Spadkobiercy chcą osiedla Przyjaźń
19 listopada 2012
Budowa Skweru Sportów Miejskich na osiedlu Przyjaźń została w ostatniej chwili przeniesiona, ponieważ zgłosili się spadkobiercy tych terenów. - Nie chodzi o niewielki plac, tylko o całe osiedle - informuje Michał Łukasik, rzecznik urzędu dzielnicy. Jest o co walczyć, bo wartość nieruchomości przekracza 160 mln zł. Czy oznacza to zagrożenie dla wieloletnich mieszkańców?
- Słyszeliśmy o spadkobiercach, ale chodziło raczej o tereny przy torach kolejowych, na miejscu gdzie jeszcze niedawno były pola, a teraz stoją bloki. Gdyby się okazało, że chodzi o nas, to byłaby to fatalna wiadomość, bo mogłoby to pokrzyżować nasze plany. Słyszeliśmy o takich przypadkach, że zgłaszają się spadkobiercy tylko po to, by zepsuć coś innym. Nad nami i tak wisi wprowadzenie poprawek do ustawy o prawach lokatorów, która za kilka lat mogłaby nam wszystko utrudnić. Przewiduje bowiem, że jedna osoba nie może mieszkać na 50 m2, a powierzchnia naszych domków to ponad 80. Domki jednorodzinne zajmują 34 hektary powierzchni osiedla, co stanowi mniej więcej jedną czwartą. Mamy nadzieję, że te zakusy w nas nie uderzą - mówi Magdalena Chechlińska, przewodnicząca rady osiedla.
Fala roszczeń?
Czy zagrożenie dla ludzi (niektórych) mieszkających tam od kilkudziesięciu lat, mimo braku prawa własności, nie jest jednak realne?
- Bemowo jest specyficzne, bo 90 procent dzielnicy powstało na terenach komuś odebranych. Są kancelarie prawne zajmujące się wyszukiwaniem osób mających podstawy do takich starań. Dlatego przenieśliśmy Skwer Sportów Miejskich, żeby nawet za kilkadziesiąt lat nie mieć z tego tytułu kłopotów.
- Ciekawe, co zrobiłby taki spadkobierca, gdyby nas przejął? Musiano by zapewnić nam lokale zastępcze, ale ja dziękuję za przykładowe dwa pokoje na Tarchominie. W grudniu mamy zebranie mieszkańców - mówi Magdalena Chechlińska.
W czerwcu ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że właściciele wszystkich nieruchomości, które przeszły na własność miasta na podstawie dekretu Bieruta z 1945 roku, jeżeli stało się to po 1958, powinni mieć prawo do odszkodowań. Dekret nie ustalał jednak w jaki sposób miałoby to się odbywać.
W ten sposób na własność Warszawy przeszło 40 tys. prywatnych gruntów. Teraz miasto rocznie wypłaca spadkobiercom od 250 do 600 mln zł odszkodowań. Na lata 2013-2014 przeznaczono na ten cel kolejne 426 mln. Tymczasem szacuje się, że roszczenia opiewają na kwotę 1,4 mld zł. Posłowie i senatorowie pracują nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej. Bez niej miasto sobie nie poradzi.
mac