REKLAMA

Puls Warszawy

różne

 

Prascy harcerze mają bohaterów

  3 kwietnia 2007

Praski hufiec harcerzy po trzyletnich przygotowaniach otrzymał w niedzielę 25 marca imię Wigierczyków i prawo posiadania sztandaru, który poświęcił arcybiskup praski Sławoj Leszek Głódź.

REKLAMA


Autor jest harcmistrzem, wychowawcą młodzieży, wiceprzewodniczącym rady dzielnicy Targówek
Wigierczycy to grupa przedwojennych, wybitnych ins-truktorów harcerskich i twórców Batalionu "Wigry" w czasie Powstania Warszawskiego. Przed II wojną świa-tową w środowisku harcerskim byli znani z organizacji kursów instruktorskich nad jeziorem Wigry. Kursy, orga-nizowane w dzikiej suwalskiej puszczy, uczyły pokory wobec praw przyrody i wywierały na uczestnikach swo-iste piętno. Panowała na nich ujmująca atmosfera autentycznego braterstwa między kadrą a uczestnikami. Siła oddziaływania na młodych instruktorów była tak wielka, że wigierczycy stworzyli nieformalne środowisko i utrzymywali bliskie kontakty wiele lat po zakończeniu obozu. Dbałość o poziom ideowy młodych instruktorów i o wyszkolenie w technikach harcerskich są dla nas wzo-rem do naśladowania w pracy harcerskiej i instruktors-kiej.

Przyjmując to imię pragniemy wyrazić swój podziw dla wigierczyków, dla mo-zołu wkładanego w codzienną służbę harcerską i dla słynnych kursów wigierskich Chorągwi Warszawskiej i Mazowieckiej. Chcemy wspomnieć hm. Władysława Lud-wiga - niezwykły autorytet i wybitnego instruktora, jak też Eugeniusza Konopackie-go "Trzaskę", Witolda Sosnowskiego "Witolda", Czesława Tomasika "Czesława" czy w końcu Romana Kaczorowskiego "Prokopa". Pamiętamy, że kursy odbywały się w Cimochowiźnie, w miejscu, które wcześniej obrała na obóz jedna z naszych pras-kich drużyn. Instruktorami na kursach byli również harcerze ówczesnego hufca Praga - m.in. Stanisław Lange, Wacław Błaszczyk.

Jednocześnie chcemy oddać cześć członkom Organizacji Harcerskiej "Wigry", która miała spełniać rolę organizacji kadrowej i wspierała szkolenie wojskowe w Szarych Szeregach i Batalionu Harcerskiego "Wigry". Pamiętamy, że w składzie "Wigier" znalazło się wielu harcerzy praskich drużyn harcerskich oraz uczniów i absolwentów szkół praskich nie będących harcerzami.

Zuchy, harcerze, wędrownicy oraz instruktorzy hufca do tego wydarzenia przy-gotowywali się przez ostatnie dwa lata, realizując zadania Kampanii "Bohater". W czasie poznawania naszego kandydata na bohatera odbyło się wiele różnych przed-sięwzięć w ramach kampanii, m.in. spotkania z kombatantami Batalionu AK "Wigry", wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego, gra miejska o tematyce powstańczej oraz cykl zajęć poświęcony pracy z bohaterem realizowany na letnich obozach. W czasie naszych przygotowań oraz przyszłej pracy z bohaterem szczególny nacisk chcemy położyć na utrzymanie wysokiego poziomu kształcenia naszych instruktorów, wzorując się na dorobku wigierczyków.

W codziennej służbie na naszej harcerskiej drodze potrzebujemy autorytetów. W naszych działaniach często przywołujemy pamięć bohaterów - ludzi, których uznajemy za godnych naśladowania. Stawiamy ich sobie i swoim podopiecznym za wzór.

Postaci zasłużonych dla harcerstwa, uznawanych przez ogół polskich harcerzy za bohaterów jest wiele. Założyciele ruchu skautowego: generał Robert Baden-Powell z żoną Olave, współtwórcy harcerstwa: Andrzej Małkowski z żoną Olgą, pro-jektant Krzyża Harcerskiego i współautor tekstu Prawa i Przyrzeczenia ks. Kazi-mierz Lutosławski, współautor słów hymnu harcerskiego i publicysta harcerski ks. Ignacy Kozielewski. Harcerze okresu konspiracji, Szarych Szeregów - ci najbar-dziej znani, bo opisani w "Kamieniach na szaniec" uczestnicy akcji bojowych: Rudy, Zośka, Alek, ale i wielu mniej znanych, a równie wartych pamięci. Twórca metody zuchowej, komendant główny "Wawra", redaktor naczelny "Biuletynu Informacyj-nego" Aleksander Kamiński, zaangażowany w czasach PRL-u w reaktywowanie har-cerstwa w jego pierwotnym, przedwojennym kształcie. Podobnie Stanisław "Orsza" Broniewski, jeden z naczelników Szarych Szeregów, komendant "Zawiszaków" Stefan Mirowski i jeszcze wielu innych...

Przez wiele miesięcy prowadziliśmy w hufcu dyskusje, ankiety, konsultacje - zarówno w gronie samych harcerzy, jak i osób liczących się w praskiej społecz-ności. Ostatecznie, spośród kilku propozycji, na zjeździe hufca w grudniu 2005 r. instruktorzy uznali za najlepszy pomysł nadania naszemu hufcowi imienia Wigier-czyków.

Jędrzej Kunowski

Uroczystość nadania imienia


* * *

Od 1934 do 1939 roku nad jeziorem Wigry organizowano obozy dla instruktorów harcerskich. Gdy wybuchła wojna, pięciu instruktorów z wigierskich obozów: Wła-dysław Ludwig, Eugeniusz Konopacki "Trzaska", Witold Sosnowski, Czesław Toma-sik oraz Roman Kaczorowski postanowili założyć organizację wojskową do walki z okupantem, ale opartą o zasady i ideały harcerskie. Od miejsca obozów nadano jej nazwę "Wigry". Organizacja tworzyła się przez skupienie instruktorów, którzy kon-taktowali się z drużynami. W 1940 roku liczyła około 100 osób, ale młodzież har-cerska zasilała jej szeregi, które sukcesywnie rosły.

Najpierw podlegali Tajnej Organizacji Wojskowej, potem Związkowi Walki Zbrojnej, wreszcie Armii Krajowej. Nie podlegali rejonizacji. W Warszawie byli pod-porządkowani bezpośrednio komendantowi warszawskiego okręgu AK. W "Wigrach" było wielu wojskowych, toteż jednym z głównych nurtów działalności konspiracyjnej było szkolenie, a dowódca "Wigier" "Trzaska" objął funkcję komendanta Centrum Wyszkolenia Wojskowego Szarych Szeregów i komendanta IV turnusu Szkoły Pod-chorążych "Agricola". Na 39 oficerów i instruktorów "Agricoli" 20 było z "Wigier".

Ponadto wigierczycy trudnili się małym sabotażem, działalnością wywiadowczą (wojskową i wojskowo-gospodarczą), pomocą więźniom. W końcu 1942 roku na te-renie obozu w Majdanku powstał pluton "Jezioro", który przekazał wiele informacji o sytuacji tamtejszych więźniów.

Przed wybuchem powstania w szeregi wigierczyków wstępowało sporo młodzie-ży, także nieharcerskiej. 1 sierpnia miejscem ich koncentracji było Stare Miasto. Na pół godziny przed wybuchem dostali opaski do włożenia na lewą rękę i kilkanaście pistoletów. W momencie rozpoczęcia powstania nie mieli zadań i w pierwszych akc-jach nie brali udziału. W nocy z 1 na 2 sierpnia dostali rozkaz przejścia na Wolę, a stamtąd do Kampinosu. Jednakże przeprawa nie powiodła się i "Wigry" zostały na Woli. Walczyły m.in. na Cmentarzu Ewangelickim, w rejonie Długosza, Tyszkiewi-cza, Młynarskiej obok żołnierzy "Zośki" i "Parasola". Pierwszą walkę stoczyli na Obozowej - zdobyli trochę broni. Ceną była śmierć "Gryfa", "Szarego" i "Białego". Nogi w długich butach wystawały ze zbyt krótkich trumien, gdy grzebano ich 4 sier-pnia. Jakoś w tych dniach przyszedł rozkaz o przełożeniu opasek na prawą rękę.

Tymczasem pozostali na Starówce wigierczycy (którzy nie zdołali wycofać się na Wolę) rozrośli się do kilku kompanii, przyjmując w swe szeregi masowo napły-wających ochotników. Batalion "Wigry" miał charakter odwodu, toteż jego żołnierze działali w ramach innych oddziałów. Byli posyłani na najbardziej zagrożone odcinki na wsparcie. Brali udział m.in. w akcjach na dworzec Gdański, pałac Mostowskich, Bank Polski, getto. Ponadto I kompania batalionu "Wigry" od 7 do 28 sierpnia bro-niła rejonu katedry...

Wśród innych wspomnień tamtych dni Barbara Gancarczyk, ps. "Pająk" zacho-wała i to:

Jak ratowano figurę Chrystusa

10-11 sierpnia. Niemcy przypuścili zmasowany atak. Zajęli ruiny Zamku i zaczęli podchodzić od Dziekanii pod Katedrę. I Kompania "Wigier" miała swoje stanowiska na Kanonii w pobliżu Jezuickiej. Przyszłyśmy rano 16 sierpnia z Teresą Potulicką na zmianę. Dzień był "gorący". Od zmasowanych niemieckich pocisków zapaliła się Katedra. Pożar szedł od strony Kanonii. Silny wiatr przeniósł ogień na boczną ka-plicę, dach nad prezbiterium i prawą nawę. (Przedtem paliła się kilka razy, ale udawało się ugasić i wnętrza były nienaruszone). Cała kaplica Literacka założona była książkami, albumami, które ludzie przynieśli z okolicznych płonących domów. Ogień szybko rozprzestrzeniał się. Próbowano gasić. Ktoś nawet ciągnął węża strażackiego, ale nie było dość wody. Stosy książek, boazerie, ławki, obicia, obrazy jedne po drugich pochłaniał ogień. Strawił również stalle Władysława IV.

Ksiądz z kilkoma staruszkami nosił wiadra z piachem, pomogliśmy im. Chodziło o zasypanie pokrywy chroniącej wejście do podziemi, aby je ocalić...

Chłopcy opuścili część stanowisk we wnętrzu, zostali w zakrystii i po drugiej stronie Jezuickiej. Niemcy obrzucali granatnikami. Było wielu rannych...

Szłyśmy z Teresą lewą nawą, wokół było gorąco, duszno i pełno dymu. Spostrzegłyśmy w kaplicy Baryczków stojącego na ołtarzu księdza. Wokół na po-sadzce walały się vota, wśród nich krzyże Virtuti Militari. Ksiądz usiłował zdjąć krzyż z cudownym Panem Jezusem, ale mu się nie udało. Odczepił więc figurę. Ksiądz był sam. Zbliżyłyśmy się i przejęłyśmy zdjętą z krzyża rzeźbę. Była duża i ciężka. Razem z księdzem przeniosłyśmy ją do przelotowej bramy Jezuicka 1. Tam ksiądz położył figurę

Barbara Piotrowska-Gancarczyk "Pająk" należy do tych bohaterskich sanitariu-szek, które pozostały wbrew rozkazowi w pałacu Raczyńskich, gdy już kto tylko mógł się na nogach utrzymać, ewakuował się. Uczyniła to dobrowolnie, wiedząc na co się naraża, że ryzykuje życiem. Nie chciała jednak pozostawić najciężej ran-nych jedynie na łaskę Niemców.
na posadzce i odejmował rozkrzyżowane ręce, aby móc przejść piwnicami. Twarz Chrystusa ogląda-na z bliska wydała się surowa. A legendar-ne włosy? Rzeczywiście prawdziwe, ale peł-ne pyłu i odłamków gruzu. Korona ciernio-wa też prawdziwa... Wzięłam ręce. Szliśmy przez podwórko ks. Jezuitów, a dalej piw-nicami, które dla bezpieczeństwa zostały przebite. W piwnicach byli księża jezuici i tłumy ludzi. Szłam przodem i mówiłam: - Niesiemy Cudownego Pana Jezusa. Ludzie rozstępowali się, klękali, głośno modlili, płakali. Przy wejściu na Rynek oddałam ręce cennej rzeźby cywilowi, który poniósł je dalej, a sama wróciłam do katedry.

Tej nocy nie zmrużyliśmy oka, mimo że nikt nie strzelał. Katedra płonęła...

... Idę zobaczyć to widowisko... Widok niesamowity. Całe wnętrze katedry w ogniu migoce potężnym światłem o odcieniach od jasno złotego, poprzez czerwony do ciemnego fioletu. Bezustanny szum i trzask tłumiony jest, od czasu do czasu, hukiem walących się sklepień; wtedy wytryska z ziemi fontanna ognia i iskier...

Kiedy 17 sierpnia przed południem oddział "Wigier" przekazywał placówkę - po-żar jeszcze trwał.

A potem przyszło nam bronić jedynie tylko gruzów..." ("Pająk", "Powstanie Warszawskie" - Pożar Katedry Św. Jana).

A co z figurą? Rzeźba została pierwotnie złożona u sióstr w kaplicy, która zos-tała zbombardowana. Ksiądz miał wyrzuty sumienia, że ją tam zostawił. Szczęśliwie cenna rzeźba, traktowana przez warszawiaków jak najświętsza relikwia, ocalała. Powędrowała potem do podziemi kościoła św. Jacka ojców dominikanów. Ten kościół też był zbombardowany. Zginęło mnóstwo ludzi, ale figura ocalała.

Gdy w kilka lat po wojnie figura Cudownego Pana Jezusa wracała w uroczystej procesji do kaplicy Baryczków, w tłumie wiernych była Basia "Pająk". Radość z przeżywanej chwili przeplatała się z obrazami sprzed kilku lat. W jakże innej sce-nerii "wędrował" wówczas Pan Jezus.

I jeszcze zdanko relacjonujące opisane wyżej fakty drugiej z dziewcząt, Teresy Potulickiej-Łatyńskiej:

"... 16-go zapaliła się znów katedra... nie można było utrzymać tam stanowisk. Z początku myśleliśmy, że da się ją uratować, zaraz jednak zapalił się dach. Dym był tak przykry, że płakaliśmy i kaszleliśmy cały dzień. Staraliśmy się pomóc księ-żom przy ratowaniu dobytku kościelnego. Zasypywaliśmy piaskiem wejście do pod-ziemi, gdzie ukryte są kosztowności. W ostatniej też chwili ratowaliśmy cudownego Jezusa u Fary. Wyniosłyśmy go z Basią "Pająk" i księdzem na podwórze, skąd ponieśli go dalej podziemiami..." (Polish Daily News, New York, Nowy Dziennik 18.03.1994 r.).

Cudowny Pan Jezus to jeden z nielicznych autentycznych i najcenniejszych obiektów katedry św. Jana. Czy ten zabytek ocalałby, gdyby ks. Wacław Karłowicz nie dotarł doń sam, z nikim nie porozumiewając się, w płonącej katedrze niemal w ostatniej chwili... i gdyby nie trafiły się tam dziewczęta z "Wigier"?

Kup bilet

Oby wrośli w pamięć!

Batalion Harcerski AK "Wigry" powstał 30 października 1939 roku - tuż po wybuchu wojny. Piątka harcmistrzów działająca w imieniu około 30 warszawskich instrukto-rów harcerskich, którzy w 1939 roku znaleźli się poza strukturami Związku Har-cerstwa Polskiego, powołała organizację niepodległościową "Wigry". Piątka założy-cieli: Eugeniusz Konopacki ps. "Trzaska", dr Witold Sosnowski ps. "Witold", mgr Władysław Ludwig ps. "Kamil", Czesław Tomasik ps. "Czesław" i inż. Roman Kaczo-rowski ps. "Prokop" stała się komendą "Wigier", a trzydziestka popierających ideę instruktorów - pierwszymi żołnierzami. Organizacja stawiała sobie za cel walkę z okupantem - w perspektywie utworzenie batalionu wojska oraz podjęcie pracy harcerskiej w myśl tradycji zbudowanej przez twórców polskiego harcerstwa, a więc wojsko oparte na ideałach harcerskich. Sprawy wojskowe przejęli "Trzaska" i "Prokop", organizacyjne i ogólne - "Kamil" i "Czesław", programowe i harcerskie "Witold".

Już w 1940 roku "Wigry" liczyły 100 osób i podlegały Tajnej Organizacji Woj-skowej (TOW) pod wodzą płk. Jana Mazurkiewicza ps. "Jan", "Radosław". Gdy wios-ną 1941 r. (po aresztowaniach w POW) aresztowano stałą łączniczkę "Marię", "Wigry" nawiązały kontakt z ZWZ. Podporządkowano je bezpośrednio komendanto-wi jako odwód. I tak zostało również po powstaniu AK.

Żołnierze "Wigier" wspomagali wywiad wojskowy, donosząc o ruchach wojsk, budowie lotnisk i obiektów wojskowych. Przez rok współpracowali z organizacją "Wawer", organizując wspólnie mały sabotaż, a "Czesław" został zastępcą komen-danta "Wawra". Tę współpracę przerwała śmierć "Czesława" - "Wigry" w tym czasie pochłonięte były ogromem prac ściśle wojskowych. Nabór pochodził głównie ze środowisk harcerskich i uczniowskich m.in. z gimnazjum Władysława IV na Pradze.

W 1940 roku dotarto do organizacji młodzieżowej, która weszła w ramy "Wi-gier". Kierownikiem został "Kostek" (Konstanty Klimaszewski), wkrótce areszto-wany, zginął w Oświęcimiu. Tamże zginął dr Witold Sosnowski. W miejsce "Czesła-wa" i "Witolda" do komendy weszli Zdzisław Dziekoński ps. "Grajewski" i Marek Święszkowski ps. "Marusza". Jesienią 1942 roku istniały już dwie kompanie bata-lionu "Wigry". Na pamiątkę zmarłych założycieli otrzymały imiona "Witold" i "Czes-ław", a ich dowódcami zostali "Kamil" i "Prokop". W 1944 powstała trzecia kom-pania "Edward", miała ona własną drużynę kobiecą.

Wiosną 1942 r. na terenie Szpitala Ujazdowskiego utworzono za zgodą prof. Lotha, pluton do przygotowania szpitala na siedzibę dowództwa akcji w tej dziel-nicy. W pracach konspiracyjnych brała udział Jadwiga Hemplowa ps. "Matylda".

Kilkunastoosobowa grupa podoficerów i żołnierzy, utworzona z pracowników firmy budowlanej pracującej na terenie obozu zagłady w Majdanku, utworzyła plu-ton "Jezioro" dostarczający wiadomości o sytuacji więźniów, metodach ekstermi-nacji. Akcją kierował Bohdan Machan "Akaga", a po nim por. "Czesław-Miros-ław" (nazwisko nieznane). W Kieleckiem działał 20-osobowy pluton "Segda", który przeprowadził osiem akcji dywersyjnych (tracąc jednego żołnierza), a kilku jego żołnierzy walczyło w powstaniu. Głównym nurtem działalności konspiracyjnej "Wi-gier" było szkolenie wojskowe. Przeszkolono 186 żołnierzy na kursach podoficer-skich, podchorążych i specjalizacyjnych tj. saperów, łączności, broni maszynowej, artylerii.

Chłopcy cały czas byli przygotowywani do zadań bojowych, a dziewczęta prze-chodziły szkolenie sanitarne, łącznościowe, a także ich odbity na powielaczu pod-ręcznik zawierał wiadomości o walkach w mieście. Tak przygotowywali się do akcji "Burza", niejednokrotnie w podwarszawskich lasach.

Ponadto wigierczycy w okresie konspiracji zajmowali się działalnością chary-tatywną - pomagali rodzinom zmarłych lub aresztowanych wigierczyków, przecho-wywali zbiegłych jeńców (Polaków i cudzoziemców). Z inicjatywy Tadeusza Kubal-skiego ps. "Gryf" trzykrotnie przekazano na cele wojskowe pieniądze zebrane przez podwarszawskich ogrodników.

Do powstania stawili się na Starówce. I jak w dniach konspiracji aktywnie uczestniczyli w tajnym nauczaniu, samokształceniu, tak w czasie powstania cnoty bojowe łączyli z postawą obywatelską.

Harcerskie przygotowanie połączone z zaradnością mieszkańców Starówki, garnących się do batalionu, pozwoliły na szereg inicjatyw, ważnych do prowadzenia walki na Starym Mieście. Jedną z nich była kuchnia wydająca trzy razy dziennie po 1,2 tys. posiłków, w tym ok. 600 dla Szpitala Szefostwa Sanitarnego Grupy Północ. Szpital powstańczy przy ul. Długiej 7 przyjął ewakuowany szpital Jana Bożego, za-pewniając kwatery, wyżywienie, transport, aparaty i materiały opatrunkowe. Zor-ganizowali opiekę nad najmłodszymi żołnierzami, uruchomili łaźnię przy Nowo-miejskiej - wydali tysiąc kąpieli, do zbombardowania. Zorganizowali zaopatrzenie dla 120 Żydów uwolnionych z getta i wciągnęli ich do służb pomocniczych. Inten-sywną działalność prowadziła sekcja zabezpieczająca dzieła sztuki (Ewa Farya-szewska "Ewa" i inż. Józef Vogtman "Byk"). Wydali 12 numerów pisma "Wigry". Starostą dzielnicy Stare Miasto w dniach powstania był wigierczyk Władysław Świ-dowski.

Walczyli na Starówce, na Woli, w Śródmieściu i na Żoliborzu. Odznaczeni za dzielność w boju, często pośmiertnie jak "Gryf" (w pierwszych walkach oddał życie) krzyżem Virtuti Militari, a pięciu jego kolegów Krzyżami Walecznych. Grzebani byli w podwórkach domów bez kwiatów i bliskich. Przeżyli piekło powstańczego losu, udrękę drogi kanałami, trwali do końca.

Po kapitulacji powstania Harcerski Batalion AK "Wigry" wcielono do 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i 5 października jako 9 kompanię tegoż pułku 133 wigierczyków wywieziono do obozów, skąd 35 z nich nie wróciło (zostali rozstrzelani lub zmarli), w powstaniu poległo 160, zaginęło 180, a 200 było rannych. Po wojnie pozostało ich 250.

Prawie wszyscy wrócili do kraju i natychmiast włączyli się do odbudowy miasta i do... porządkowania grobów kolegów rozsianych po warszawskich podwórkach. Już wiosną 1945 zabierano szczątki, ekshumowano do ogrodu Krasińskich i cmen-tarza na Woli. W dwa lata później przeniesiono szczątki do kwatery na Powązkach. Było to arcytrudne - szukanie, identyfikacja. Na podwórkach do każdych zwłok dołączali butelkę z nazwiskiem. Gdy PCK ekshumowało, nie zawsze zwracano na takie szczegóły uwagę. Toteż identyfikacja była ogromnie utrudniona. W efekcie jeden z kolegów ma dwa groby. Na Bródnie i w kwaterze wigierskiej, która kryje szczątki około 40 osób. Około 100 wymienia z nazwiska i pseudonimu. Początkowo kwaterę znaczyły brzozowe krzyże. W latach 1972/73 zastąpiono je kamiennymi, a zaprojektował je arch. Wieszczak (mąż wigierki).

Prócz kwatery, wigierczyków upamiętnia Skwer Batalionu Harcerskiego AK "Wigry" (niedaleko kina "Muranów") z pamiątkowym głazem i tablicą oddającą hołd poległym, tablice umieszczone w lewej nawie Archikatedry Św. Jana i na budynku przy ul. Podwale 23. Drużyna harcerska z Jarocina przyjęła ich imię już dawniej, praski hufiec w ostatnią niedzielę.

Została ich może setka. Z rentami, często z bardzo starego portfela, z god-nością znoszą swój los, chociaż niejednokrotnie brakuje im na lekarstwa.

Taisa Katner

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Najnowsze informacje w Pulsie Warszawy

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane w Pulsie Warszawy

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

REKLAMA

REKLAMA

City Break
City Break