Mobbing w szkole przy Juranda? Co zrobiło kuratorium?
8 listopada 2015
Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 231 przy ulicy Juranda ze Spychowa 10 na Brzezinach została zawieszona za swoje naganne zachowanie w stosunku do uczniów, których obrażała i wyzywała. Po naszym artykule do redakcji zgłosiła się gnębiona przez Wandę Szczepańską nauczycielka matematyki, która w szkole przeżyła horror. - To było polowanie na mnie. Szczepańska miała metody rodem z czasów stalinowskich - mówi przez łzy. Dyrektorka pomiatała także rodzicami uczniów. Kuratorium nie dopatrzyło się jednak niczego szczególnie niewłaściwego w jej postępowaniu.
Wanda Szczepańska, dyrektor podstawówki przy Juranda ze Spychowa 10 została zawieszona w pełnieniu obowiązków przez burmistrza Piotra Jaworskiego. To efekt orzeczenia wydanego przez komisję dyscyplinarną przy wojewodzie mazowieckim, która uznała w świetle dowodów i zeznań świadków, że pani dyrektor obrażała uczniów niewybrednymi epitetami takimi jak: "tłuste krowy", "oszuści", "gnojki" czy "barany z nadwagą". Orzeczenie jest nieprawomocne, a dyrektor Szczepańska nie przyznaje się do winy.
Burmistrz zawiesił dyrektorkę szkoły na Juranda. Wyzywała uczniów
Skandal w podstawówce na Brzezinach. Dyrektor placówki Wanda Szczepańska wyzywała uczniów od "tłustych krów", "gnojków", "oszustów" i "baranów z nadwagą". Komisja dyscyplinarna przy wojewodzie mazowieckim ukarała ją naganą z ostrzeżeniem. Burmistrz Piotr Jaworski zawiesił dyrektorkę do dnia prawomocnego zakończenia postępowania dyscyplinarnego.
Dramat nauczycielki
Po naszym artykule o tym skandalu do redakcji zgłosiła się nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej i wychowawczyni jednej z klas, która w 2012 roku została przez dyrektorkę zwolniona dyscyplinarnie. Zanim jednak dostała wypowiedzenie, przez ponad kwartał była przez Wandę Szczepańską szkalowana, obrażana, poniżana i nękana. - Dyrektor Szczepańska powiedziała mi, że zaświadczenia od lekarza, które dopuszczają mnie do wykonywania pracy są dla niej nieważne. Zakwestionowała ich treść, kontaktując się z lekarzem, u którego odbyłam badania. Medyk wysłał moje badania do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. I tamtejsi lekarze ponownie orzekli, że jestem w pełni zdrowa - mówi nauczycielka i przedstawia dokumenty. Okazało się, że aby zdyskredytować nauczycielkę, dyrektor Szczepańska... umawiała wizyty lekarskie swojej pracownicy u znanego sobie lekarza gdzieś w Piasecznie i nie informowała jej o tym. - Chciała przez to na siłę udowodnić, że unikam kontaktu z lekarzem. Ale jak mogłam stawić się w jakiejś prywatnej przychodni, skoro Szczepańska nie informowała mnie o tym, a skierowania na badania, które wystawiała kierowniczka administracyjna nie były mi przekazywane? Poza tym, jak przełożony może decydować, do którego konkretnie lekarza mam iść na badanie? - pyta przez łzy nauczycielka. Dowiedziała się o tej praktyce dopiero podczas rozprawy przed sądem pracy. - Państwowy Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pracy nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że jestem w pełni zdrowa i że mogę wykonywać zawód nauczyciela. Jednak Wanda Szczepańska obrała sobie mnie jako cel do wyżywania się, i robiła to na wszystkie możliwe sposoby - mówi nauczycielka.
Pomoce robione nocą
Od początku roku szkolnego nauczycielka miała cały czas pod górkę. Nie otrzymała m.in. karty magnetycznej do otwierania pokoju nauczycielskiego. Żeby tam wejść, korzystała z uprzejmości koleżanek, które ją wpuszczały. - Nie otrzymałam żadnych pomocy dydaktycznych dla uczniów. Sama je robiłam. Przygotowałam liczydła z koralików nawlekanych na nitkę, jako cyfry wykorzystywałam kasztany i fasolę. Wycinałam pomoce z papieru, po nocach, dla 24 dzieci. Jeden z rodziców przyniósł mi kalendarz. Na moją prośbę o komplet podręczników słyszałam tylko: "nie ma" - wspomina. Poprosiła o komplet materiałów jedno z wydawnictw, które do szkoły wysłało paczkę z książkami. Przesyłka nie trafiła do nauczycielki przez ponad miesiąc. - Koleżanka w tajemnicy przed wszystkimi zrobiła ksero podręcznika i przyniosła mi. Gdy do mojej pracy dydaktycznej nie było się o co przyczepić, dyrekcja znalazła nowy pomysł na gnębienie mnie - dodaje.
Podteczki i lojalki
Nauczycielka, poza prowadzeniem lekcji i wychowawstwem, prowadziła także kółko matematyczne. - Zgłosiło się ponad trzydziestu uczniów. Marzenie pedagoga! Tymczasem Wanda Szczepańska nakazała mi zredukowanie tej liczby do ośmiu - mówi i wylicza kolejne szykany, które ją spotkały. Nie mogłam powiedzieć uczniowi - ty nie możesz uczestniczyć w zajęciach dodatkowych, a ty możesz. Kuriozalne, gdyż szkoła uzyskała prestiżowy certyfikat szkoły rozwijającej zainteresowania uczniów, a zarzutem wobec mnie było to, że za dużo uczniów chce uczestniczyć w zajęciach dodatkowych. Jak wspomina, dyrektor Szczepańska założyła jej podteczkę osobową i gromadziła notatki służbowe na temat matematyczki. Ponadto szantażowała ją, groziła, oczerniała i szkalowała przed rodzicami. - Nauczyciele zmuszani byli do podpisywania lojalek, że w szkole wszystko działa bez zarzutu, a zwłaszcza dyrekcja - wspomina.
Zszokowani rodzice
Do redakcji zgłosił się także tata jednej z byłych już uczennic szkoły i jednocześnie wychowanki zwolnionej w 2012 r. pani od matematyki. - Rodzice byli dzieleni na "dobrych" i "złych", czyli popleczników i wrogów. Konflikt pani dyrektor z wychowawczynią przeniósł się na dzieci - opowiada. Jak zaznacza, do rodziców docierały echa konfliktu między pracownikami. Jednak kiedy dzieci zaczęły w domu mówić, że na lekcje wchodzi dyrektorka i krzyczy na wychowawczynię, rodzice mocno się zaniepokoili. - Poprosiliśmy o spotkanie z pedagogiem szkolnym, dyrekcją i wychowawczynią. To było jak iskra w składzie prochu. W umówionym terminie przyszła tylko pani dyrektor, która wyprosiła nas z gabinetu, oskarżając rodziców o podważanie jej autorytetu oraz wychowawczynię o chorobę psychiczną. Od tej pory staliśmy się "źli". A przecież tu chodzi o dobro dzieci, a nie jakieś niesnaski czy zabawy w lubienie kogoś - mówi. Dzieci zaczęły odczuwać na własnej skórze to, że są od "nieprawomyślnych" rodziców i matematyczki. - Obrażanie dzieci zbiegło się z obrażaniem rodziców. A także ich pomawianiem - mówi rodzic i przytacza historię sprzed kilku lat. Na zebraniach słuchał wraz z innymi, że jest jeden rodzic, który telefonuje do sekretariatu, odgraża się nauczycielom i straszy dyrekcję. Jest przy tym wulgarny. Na jednym z zebrań Wanda Szczepańska wymieniła jego nazwisko jako tego właśnie awanturnika. - Byłem w szoku. Zażądałem wyjaśnień. A pani dyrektor po prostu wyszła z sali i trzasnęła drzwiami - wspomina ojciec i dodaje, że to nie on dzwonił, lecz do niego telefonowano. Po co jednak szkalowanie i oczernianie? - Bardzo dobre pytanie, do dziś nie wiem - mówi tata byłej uczennicy.
Kuratorium robi ankietę
Kuratorium Oświaty, sprawujące merytoryczny nadzór nad szkołami i zobowiązane reagować w takich przypadkach, otrzymało do wiadomości pismo rodziców, skierowane do burmistrza Białołęki. Urzędnicy zwrócili się do dyrektor Szczepańskiej z prośbą o ustosunkowanie się do opisanych przez rodziców zarzutów. - 5 maja 2015 r. w Szkole Podstawowej nr 231 została przeprowadzona kontrola doraźna - informuje rzecznik kuratorium Andrzej Kulmatycki. - W trakcie kontroli przeprowadzono m.in. anonimową ankietę wśród rodziców oraz uczniów klas IV-VI dotyczącą poczucia bezpieczeństwa w szkole. Zastrzeżenia wzbudziły odpowiedzi wskazujące na nierówne traktowanie uczniów przez nauczycieli, stosowanie przemocy rówieśniczej psychicznej i fizycznej, brak poczucia bezpieczeństwa na przerwach - dodaje rzecznik i podkreśla, że... kuratorium zaleciło nauczycielom nadzorować uczniów w czasie przerw. Mobbingu, straszenia i poniżania urzędnicy się nie dopatrzyli.
Dyrekcja podstawówki, mimo naszych kolejnych próśb, nadal odmawia komentarza.
Przemysław Burkiewicz
.