Światła na Lucerny nie sprawdzają się. Będą zdemontowane
23 maja 2013
Ulica Lucerny do bezpiecznych raczej nie należy. Jej długie i proste odcinki zachęcały wielu kierowców do znacznego przekraczania prędkości i niebezpiecznych manewrów. Doszło nawet do kilku śmiertelnych wypadków, których ofiarami byli piesi. Pomyślano więc o odpowiednim rozwiązaniu.
Czy sygnalizatory spełniają swoje zadanie? Jak skuteczność metody ocenia Zarząd Dróg Miejskich, który jest administratorem drogi?
- Z naszych obserwacji wynika, że początkowo do sygnalizacji nie stosowało się tylko ok. 10 proc. kierowców - mówi rzeczniczka ZDM Karolina Gałecka. - Nasze badania pokazują jednoznacznie, że po zamontowaniu sygnalizacji poprawiło się bezpieczeństwo i spadła liczba wypadków, w tym śmiertelnych.
Wypadkowe statystyki
W czasie trzech lat przed zastosowaniem sygnalizacji świetlnej na ul. Lucerny zdarzyły się cztery wypadki. Ucierpiały w nich cztery osoby, dwie poniosły śmierć na miejscu (piesza na przejściu i rowerzysta będący sprawcą wypadku). Po zainstalowaniu sygnalizacji nastąpiła poprawa bezpieczeństwa: w roku 2010 zanotowano tu jeden wypadek z udziałem pieszego, w roku 2011 nie było już ani jednego. W 2012 r. na Lucerny doszło do czterech wypadków, w tym jednego śmiertelnego (najechanie na barierę na skutek niedostosowania prędkości do warunków ruchu). Czy to sukces rozwiązania? Trudno ocenić, skoro w 2012 r. doszło znów do czterech wypadków, w tym jednego śmiertelnego (najechanie na barierę na skutek niedostosowania prędkości do warunków ruchu).
- Ponowny wzrost liczby wypadków był spowodowany tym, że kierowcy przyzwyczaili się do sygnalizacji i zwiększyła się liczba kierowców, którzy nie respektowali światła czerwonego - ocenia Karolina Gałecka z ZDM.
Piratom "wisi" czerwone
Temat sygnalizacji na Lucerny pojawia się także wśród internautów dyskutujących i wyrażających swoje wątpliwości co do jej skuteczności.
- Czy można tak ustawić światła, żeby zatrzymywały piratów drogowych, a nie Bogu ducha winnych kierowców poruszających się prawidłowo, ale zmuszonych do zatrzymania, bo właśnie pirat "wywołał" czerwone i popędził dalej? - pyta internautka Wawerka.
Odpowiada jej od razu Pirat: - Te światełka są dla ludzi dobrej woli. Ich lokalizacja sprawia, że przejechanie na czerwonym (co byłoby trudne do udowodnienia) nie powoduje takich sytuacji, jak przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle (czego efektem jest np. zderzenie z pojazdem, który ma zielone). Piratom to wisi, a zatrzymują się tylko zwykli użytkownicy - stwierdza internauta.
Będą zmiany?
Choć niewątpliwie na ulicy Lucerny zrobiło się bezpieczniej i ruch się uspokoił, to jednak wciąż zdarzają się kierowcy, którzy ignorują czerwone światło. Wystarczyło zatrzymać się dosłownie na kilka minut w okolicy sygnalizatora, by okiem aparatu fotograficznego "upolować" paru drogowych piratów. Czy ZDM dostrzega ten problem?
- Wszystkie ulice, które są w naszym zarządzie, są przez nas monitorowane - mówi rzeczniczka. - Sprawdzamy, gdzie należy dokonać modyfikacji, gdzie zmienić element bezpieczeństwa, wprowadzić zamiast sygnalizacji progi lub azyle. Bezpieczeństwo ruchu drogowego wymaga nieustannej kontroli. Element, który został wprowadzony trzy lata temu i spełniał swoją funkcję, niekoniecznie może taką funkcje spełniać teraz. Dlatego podjęliśmy decyzję o demontażu sygnalizacji. W tym roku na ul. Lucerny zostanie wprowadzony nowy element bezpieczeństwa ruchu. Jaki? Jesteśmy w trakcie badań i analiz - wyjaśnia Karolina Gałecka.
Sławomir Bączyński