Majlertowie wciąż uprawiają. W Marcelinie od ponad 130 lat!
18 września 2013
Czy to ostatni Mohikanie rolniczej Białołęki? Jak długo wytrzymają? Nikt w okolicy nie uprawia już ziemi na taką skalę. A Majlertowie wciąż sieją i sadzą.
Marcelin - dzisiaj pętla autobusowa, bloki i hale handlowe. Kiedyś wielki folwark, wieś i pola uprawne rodziny Majlertów.
- Jeszcze 10 lat temu dzierżawiłem okoliczne pola, więc mieliśmy wiele upraw nasiennych. Później gospodarze sprzedali ziemię, a moje gospodarstwo zmieniło profil - opowiada Ludwik Majlert, właściciel gospodarstwa rolnego położonego w pobliżu ul. Marywilskiej. - Dzisiaj zajmujemy się głównie sadzeniem warzyw, często tych mało znanych. Ogrodnictwo to nasza pasja. Sprowadzamy ciekawe odmiany z zagranicy i... sprawdzamy, czy uda nam się stworzyć im odpowiednie warunki tutaj. Czasami sama wiedza nie wystarczy, bardzo ważny jest klimat. Od dwóch sezonów królują u nas karczochy. Oprócz tego bardzo dobrze rośnie sałata rzymska, pakchoj (chińska kapusta) i fenkuł (koper włoski) oraz radicchio rosso (czerwona cykoria).
Marcelin z dawnych lat
Majlertowie byli kiedyś właścicielami całego Marcelina - początkowo osady rolniczej, następnie folwarku i wsi o tej samej nazwie. Rodzinna tradycja rolnicza sięga czasów pierwszego właściciela - Wilhelma Karola Henryka urodzonego w 1853 roku, którego nazwisko było pisane jeszcze jako Meylert. Wilhelm Karol Henryk studiował na Akademii Rolniczej w Prószkowie na Śląsku. W 1878 r. nabył nieduży zaniedbany folwark w Marcelinie i szybko przekształcił go w dobrze prosperujące gospodarstwo. Burzliwe jednak były jego dzieje, profil działalności był zmieniany wielokrotnie. Na początku XX wieku Marcelin uratowała założona przez Meylerta plantacja szparagów. Słynnych, trzeba dodać, bo warzywo to stało się szybko znakiem rozpoznawczym gospodarstwa i uprawiane jest tu do dziś. Wilhelm Karol Henryk Meylert prowadził także działalność publicystyczną i społeczną. Za przekazywanie kolegom z branży rolniczych nowinek został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta. Był także członkiem honorowym Centralnego Towarzystwa Rolniczego.
Marcelin przeszedł później w ręce synów: Witolda i Zdzisława, następnie wnuków: Witolda Henryka Majlerta, Henryka Norberta i Jana, którzy kontynuowali tradycję rolniczą, przyczyniając się do rozwoju nowoczesnych technologii. Dzisiaj to właśnie prawnukowie Wilhelma: Zdzisław (syn Henryka) w gospodarstwie Rysiny i Ludwik (syn Jana) w gospodarstwie Marcelin-Tadzinek, wraz z rodzinami kontynuują dzieło pradziadka.
Na przestrzeni lat pozbawiono Majlertów większości ziem. A na fragmencie, który pozostał w rękach rodziny, poprowadzono drogi i postawiono słupy energetyczne. Mimo wszystko gospodarstwu udało się jednak przetrwać.
Kim dziś są ich klienci?
Dzisiaj coraz więcej osób interesuje się zdrową żywnością. Wolą wiedzieć, skąd pochodzi zakupiony towar. To oni stanowią główną klientelę Majlertów. Są też restauratorzy, właściciele blogów kulinarnych i po prostu wielbiciele dobrego jedzenia. Oprócz świeżych warzyw zbieranych codziennie z pola, można tu dostać gotowe przepisy i wysłuchać porad. Oprócz świeżych warzyw zbieranych codziennie z pola, można tu dostać gotowe przepisy i wysłuchać porad.
Przyjeżdżają także wycieczki szkolne. Wielu mieszkańców miast zapomniało już, czym jest sezonowość. Są przyzwyczajeni do tego, że w supermarketach jest ten sam towar o różnych porach roku. Wielu ludzi nie pamięta też, jak wygląda pole uprawne. A to wszystko można zobaczyć u Majlertów.
- U nas każdy ma swoją działkę. Szwagier Witold Zieliński jest odpowiedzialny za sprzedaż hurtową i techniczne zaplecze gospodarstwa. Agnieszka, siostrzenica, to obieg dokumentów i wszelkie zadania specjalne. Jola, żona zajmuje się sklepikiem, a ja jestem traktorzystą - śmieje się Ludwik Majlert. - W gospodarstwie pomagają także dzieci i kuzyni Majlertów i Zielińskich. Każdy pełni ważną funkcję, każdy jest potrzebny.
Gospodarstwo w środku miasta to rzadkość. Szkoda, że nie zawsze doceniana.
Wiecej o uprawach Majlertów na stronie: www.majlert.pl
Katarzyna Zawadzka