Fryzjerskie podziemie działa, salony zamknięte. "Kompletny brak logiki"
6 maja 2020
Wicepremier Jadwiga Emilewicz chciała otworzyć salony fryzjerskie, ale minister Łukasz Szumowski storpedował plan - wynika z informacji "Faktu".
Zgodnie z nowymi wytycznymi rządu od środy 6 maja otwarte mogą być przedszkola, powszechnie - i słusznie - uznawane za jedne z miejsc, w których bakterie i wirusy przenoszą się najszybciej. Decyzją tego samego rządu zamknięte pozostają salony fryzjerskie, kosmetyczne i tatuażu, w których higiena jest jedną z podstawowych zasad.
Fryzjer z dojazdem do domu
- Nie mogę otworzyć studia, w którym wszystko jest regularnie odkażane a sprzęt sterylizowany, ale mogę wysłać dziecko do przedszkola, w którym będzie brać zabawki do buzi - mówi właścicielka jednego z salonów tatuażu w Warszawie. - Przecież to jest kompletny brak logiki. Przestaję wierzyć, że to ma cokolwiek wspólnego z walką z epidemią. Coraz częściej słyszę o fryzjerkach, które strzygą klientki po kryjomu. Zwyczaje jak w Iranie - wracasz do domu, zdejmujesz chustę z twarzy i włączasz zachodnią muzykę.
Jak donosi "Fakt", wicepremier Jadwiga Emilewicz naciskała, by salony fryzjerskie i galerie handlowe otworzyć w poniedziałek 4 maja. Minister zdrowia Łukasz Szumowski nie dał się przekonać, że swoimi działaniami powoduje potężny kryzys gospodarczy, ale zgodził się na otwarcie - w ograniczonym zakresie - centrów handlowych. Tymczasem zdesperowani brakiem pracy fryzjerzy strzygą klientów w domach.
- Fryzjer damsko-męski z dojazdem na terenie Warszawy - czytamy w jednym z ogłoszeń w internecie po majówce. - Strzyżenie z modelowaniem damskie 100 zł, męskie 80 zł.
Kiedy fryzjerzy będą mogli wrócić do normalnej pracy? Nieoficjalnie mówi się o 18 maja, ale na razie rząd nie potwierdza tych informacji.
(dg)