Ograniczenie prędkości musi zostać
16 maja 2011
- Po co na wiadukcie nad torami przy ul. Marywiskiej jest ograniczenie prędkości, skoro nikt, łącznie z autobusami ZTM i policją go nie przestrzega? - pytają mieszkańcy Płud i Choszczówki.
Kontrole prędkości
Mało kto przestrzega w tym miejscu ograniczenia prędkości. - Prawie wszystkie auta, niezależnie czy są to osobówki, policyjne radiowozy, autobusy czy ciężarówki jeżdżą tu znacznie szybciej niż pozwalają znaki - mówi pan Krzysztof. - Nie rozumiem, po co takie ograniczenie. Chyba tylko po to, by policja mogła sobie poprawić statystyki w wyłapywaniu przekraczających prędkość - dodaje. Dojazd do wiaduktu, to długa, szeroka prosta droga, więc drogówka, która ustawia się tuż przed zwężeniem ma tu dobre miejsce do wyłapywania łamiących przepisy. - W tym miejscu wprowadzono ograniczenie prędkości, więc nasi funkcjonariusze kontrolują tam prędkość - tłumaczy policjant z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak zapewnia, nie robią tego po to, by poprawić statystyki, a właśnie dlatego, że w tym miejscu kierowcy łamią przepisy. - Nie my wprowadziliśmy ograniczenie. Jesteśmy zobligowani do tego, by pilnować przestrzegania prawa, a w tym miejscu jest ono bardzo często łamane - dodaje policjant.Zły stan obiektu
O przyczyny wprowadzenia ograniczenia prędkości zapytaliśmy miejskiego inżyniera ruchu. - Ustawiliśmy tam takie a nie inne znaki na prośbę zarządcy obiektu - tłumaczy "Echu" inżynier ruchu Janusz Galas. Za utrzymanie obiektu w należytym stanie odpowiada Zarząd Dróg Miejskich. W odpowiedzi jaką ZDM przesłał do stołecznego biura drogownictwa i komunikacji czytamy, że "ograniczenie prędkości na obiekcie mostowym w ciągu ul. Marywilskiej nad bocznicą PKP wynika nie ze stanu nawierzchni, lecz ze względu na stan konstrukcji obiektu". - Wiadukt ten jest po prostu w fatalnym stanie technicznym - tłumaczy Galas. Twierdzi, że auta które przejeżdżają z mniejszą prędkością, powodują przenoszenia na konstrukcję mniejszych drgań, przez co mniej ona się niszczy.Ograniczenie pozostanie?
- Jeśli kierowcy nie będą przestrzegać wprowadzonych ograniczeń, może dojść do takiego uszkodzenia wiaduktu, że w końcu będzie musiał on zostać zamknięty dla ruchu - mówi Galas. Jego zdaniem, to właśnie w interesie mieszkańców jest, by tych ograniczeń przestrzegać, bo zamknięcie wiaduktu całkowicie sparaliżowałoby ruch w tej części Białołęki. Po dokonaniu przez specjalistów z ZDM rocznych przeglądów uznali oni, że utrzymanie ograniczeń w tym miejscu jest konieczne. Będą one mogły stąd zniknąć dopiero po wykonaniu remontu wiaduktu. Kiedy to nastąpi? Niestety nieprędko. - Zaplanowano go razem z przebudową ul. Marywilskiej, a jak wiadomo miasto w tej chwili nie ma na to pieniędzy - kończy Galas.Maciej Kamiński