Ciepłe kaloryfery w sierpniu? Tak obecnie wygląda "sezon grzewczy"
Wystarczyło kilka chłodniejszych sierpniowych dni i nocy, a w niektórych mieszkaniach w Warszawie zaczęły grzać kaloryfery. To nie anomalia ani wypadek przy pracy, tylko decyzja konkretnej spółdzielni mieszkaniowej lub innego zarządcy budynku. Wyjaśniamy najważniejsze fakty istotne dla wszystkich odbiorców ciepła z sieci.
"Sezon grzewczy" to de facto pojęcie, które odeszło do lamusa.
- Wiele lat temu, przed uchwaleniem ustawy Prawo energetyczne w 1997 r., ówczesne przepisy stanowiły, że jeśli przez trzy kolejne dni w określonej porze doby temperatura spadnie poniżej 10 st. C, przedsiębiorstwa ciepłownicze miały obowiązek dostarczać ciepło do ogrzewania - wyjaśnia w rozmowie z Business Insiderem Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (IGCP). Jak jednak dodaje, już od dawna proces produkcji, dostarczania i przekazywania ciepła do odbiorców jest w pełni zautomatyzowany.
- O tym, kiedy energia ma trafić do budynków, decydują dziś administratorzy i zarządcy nieruchomości. Warto pamiętać, że 98 proc. klientów sektora ciepłownictwa systemowego to zbiorowi zarządcy i podmioty instytucjonalne - dostarczanie ciepła do odbiorców indywidualnych jest marginalne - tłumaczy.
Skalę decyzji o włączaniu ogrzewania jeszcze przed nadejściem jesieni trudno jednak oszacować. Jacek Szymczak mówi, że przedsiębiorstwa ciepłownicze ani reprezentujące je organizacje branżowe nie gromadzą takich danych.
- To indywidualne decyzje, które raczej nie są ewidencjonowane w zbiorczych wykazach. Z reguły jednak ogrzewanie mieszkań na większą skalę rozpoczyna się w drugiej połowie września albo na początku października. Niekoniecznie jednak w sposób ciągły, bo nawet później może jeszcze zdarzyć się kilkanaście bardzo ciepłych dni - precyzuje.
Źródło: businessinsider.com.pl