Rabusie czy odkrywcy?
21 marca 2008
Cenne odkrycie archeologiczne w Jadwisinie było dziełem "rabusia"!
Człowiek z wykrywaczem
Ludzie z wykrywaczami metalu to plaga nie tylko w powiecie legionowskim. Pół bie-dy, jeśli poszukując "skarbów" przeczesują las czy pola. Gorzej, gdy zapuszczają się na stanowiska archeologiczne i tam wykopują zabytki. To, że takie zachowania są niezgodne z prawem ma uświadomić najnowsza wystawa w legionowskim Muzeum Historycznym. - Osobę, która wykopuje i kolekcjonuje zabytki archeolo-giczne możemy porównać do kogoś, kto wycina część cennego dokumentu, opra-wia ją w ramki i wiesza u siebie w domu - tłumaczy archeolog z Muzeum Historycz-nego Wawrzyniec Orliński. - Dla własnej przyjemności niszczy dokument i potem ani on, ani znalazca reszty dokumentu nie mogą poznać całości pisma.Jeśli jest się w stanie dokładnie określić, gdzie rzecz została znaleziona, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli archeolog nie może poznać kontekstu znaleziska. Niewiele zyskuje na tym nauka.
Tak jest właśnie z zabytkami i stanowiskami archeologicznymi, które są nie-odtwarzalne. Polska w czasie wojennych zawieruch straciła ogromną liczbę za-bytków. Poszukiwacze-rabusie dodatkowo przyczyniają się do zubożenia naszego narodowego dziedzictwa. Tego typu "kolekcjonerzy" czują się bezkarni, upłynniają tzw. "fanty" na przykład na aukcjach internetowych. Policja rzadko kogoś łapie, mimo że jest specjalna komórka do wykrywania przestępstw przeciwko zabytkom. Funkcjonariusze zajmują się jednak raczej kradzieżami dzieł sztuki. Poza tym pra-cują w określonych godzinach. Tymczasem najwięcej zabytków jest sprzedawanych w weekendy i wieczorami. Często pod hasłem "likwidacja starej kolekcji dziadka". Za to nikt na pewno nie będzie ukarany gdyż takie przestępstwo trudno jest udo-wodnić. Coraz częściej poszukiwacze wywożą zabytki za granicę. W Niemczech za naczynia gliniane, które wydobywane są na terenach starych cmentarzysk na Śląsku, można dostać 200-300 euro. Po wejściu Polski do strefy Schengen tego typu handel jest jeszcze łatwiejszy.
Poszukiwacze chcą dotrzeć wszędzie. Na prowadzonych od zeszłego roku wy-kopaliskach w Jadwisinie pewnego dnia "poszukiwacz skarbów" wszedł z wykrywa-czem w sam środek cennego znaleziska - pieca wapienniczego. Mogło dojść do uszkodzenia zabytku!
Czasem zdarza się, że poszukiwaczom odbierane są przedmioty stanowiące kolekcje zabytków archeologicznych. Takie eksponaty można zobaczyć w legio-nowskim muzeum, w specjalnej gablocie.
Sensacyjne odkrycie w Jadwisinie
Tajemnicą poliszynela jest, że pozostałości po dawnych osadach, czy też osadzie w Jadwisinie znalazł właśnie lokalny "poszukiwacz skarbów". Najstarsze znaleziska z tego rejonu datuje się na czasy młodszej epoki kamienia - neolitu. Lokalny pasjo-nat historii, odkrywca tego miejsca buntuje się przeciwko nazywaniu go "rabu-siem". Nie przeczesywał on stanowisk archeologicznych, poszukiwał na terenie pól należących do Instytutu Aklimatyzacji i Hodowli Roślin pamiątek po stacjonującej w Twierdzy Zegrze armii rosyjskiej.Przypadkowo znalazł kilka porozrzucanych po dużym terenie przedmiotów archeologicznych, jednak pochodzenie tych przedmiotów zaczęło układać się w jedną całość. Poszukiwacz, jako osoba odpowiedzialna, postanowił chronić to miejsce i zgłosić swe odkrycie służbom archeologicznym. Jednak na drodze do zgłoszenia jego odkryć stanął paradoks prawny - w myśl prawa poszukiwacz jest złodziejem!
Na szczęście znalazły się osoby, które potwierdziły przypuszczenia poszukiwa-cza i zdawały sobie sprawę z wagi odkrycia. Rozpoczęto wykopaliska. Pomógł sa-morząd Serocka.
Archeolodzy pod kierunkiem Wawrzyńca Orlińskiego wydobyli elementy cera-miki, elementy ozdób metalowych, monety z czasów rzymskich (datowane na I - III w. n.e.). Natrafiono też na pozostałości mieszkalnego obiektu namiotowego, piec wapienniczy, a nawet narzędzia krzemienne z czasów neolitycznych. - W tym roku będziemy kontynuowali wykopaliska - mówi Wawrzyniec Orliński.
Odkrywca osady, pasjonat historii lokalnej, jak sam przyznaje nie myśli o sła-wie. Marzy, żeby mieszkańcy Jadwisina nie postrzegali swojego miejsca zamieszka-nia jako popegeerowskiej wsi, tylko poznali jego bogatą historię. - Niedaleko w Zegrzynku są pozostałości po młynie parowym wybudowanym w 1859 roku, w lesie ślady domostw stanowiących osadę fabryczną. Są to miejsca zapomniane, lecz sta-nowiące świadectwo naszej lokalnej historii, chciałbym poznać ją lepiej, wydobyć na światło dzienne i pokazać innym - przyznaje poszukiwacz.
Jak do tej pory najbardziej znanymi obiektami historycznymi w okolicy Jadwi-sina są pałac, siedziba rodu Radziwiłłów, ruiny dworku, w którym mieszkał Jerzy Szaniawski, jednak całkiem niedawno działo się tu o wiele więcej!
Poszukiwacz proponuje, aby Muzeum Historyczne w Legionowie mogło stworzyć prezentację na temat wykopalisk w Jadwisinie i pokazywać ją w szkołach. Archeolog Wawrzyniec Orliński też jest zapalony do tego pomysłu. Być może uda się go zrealizować jeszcze przed wakacjami.
Pozytywną wiadomością dla miłośników lokalnej historii gminy Serock są plany burmistrza Sylwestra Sokolnickiego. Od pewnego czasu słyszymy sygnały z urzędu miasta o zamiarach stworzenia lokalnej izby historycznej. Jak prywatnie przyznają obaj panowie, są gotowi w każdej chwili wesprzeć działania Serocka. - Chciałbym przy pomocy urzędu zorganizować wystawę o zapomnianej historii, o ludziach, któ-rzy w tym miejscu na przestrzeni wieków żyli i umierali - mówi odkrywca jadwi-sińskiej osady.
Źli czy dobrzy?
Obowiązujące w Polsce przepisy to miecz obosieczny. Teoretycznie mają godzić w rabusiów historii, ale w praktyce godzą także w autentycznych pasjonatów, którzy mogliby przyczynić się do odkrycia ciekawych obszarów historii. Przykładem jest Jadwisin.Milena Zawiślińska