Punki terroryzowały Bielany. "Wyłapaliśmy wszystkich"
19 maja 2015
Na Bielanach nie zawsze było bezpiecznie. Trzydzieści lat temu milicja zwalczała młodocianych bandziorów, którzy napadali na mieszkańców Chomiczówki i Młocin. Na domiar złego pojawiły się grupy wystylizowane na zachodnią młodzież: skinheadzi i punki. - Wyłapaliśmy wszystkich - meldował w "Expressie Wieczornym" kpt. Janusz Dyda z żoliborskiego Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych.
Według doniesień ówczesnych dziennikarzy, młodociani bandyci co rusz napadali na spokojnych żoliborzan (w PRL Bielany były częścią dzielnicy Żoliborz). Dramatyczne relacje mroziły krew w żyłach czytelnikom stołecznej prasy. "I tak grupa pięciu młodych chłopców w wieku od 15 do 19 lat po wypiciu alkoholu rozpoczęła rozbójniczy rajd od napadu w godzinach wieczornych na przechodnia na ul. Marymonckiej. Mężczyzna został ciężko pobity i obrabowany. Grupa podążyła następnie na ul. Wrzeciono, gdzie znów pobito przechodnia, zabrano mu kożuch, zegarek itd. Pod barem "Hutnik" napadnięto mężczyznę, który w wyniku bestialskiego skatowania znalazł się w szpitalu. Ma m.in. złamaną szczękę" - donosił "Express Wieczorny". Następnie bandyci przenieśli się na ulice Conrada, Kwitnącą i Bogusławskiego, gdzie atakowali ludzi. Jednego obywatela zostawili... w slipach!
Miss punk
Milicja naturalnie wyłapała wszystkich łobuzów, ale w tym samym czasie na Marymonckiej przestępczą działalność rozpoczęła grupa agresywnych punków. "W jej skład wchodziła 16-letnia "miss punk" oraz pięciu chłopców w wieku od 16 do 17 lat. Całe towarzystwo odpowiednio ostrzyżone i wysmarowane pastą usztywniającą włosy. Zaatakowali oni przechodnia, znęcając się nad nim w wyjątkowo brutalny sposób. - Zorganizowaliśmy blokadę - mówi naczelnik Wydziału Kryminalnego Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych na Żoliborzu kpt. Janusz Dyda. - Do akcji przeczesywania terenu skierowaliśmy dodatkowe radiowozy ze Śródmieścia i Woli. Wyłapaliśmy wszystkich, zanim doszło do dalszych ekscesów. Dwóch zatrzymanych było już notowanych za przestępstwa" - relacjonował popularny "Expressiak". Dostali surowe wyroki, a popołudniówka narzekała, że wśród młodzieży jest zatrważająco dużo agresji. Wzorując się na zachodnich "punkach" i "skinheadsach" młodzi korzystali jedynie z prawa pięści. I okazało się, że rodzice gagatków to "porządni, ciężko pracujący ludzie, dla których ekscesy synów były szokiem".
Przemysław Burkiewicz