REKLAMA

Puls Warszawy

historia »

 

"Smutna doba, często śnieżna". Zaduszki w dawnej Warszawie

  2 listopada 2019

alt='"Smutna doba, często śnieżna". Zaduszki w dawnej Warszawie'
źródło: Wikimedia Commons / Aw58

Tłumy na Powązkach, zatłoczone tramwaje i... cmentarz przy Nowogrodzkiej. Jak spędzali pierwsze dni listopada nasi przodkowie?

REKLAMA

Gdyby zapytać warszawiaków, który cmentarz w mieście jest najciekawszy i najbardziej wart odwiedzenia, z pewnością wskażą na Stare Powązki. 200 lat temu odpowiadały one raczej dzisiejszemu cmentarzowi Północnemu. Nekropolia była jeszcze młoda (założona oficjalnie w 1792 roku) i w świadomości mieszkańców znajdowała się "pod miastem", poza granicą wyznaczoną przez okopy Lubomirskiego. Cmentarz wśród bloków. Tu spoczywa ikona piosenki Cmentarz wśród bloków. Tu spoczywa ikona piosenki
Gdy powstawała ta nekropolia, Warszawa kończyła się rogatkach marymonckich a Wawrzyszew i Chomiczówka były wsiami.

Niezwykły cmentarz w Warszawie. "Tu spoczywają bałwochwalcy" Niezwykły cmentarz w Warszawie. "Tu spoczywają bałwochwalcy"
Nie da się tam bezpiecznie wejść; widać go najlepiej z okien SKM-ki. Cmentarz choleryczny na granicy Pragi i Targówka to niesamowite miejsce.
Zdecydowanie bardziej reprezentacyjny był zapomniany już cmentarz Świętokrzyski, znajdujący się w rejonie Nowogrodzkiej, Emilii Plater i Wspólnej. W roku 1836 został on zamknięty dla nowych pochówków, a 23 lata później zlikwidowany.

- Najrzewniejszy widok dnia tego wieczorem przedstawiały zawsze cmentarze warszawskie, jak Świętokrzyski, tak i Powązki - wspominał po latach pisarz i dziennikarz Kazimierz Wójcicki (1807-1879). - Smutna to doba grubej jesieni, zimna, często i śnieżna. Wedle dawnego zwyczaju, na grobach zapalano lampki i świece w pomroce wieczornej, a prawie przez noc całą błyszczała świetlna iluminacya w tych grodach zmarłych. Dziwny, przejmujący do głębi, przedstawiał się wonczas obraz! Te migotliwe światełka lamp różnobarwnych, te migające świec płomyki, co rozświecają ciemny horyzont i w drżących cieniach się rozściełają, zdaje się jakby z otwartych mogił, podlatywały duchy tych, co tu od dawna kośćmi użyźnili te nieplenne wydmy piaszczyste. Cisza wokoło głęboka, zaledwie przerywana skrzypem piasku lub śniegu pod nogami przechodnia, czasem przytłumionym szeptem modlitwy, jękiem z piersi, płaczem i łkaniem, łączyły się zgodnie w jeden obraz pełen niewysłowionej rzewności!

Początki "masówki"?

XIX-wieczna Warszawa rozwijała się szybko. W ciągu dwóch pokoleń w latach 1830-1880 liczba mieszkańców wzrosła trzykrotnie, zbliżając się do 400 tysięcy. W latach 80. w mieście stały już latarnie gazowe, istniały linie telefoniczne i kursowały tramwaje konne. Głęboka cisza z czasów młodości Wójcickiego odeszła do przeszłości.

- Święto umarłych, tak zwane "Zaduszki" rozpoczęto uroczyście obchodzić jeszcze w wigilię odwiedzaniem cmentarza - donosił 4 listopada 1882 roku "Tygodnik Ilustrowany". - W dzień Wszystkich Świętych na Powązkach w godzinach popołudniowych znalazło się do 30 tys. osób, strojących mogiły ukochanych i przygotowujących lampki na dzień następny. W same "Zaduszki" tłumy wzrosły w czwórnasób, a kilkakroćstotysięczna ludność miasta od rana do późnego wieczora sunęła w stronę Powązek, aby uczcić pamięć zmarłych, popłakać nad grobami, pożalić się cieniom tych, którzy do zimnej ziemi zabrali ze sobą wiele naszej radości.

Jak donosił tygodnik, zarząd "kolei konnej" wysłał na ulice kilkanaście dodatkowych wagonów, ale "niewiele to pomogło". Gdy niedoszli pasażerowie zobaczyli, jaki tłok panuje w tramwajach konnych, przed bramą Powązek niemal doszło do zamieszek.

Wstąp do księgarni

"Cmentarz płonął ogniem"

- Chyba nie było w mieście naszem żywego człowieka, któryby w Zaduszki tylko co minione nie zajrzał na Cmentarz Powązkowski - pisała ta sama redakcja trzy lata później. - Nie pamiętamy tak licznych tłumów odwiedzających mogiłki, jak w tym roku. We dnie snuły się one wężem po wszystkich alejach i ścieżkach, wieczorem napełniały po brzegi cmentarz, który, oświetlony lampkami i świecami na grobach, płonął ogniem i łunę ku niebiosom przesyłał.

Według "Tygodnika" tłumy warszawiaków spacerowały w ciszy, od czasu do czasu przerywanej okrzykami "natrętnego żebractwa". Redakcja z lubością opisywała postacie żebraków ("niejedno oko gorzałką przyćmione"), wzywała do wyrzucania ich z Powązek i ostrzegała przed złodziejami, kradnącymi z grobów wieńce. Nie zabrakło też słów krytyki pod adresem niewychowanej młodzieży, której symbolem stał się młody warszawiak, bezwstydnie... czytający książkę Emile'a Zoli.

- Cmentarz Powązkowski, po tej uroczystości nieboszczyków, przez dłuższy czas do porządku przyjść nie może - relacjonował "Tygodnik". - Dzieje się z nim tak, jak z Ogrodem Saskim po loteryi fantowej. W natłoku, w ścisku niepodobna uniknąć zdeptania mogił, uszkodzenia krzewów i kwiatów...

Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl

.
 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje w Pulsie Warszawy

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane w Pulsie Warszawy

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024