Paryska tancerka
tytuł oryg.: | The Parisian Dancer |
autor: | Doron Darmon |
przekład: | Łukasz Golowanow |
wydawnictwo: | Replika |
wydanie: | Poznań |
data: | 21 maja 2024 |
forma: | książka, okładka miękka |
wymiary: | 145 × 205 mm |
liczba stron: | 320 |
ISBN: | 978-83-6786780-1 |
Inne formy i wydania
e-book (epub, mobipocket) | 2024.05.14 |
książka, okładka miękka | 2024.05.21 |
Złożyła obietnicę, której dotrzymanie może przypłacić życiem
Paryż, rok 1939. Helena Fotticelli jest początkującą aktorką teatralną. Mieszka w modnej, artystycznej dzielnicy Paryża. Z powodu wojny musiała opuścić swoją ojczyznę i porzucić marzenia o sławie i życiu w dostatku. Teraz, aby zarobić na życie, musi tańczyć w okrytym złą sławą klubie nocnym Folies Bergere.
Jej życie diametralnie różni się od tego, jakie prowadzi żydowska rodzina mieszkająca piętro wyżej. Między Markiem, Anette i dwójką ich synów a Heleną rodzi się niewytłumaczalna więź, która z czasem przeradza w wielką przyjaźń.
Pewnego dnia Marek zostaje zamordowany, zaś Anette znika.
Helena poprzysięga sobie, że będzie chronić dzieci, jakby były jej własnymi. Ponieważ naziści umacniają swoją władzę w Paryżu, piękna młoda tancerka może nie dać rady ochronić chłopców i siebie przed nadciągającym zagrożeniem.
Wonie letniego poranka w Paryżu roku 1938, w samym środku Dzielnicy Łacińskiej, były zwodnicze. Zapach mocnej kawy w boulangerie z nieskończonymi rzędami wypieków z masłem i czekoladą, kramy, kwiaciarki i sprzątacze schodów - ludzie, których mógł stworzyć jedynie Paryż. Marek wspinał się po krętych schodach. Miał marynarkę przewieszoną przez ramię, krótki zarost zdobiący podbródek i gitanes'a zwisającego z kącika ust. W jednej ręce trzymał papierową torebkę wypełnioną ciastkami, w drugiej - afisz Folies Bergere, najznamienitszego klubu nocnego w Europie, którego rewie i tancerki przyciągały paryską śmietankę i turystów odwiedzających Miasto Świateł.
Marek dotarł po schodach w budynku przy Passage Brady pod drzwi skromnego mieszkania, w którym mieszkał z żoną Annette i ich rocznym synkiem Olivierem. Marek i Annette przyjechali do Paryża w połowie lat trzydziestych. Było to brawurowe posunięcie - wyemigrowali na Zachód, pozostawiając rodzinę i przyjaciół na łasce polskich ekstremistów (o ile ci w ogóle okazywali jakąś łaskę).
Marek i Annette - sami, bez przyjaciół i rodziny - znaleźli sobie własne cztery kąty w ciasnym zaułku w dzielnicy paryskiej cyganerii. Byli przekonani, że spełnia się ich marzenie o swobodnym życiu, że prześladowania, których doświadczyli, nigdy nie powtórzą się tutaj, w ich nowym domu.
Tuż po wyjeździe, jeszcze w tym samym roku, Annette straciła rodziców i siostrę - zamordowanych przez miejscowych chłopów, którzy spalili ich dom. Od tego czasu była zupełnie inna, obawiała się o każdą bliską osobę. Marek widział, jak dokonuje się ta przemiana, obiecywał jej więc, że nie pozwoli, aby więcej cierpiała, że zawsze będzie przy niej, poprowadzi ją do bezpiecznych brzegów i będzie chronił to, co dla niej najważniejsze: rodzinę.
Wprawdzie Francuzi nie przepadali za obcymi w swoim najbliższym otoczeniu - takie nastawienie rozwinęło się u ich w trakcie i po pierwszej wojnie światowej - ale Oppenheimerowie zostali powitani z szeroko otwartymi ramionami i poczuli się częścią artystycznej dzielnicy, w której żyli. Żydowska rodzina Marka i Annette była dobra dla wszystkich, z kim się zetknęła. Marek wyznawał prostą filozofię życiową: gdzie dajemy, tam dają nam; trzeba zawsze być gotowym pomagać, a dobro do nas wróci. Tak działa wszechświat.
Pomimo trudności, z którymi zmagali się w Paryżu późnych lat trzydziestych, dwoje imigrantów było zadowolonych ze swojej doli. Byli razem, a ich miłość i życzliwość stały się źródłem życia. Maleńki Olivier był owocem tej miłości, cudownym dzieckiem, dojrzałym jak na swój wiek, obdarzonym wyrazistymi oczami i joie de vivre. Jego francuskie imię symbolizowało nowy początek w nowym kraju.
Kilka lat po przyjeździe do Paryża we włosach Annette pojawiła się siwizna, przez którą wyglądała na starszą niż w rzeczywistości. Marek był wprawdzie niższy od przeciętnego mężczyzny, ale miał krzepką budowę ciała, którą zawdzięczał uprawianiu sportów i pracy fizycznej wykonywanej całymi latami. Jako para dobrze się uzupełniali, ale Annette wyglądała na trochę starszą od męża.
Marek Oppenheimer długo próbował stanąć na nogi w stolicy Francji, aż w końcu zdobył pracę w drukarni. Po męczących całonocnych zmianach przy maszynie drukarskiej wracał do mieszkania na najwyższym piętrze, gdzie czekali nań Annette z Olivierem, by jak co dzień go przywitać. Chłodny wiatr wpadający przez otwarte okno, ciastka, które Marek kupował po drodze do domu, Olivier bawiący się najnowszym plakatem - tak spędzali razem czas. Olivier i Annette dopiero co się obudzili, a Marek miał jeszcze w sobie ostatki energii po całonocnej pracy. Wspólnie spędzane chwile dawały mu miłość i siłę na resztę dnia.
Marek wszedł do mieszkania. Olivier przybiegł do ojca, stawiając drobne kroczki, i wtulił się w jego nogę. Spojrzał w górę, uśmiechnięty od ucha do ucha, i gaworzył zadowolonym głosem: ,,Tata...". Marek odpowiedział dwoma słowami: ,,mon bébé" - moje maleństwo - z równie radosnym uśmiechem. Mimo że wypowiadanie francuskich słów sprawiało im trudność, Marek i Annette na samym początku swojego nowego życia przyjęli zasadę: będą mówić miejscowym językiem. Olivier wdrapał się wyżej po nodze Marka, wyciągnął mu plakat z dłoni i rozwinął, ukazując go w całej okazałości.
Annette zaskoczyła tematyka plakatu.
- Czego ty uczysz swojego syna? Tego ma się uczyć? Że kobiety tańczą w prześwitujących kostiumach, a piersi skaczą im na wszystkie strony? Nie masz żadnych plakatów z rysunkami dla dzieci, z literami i słowami?
- A to nie wydaje ci się naturalne? - odparł szybko Marek. - Moim zdaniem jest idealna - dodał z szelmowskim uśmiechem, wskazując pierwszą tancerkę.
- Marku, kochanie moje - odpowiedziała Annette z poważną miną - drzwi są zawsze otwarte. Siłą cię tu nie trzymam.
I odwróciła się do męża plecami.
Marek podszedł i przytulił ją od tyłu. Obie dłonie położył na jej rosnącym brzuchu.
- Naprawdę myślisz, że zostawiłbym ten krąglutki brzuszek?
Ucałował jej szyję, a ona uniosła ręce i sięgnęła w tył, aby ująć jego głowę. Nie ruszaj się, myślała, tylko całuj mnie dalej...
Olivier przyjrzał się rodzicom, wydał z siebie dźwięk, jakby chciał powiedzieć: ,,tutaj jestem", i znów poświęcił uwagę plakatowi. Po chwili zmagań udało mu się rozłożyć go w pełni. Zachwycał się pięknym wizerunkiem kobiety w wielobarwnym stroju. Dotknął jej piersi i oznajmił: ,,Nana".
- Twojemu synowi nic nie umknie - roześmiała się Annette.
Z wielkiego plakatu wypadła mała ulotka. Marek szybko odebrał ją Olivierowi, a Annette wyjęła ją z ręki męża. Skrzywiła się na widok rysunku pokazującego Hitlera i premiera Francji pod nagłówkiem: ,,Czy wojna jest nieunikniona?". Była to reklama konferencji ludzi interesu i wiodących intelektualistów.
- Kochanie, nie wiem, dlaczego przyniosłem to do domu, ale z tego, co słyszałem, sytuacja jest naprawdę niepewna... Nie wiem, co to znaczy, nie wiem, ile w tym prawdy, ale dzieje się coś złego.
- I to tyle? Klamka zapadła? - zapytała Annette. - Naprawdę myślisz, że będzie wojna? Nie chcę żyć w świecie tak pełnym zła... Dokąd możemy wyjechać? Jak daleko musimy się udać, aby przed nią uciec? Już raz wszystkich porzuciliśmy.
- Nie potrafię ci powiedzieć, co się stanie. Trudno przewidzieć bieg spraw, które od nas nie zależą. Wiem tylko, że jeśli wojna się do nas przybliży, nie będziemy mieli wyboru. Skoro zdecydowaliśmy, że nie pozostaniemy w miejscu, w którym nam i Olivierowi grozi niebezpieczeństwo, będziemy musieli się spakować i ruszać w dalszą drogę. Ściany mieszkania nie przykuły nas do ziemi, życie jest ważniejsze.
Annette patrzyła na męża w milczeniu.
- Traktat Francji z Polską nie wróży nic dobrego - kontynuował Marek. - Nie pozostawia Francuzom żadnego wyjścia. Będą musieli walczyć. W przeciwnym razie po co by go podpisywali. To w sumie zabawne, że jako Francuzi mamy teraz walczyć w obronie kraju, z którego uciekliśmy. Wiem tyle, że w tej chwili, kiedy wieją wichry wojny, ludzie się zmieniają. Annette, musimy być gotowi na wszystko. Będziemy dalej liczyć na to, że wszystko się dobrze ułoży, ale już wiemy, że nie na wszystko możemy wpłynąć mocą samych myśli. Mamy wpływ jedynie na nasze własne sprawy.
Siedzieli w milczeniu naprzeciwko siebie przy stoliku w kuchni. Olivier siadł Markowi na kolanach. Dźwięki budzącego się Paryża wpływały do mieszkania przez otwarte okno i ściągały Marka i Annette do ,,tu i teraz". Uwielbiali swoją maleńką wyspę normalności.
Budynek stał w samym sercu Dzielnicy Łacińskiej, w której mieszkali głównie artyści, malarze, muzycy jazzowi, tancerze, filozofowie - ludzie nadający dzielnicy jej wyjątkową naturę. Było to miejsce pełne ludzi, którzy kochali innych ludzi.
Marek poszedł spać. Musiał odzyskać siły po nocy spędzonej na wyczerpującej pracy.
2
Marka obudziła rączka ciągnąca go za nos. Ledwie otworzył oczy, poczuł, jak Olivier wspina się na niego. To był sygnał oznaczający, że ma wstawać i szykować się do popołudniowego spaceru. Kiedy we trójkę wyszli z mieszkania, Marek wciąż na wpół spał.
Schodząc po schodach, ojciec trzymał syna za rękę. Kiedy do- tarli na pierwsze piętro, spotkali Helenę, sąsiadkę z drugiego, idącą w przeciwną stronę. Uśmiechała się szeroko, zachęcająco.
- A gdzież mój ukochany? - zapytała figlarnym tonem i schyliła się, aby ucałować Oliviera w policzek. Chłopiec uśmiechnął się zadowolony i oświadczył: ,,Nana". Helena była kobietą z plakatu i obiektem miłości Oliviera.
- Ale już urósł - wykrzyknę?a Helena, prostuj?c si?.?? Wola?abym, ?eby pozosta? taki malutki i?s?odziutki, ?ebym mog?a go zawsze ca?owa??? roze?mia?a si?.
??Przykro mi, sama wiesz, ?e natura dzia?a swoim torem?? odpar?a skr?powana Annette.
ła Helena, prostując się. - Wolałabym, żeby pozostał taki malutki i słodziutki, żebym mogła go zawsze całować - roześmiała się.
- Przykro mi, sama wiesz, że natura działa swoim torem - odparła skrępowana Annette.
***
Helena pochodziła z Włoch. Zbliżała się już do czterdziestki, miała wysportowane, posągowe ciało i przyciągającą wzrok figurę. Kiedy jeszcze mieszkała we Włoszech, marzyła o karierze aktorki teatralnej, ale podobnie jak Annette i Marek musiała zrezygnować z marzeń. Chociaż pochodziła z innego kraju, podobne okoliczności zmusiły ją do porzucenia rodziny i przyjaciół, i do potajemnej ucieczki do Francji w nadziei, że ,,stolica kultury" da jej okazję do spełnienia marzeń.
Po przybyciu do Francji przed kilku laty, zaczęła szukać zajęcia. Już pierwsza rozmowa skończyła się przyjęciem do pracy jako sprzątaczka w domu majętnej rodziny w Szóstej Dzielnicy. Nie załamywała rąk, ale wciąż szukała teatru - choćby i maleńkiego - w którym mogłaby spełnić marzenie o aktorstwie. W końcu dzięki swoim umiejętnościom tanecznym mogła ubiegać się o pracę w klubie nocnym Folies Bergere. Nie wiedząc, co to za miejsce, może ze ślepoty albo naiwności, poszła na przesłuchanie, które okazało się kuriozalne i upokarzające.
- No dalej - poganiał kandydatki producent już od pierwszej chwili. - Zakładajcie kostiumy, macie być jak najbardziej kobiece, tak jak powinny wyglądać kobiety!
Kiedy czekały w przebieralni, przyszedł do nich asystent producenta i zapytał o wymiary. Gdy nadeszła pora na Helenę, ta odparła dowcipnie: ,,najszczuplejsza i najwyższa", i się roześmiała.
- Właśnie widzę - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem.
Następnie wybrał kostium w odpowiednim rozmiarze i rzucił go Helenie. Kiedy zaczęła się rozbierać, wciąż się w nią wgapiał, odwróciła się więc plecami. Czuła się upokorzona i potraktowana przedmiotowo. Kiedy chciała włożyć strój, zorientowała się, że to tylko dolna połowa kostiumu z przyczepionym całym mnóstwem piór. Reszta jej ciała pozostałaby naga. Odwróciła się z powrotem do asystenta producenta - miał na imię André - i odezwała się gniewnym tonem, wyraźnie zabarwionym włoskim akcentem.
- I niby jakie tańce mam wykonywać w tym stroju?
Pozostałe dziewczyny natychmiast zaczęły chichotać.
- Dziecko moje - odparł André lekko protekcjonalnym tonem. - Dokładnie takie tańce, jakie przyszły ci do głowy. Folies Bergere zalicza się do najważniejszych instytucji kulturalnych w Paryżu. Miasto słynie z tych tańców. Ludzie zjeżdżają tutaj z całej Europy, a jednym z miejsc, które na pewno odwiedzą, jest nasz kabaret!
Do Heleny podeszła śliczna dziewczyna, która była już doświadczoną tancerką w kabarecie. Miała na imię Michelle.
- Nie obawiaj się. Pomimo że będziesz tańczyć nago, to miejsce cieszy się wielkim szacunkiem. Jeśli wiesz, jak się tu zadomowić, będziesz bardzo dobrze wynagradzana. I wierz mi: dużo lepiej, niż się spodziewasz.
Helena wciąż była skrępowana, ale rozebrała się do końca i włożyła pierzasty kostium. Michelle wpatrywała się w nią, zachwycona ciałem Heleny - jędrnymi piersiami, wąską talią, długimi nogami.
- Moja maleńka, będziesz musiała tu na siebie uważać - prychnę?a.?? To miejsce cieszy si? wielkim szacunkiem, ale m??czy?ni to wci?? m??czy?ni. Bywa, ?e w?ich oczach jeste?my tylko zabawk?, kt?r? mo?na sprzeda? temu, kto p?aci najwi?cej.
Powiedziawszy to, rzuci?a okiem na Andr?go, kt?ry przez ca?y ten czas nie spuszcza? wzroku z?Heleny.
Nast?pnie Georges, choreograf kabaretu, kaza? dziewcz?tom wyj?? na scen?. Ustawi? je w?rz?dzie i?poprosi? Michelle, aby zademonstrowa?a uk?ad, kt?ry kandydatki maj? zata?czy?. Zanim jeszcze zacz??y, oznajmi? im:
ła. - To miejsce cieszy się wielkim szacunkiem, ale mężczyźni to wciąż mężczyźni. Bywa, że w ich oczach jesteśmy tylko zabawką, którą można sprzedać temu, kto płaci najwięcej.
Powiedziawszy to, rzuciła okiem na Andrégo, który przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z Heleny.
Następnie Georges, choreograf kabaretu, kazał dziewczętom wyjść na scenę. Ustawił je w rzędzie i poprosił Michelle, aby zademonstrowała układ, który kandydatki mają zatańczyć. Zanim jeszcze zaczęły, oznajmił im:
- Drogie dziewczęta, dostąpiłyście przywileju udziału w prze- słuchaniu w najprzedniejszym kabarecie Europy! Te z was, które zostaną przyjęte, zakosztują życia, o jakim nigdy nie marzyły! Ale miejcie świadomość, kochane: doprowadzę was do łez, zanim staniecie na scenie. Bo kiedy znajdziecie się na tej scenie, musicie być gotowe na wszystko! Tu nie ma żadnych pytań. Oferuję swoim klientom tylko to, co najlepsze! Jeżeli którejś z was się to nie podoba, lepiej niech wyjdzie już teraz, zanim zaczniemy.
Helenę zamurowało. Z oczu kapały jej łzy. Czuła się zraniona, pragnęła uciec, ile sił w nogach. Ale została. W przeciwieństwie do dziewcząt, które przyszły tu w poszukiwaniu wygodniejszego życia, Helena wciąż żywiła nadzieję, że kiedyś zostanie aktorką. Wmawiała sobie, że to miejsce będzie jedynie przystankiem po drodze do spełnienia marzenia. Skupiona na tej myśli, wyprostowała się dumnie. Przeżyję, mówiła sobie w myślach. Nie tylko przeżyję. Ludzie będą mnie szanowali. Będę najlepsza.
Stojąc w rządku, kandydatki zaczęły tańczyć. Helena jakby unosiła się nad sceną, jej stopy lądowały na deskach bezgłośnie. W porównaniu z nią pozostałe dziewczyny wyglądały niezdarnie.
Wtem rozległ się krzyk Georges'a.
- Stop! Co wy jesteście, kobiety czy niedźwiedzice? Jak wy ociężale tańczycie! Numery pięć, siedem, dwanaście i dwadzieścia cztery: wynocha! Powodzenia w życiu! Reszta: od początku. I tym razem chcę widzieć harmonię w waszych ruchach.
Wyproszone dziewczęta wybiegły, zalewając się łzami. Z wyjątkiem jednej, która na przekór tej niezręcznej sytuacji wciąż stała na scenie i się uśmiechała.
- Powiedziałem: wynocha! - wrzasnął rozjuszony Georges. - Nie pasujesz tu!
W końcu i ją zdołał doprowadzić do płaczu. Michelle podeszła i ją przytuliła.
- Georges, posuwasz się za daleko - ofuknęła go. Tylko ona potrafiła sprawić, że się śmiał.
Helena tańczyła dalej. Po kolejnych trzech powtórzeniach tego samego układu z trzydziestu siedmiu kandydatek pozostało dwanaście. Georges podszedł do wycieńczonych tancerek.
- Moje drogie dziewczęta, dziś przemienicie się z dziewczynek w kobiety w każdej części swoich ciał. Będziecie reprezentować Folies Bergere na scenie i poza nią. Możecie być z siebie dumne. Wasze życie zmieni się diametralnie. Ale stanie się to tylko pod jednym warunkiem: będziecie robić dokładnie to, co mówię! Każda, która ośmieli się buntować przeciw moim poleceniom, a to oznacza przybranie choćby grama tłuszczu bez mojego pozwolenia, skończy, żebrząc na ulicy.
- Georges, przestań je straszyć - wtrąciła się Michelle.
- Moja kochana Michelle, ja ich nie straszę. A jeśli nie chcesz słuchać tego, co mam do powiedzenia, drzwi są otwarte.
Między pierwszą tancerką a szalonym choreografem wciąż panowało napięcie. Georges pragnął kontrolować, ale jednocześnie kochał Michelle, więc pozwalał jej mówić swobodnie.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka ]Jak ograłem PRL. Z gitarąWitek Łukaszewski
-
[ książka ]Obca kobietaKatarzyna Kielecka
-
[ książka ]Po tamtej stronie rzekiEwa Szymańska
-
[ książka ]Narzeczona kłamcyNina Dunst
-
[ książka ]Wybór RenatyMarzena Orczyk-Wiczkowska
-
[ e-book ]Osaczyć fatumAgnieszka Jordan-Gondorek
-
[ e-book ]W świetle latarniZofia Mąkosa
-
[ e-book ]Bóg, honor, seks, ojczyznaJarosław Derkowski
-
[ audiobook ]Oczekiwanie. A życie szło swoim toremIzabela Januszkiewicz
-
[ książka ]YakaPepetela
-
[ e-book ]Życie, które nam pozostałoRoberta Recchia
-
[ audiobook ]Kryształowe dzieci. Historie uzależnienia od dopalaczy oparte na faktachLaura Chudzyńska
LINKI SPONSOROWANE