5 lipca 2007
Nagabują w kawiarnianych ogródkach, podchodzą do samochodów stojących na światłach. Wywołują irytację, ale i współczucie. Zwłaszcza, gdy z ramienia zwisa na pół śpiące dziecko.
Strażnicy odwracają wzrok
Straż miejska i policja reagują niechętnie, gdy wzywa się ich, by przepłoszyli natrętów nagabujących ludzi chcących spokojnie wypić sok w kawiarnianych ogródkach. Pozostają też mało aktywni w walce z "parkingowymi" i żebrzącymi na ruchliwych skrzyżowaniach. To dziwne, bo żebranie jest wykroczeniem, podobnie jak wchodzenie na jezdnię w miejscu niedozwolonym. "Zwykły" warszawiak za przebiegnięcie jezdni poza pasami dostaje mandat. Żebracy wałęsają się po drogach całymi godzinami, w miejscach znanych wszystkim, także stróżom prawa. Jednak są jakoś dla nich niewidzialni.Zawód jak inne
Fala żebractwa ponownie zalała Polskę w latach 90. Jak się dziś szacuje, żebraków jest około stu tysięcy. Co trzeci to obcokrajowiec. W kilku miastach Polski podjęto zdecydowane działania, by im pomóc. Pionierem w tej walce jest Poznań, gdzie od 1996 roku w Policealnej Szkole Pracowników Służb Społecznych na dużą skalę prowadzi się badania żebractwa. Wnioski? Żebractwo to zawód. Większość osób, którym proponowano pomoc, odmawiała jej przyjęcia. Podobnie było w Krakowie, gdzie opieka społeczna chciała pomóc 80 żebrakom. Okazane wsparcie zgodził się przyjąć tylko jeden rencista. Dziwne? Nie, skoro żebrak jest w stanie zarobić znacznie więcej niż minimum socjalne, to żaden program pomocy nie zmusi go do rezygnacji z intratnej profesji. To profesjonaliści. 60% żebrze dłużej niż dwa lata, a co dziesiąty - ponad siedem lat. Stolica przyciąga - tu zjeżdżają poszukiwacze jałmużny z całej Polski, ostatnio także z Europy Wschodniej. Wśród żebraków, jak wśród ulicznic, istnieje niepisane prawo rewiru. I oni też mają swoich opiekunów, którym oddają część "zarobków".Na chore dziecko
Klęczą, siedzą ze spuszczona głową, a obok śpi maleństwo. Albo pchają inwalidzki wózek wzdłuż ruchliwego skrzyżowania, zwykle mają kartkę z napisem "na ope-rację dziecka". Jeśli widzimy dziecko włączone w proceder żebractwa - reagujmy! Nie można wykorzystywać dzieci do żebractwa, to przemoc nad nimi. Na mrozie czy w upale są narażone na utratę zdrowia. Polskie prawo karne uznaje żebranie oraz wciąganie w to osób zależnych za wykroczenie z art. 104 kodeksu wykroczeń - "kto skłania do żebrania małoletniego lub osobę bezradną lub pozostającą w stosunku zależności od niego, lub oddaną pod jego opiekę, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny". Może też mieć zastosowanie art. 106 tegoż kodeksu - "kto mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat siedmiu, dopuszcza do jego przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia i życia podlega karze grzywny lub karze nagany". Dzwońmy po straż miejską albo policję. I nalegajmy, by służby mundurowe przyjechały na wskazane skrzyżowania i podjęły interwencję, nawet podała rodziców do sądu, np. za zmuszanie dzieci do pracy, wówczas grozi im kara do 1500 zł grzywny. W stosunku do cudzoziemców policja dysponuje ponadto drastycznym środkiem wydalenia z kraju.Jak wynika z przeprowadzonych badań, pewna grupa żebrzących (osoby kale-kie, chore umysłowo oraz dzieci) została nakłoniona do tego przez swoich bliskich krewnych. W Poznaniu rumuńskie żebraczki stworzyły nawet spółdzielnię, gdzie za drobną opłatą można było wypożyczyć dziecko. Czy tylko w Poznaniu? I czy tylko rumuńskie?
Agnieszka Kuncewicz