Jan Szymański i jego magiczna pracownia na Ceramicznej
29 września 2014
W budynku przy ulicy Ceramicznej 5 rezyduje niezwykły człowiek - Jan Szymański - pasjonat i kolekcjoner zegarków, a przede wszystkim zegarmistrz i prawdziwy mistrz w swoim fachu.
Czas dla czasu
Przez ten cały czas kolekcjonuje zegary i zegarki, wśród których znajdują się nawet takie z końca XVIII wieku oraz narzędzia i artykuły zegarmistrzowskie. Wiele jego "zdobyczy" pochodzi z XIX i XX wieku. Zbiera je podczas swoich wypraw w kraju i za jego granicami (m.in. na wiejskich jarmarkach), pomocne okazują się także internetowe aukcje. Pan Jan podkreśla, że może pozwolić sobie na kupno zepsutych zegarów i zegarków, które są tańsze, bo przecież sam może je naprawić. Jak mówi "poświęca swój czas dla czasu". Oczywiście naprawia także zegary przynoszone przez klientów - nawet te najbardziej nietypowe.
- Tkwi we mnie chęć "ratowania" wszystkich czasomierzy. Z zegara czy zegarka potrafię wyczytać jego historię - czy był traktowany z pietyzmem czy raczej z brakiem szacunku. Może to zabrzmi dziwnie, ale w zegarach szukam człowieka. Często zdarza się, że stary zegarek jest bardziej wartościowy dla właściciela i lepiej traktowany niż bajerancki "Rolex". Zawsze dokładam wszelkich starań, aby uratować taki mechanizm. Warto. Czasami zdarzają się prawdziwe grające cacka, np. z pozytywką - wyjaśnia Jan Szymański.
Jaką wartość ma czas?
Ubolewa, że ludzie nie szanują teraz czasu, co poniekąd związane jest z brakiem szacunku dla urządzeń, które go odmierzają.
- Czemu kiedyś zegarki były drogie? Bo stanowiły małe dzieła sztuki, na stworzenie których zegarmistrz poświęcił wiele swojego czasu. Wraz z rozwojem techniki i technologii doszło do nadprodukcji zegarów i zegarków, co spowodowało, że rynek opanowały masowo produkowane czasomierze, które można nabyć nawet za kilkanaście złotych. Tymczasem każdy zegarek jest czasomierzem, a tylko nieliczne czasomierze zasługują na miano zegarka. To także pokazuje stosunek ludzi do czasu - kiedyś uważano go za wielką wartość, dziś jego pojęcie się zdewaluowało. A tymczasem ja cały czas szanuję czas - podkreśla pan Jan.
"Zaraża" swoją pasją
Zegarmistrz już od kilku lat rezyduje na Białołęce - ma tu nie tylko swoją pracownię, ale także mieszka. Przychodzą do niego uczniowie okolicznych szkół i pan Jan z pasją opowiada im o czasie, zegarach i prezentuje swoje niezwykłe eksponaty.
- Zdarza się, że "zarażam" innych ludzi pasją zbierania zegarów czy zegarków. Nie muszę udowadniać, że kocham zegary, bo to widać i dlatego ci, którzy pojawiają się w mojej pracowni i przekazują swoje zegary, mi ufają. Jak mówi przysłowie - jeszcze się taki nie narodził, który by każdemu dogodził, ale na szczęście - choć ludzie tak jak zegary bywają różni - to w sprawie naprawy zawsze dochodzimy do porozumienia - stwierdza pan Jan.
Wejdzie, ale długo nie wyjdzie
Najlepszą rekomendacją jego działań są zadowoleni klienci.
- Jan Szymański to zegarmistrz starej daty, a jednocześnie pasjonat i kolekcjoner zegarków, zwłaszcza tych najstarszych. Byłem u niego dzisiaj ze swoimi zegarkami i znowu zeszła godzina na rozmowach i oglądaniu kolekcji wspaniałych okazów. Warto się wybrać osobiście. Wizyta potrwa trochę dłużej niż "wszedł, odebrał i wyszedł", ale warto - takie opinie można wyczytać na internetowych forach.
Potwierdzamy: jego pracownia to miejsce magiczne, w którym łatwo się zasiedzieć. Nawet zwykłe skrócenie bransolety w zegarku zamienia się w ciekawą rozmowę, którą aż żal kończyć.
Najlepsze dni na wizytę to poniedziałek i wtorek, bo wtedy mistrz jest w pracowni od rana do wieczora. W pozostałe najlepiej dzwonić pod numer tel. 694-591-986. Warto też zajrzeć na stronę internetową pracowni - www.zegarmistrz-warszawa.info.
amk