Wyprowadzili kierowcę w kajdankach. "Miałem łzy w oczach"
9 lipca 2020
63-letni pracownik MZA został potraktowany jak groźny przestępca. Powód? Błędne wskazanie testu na obecność narkotyków.
Sytuację wokół warszawskich kierowców autobusów trudno określić już innym słowem, niż nagonka. 9 lipca Miejskie Zakłady Autobusowe poinformowały, że ich 63-letni pracownik Zbigniew Kogut został w środę wyprowadzony w kajdankach.
- Rutynowa kontrola wykazała niejednoznaczny wynik na obecność narkotyków - informuje MZA.
Kierowca: "Nie jestem narkomanem". Hejt zalewa Warszawę
Wystarczyły dwa wypadki, by kierowcy autobusów stali się ofiarami nagonki ze strony pasażerów.
- To, co stało się potem, mrozi krew w żyłach.
Kierowca w kajdankach
Na opublikowanym przez przewoźnika 8-minutowym nagraniu kierowca opowiada o szczegółach zatrzymania. Gdy przyjechał na pętlę, został poproszony przez policjantów drogówki o poddanie się testowi na obecność narkotyków. Ponieważ wyniki były niejasne, funkcjonariusze przeprowadzili aż cztery próby. każda wykazała co innego. 63-latek został zabrany na komendę, następnie do domu, gdzie przeprowadzono rewizję, potem do Szpitala Praskiego na badanie krwi, a wreszcie do Szpitala Wolskiego na badanie moczu. Jeszcze przed otrzymaniem wyników policjanci zatrzymali 63-latka i z niewiadomego powodu założyli mu kajdanki. Mężczyzna spędził w areszcie 24 godziny.
- Mówili, że mają polecenia i muszą je wykonywać - opowiada kierowca. - Pod blokiem w kajdankach. Przecież nikogo nie zabiłem, a postępowali ze mną jak z najgorszym przestępcą. Pokazały mi się łzy w oczach. Nie było to przyjemne. Te próbki nie są warte niczego.
Ostatecznie okazało się, że doszło do pomyłki: narkotest najprawdopodobniej pomylił przyjmowane przez mężczyznę leki z amfetaminą. Kierowca na razie nie doczekał się oficjalnych przeprosin ze strony Komendy Stołecznej Policji.
(dg)
.