REKLAMA
Podobno jest coraz mniej osób, które potrafią robić kilka rzeczy naraz. Mateusz D. z Bielan potrafił jednocześnie tkwić w szkolnej ławce i zwinąć koledze telefon komórkowy.
Znów Fulik wyjdzie na rasistę, ale drugie przestępstwo popełnione przez Egipcjanina w Legionowie w krótkim odstępie czasu aż się prosi o odnotowanie.
Złodziej samochodowy to dla policjanta niemal chleb powszedni. Pijany złodziej samochodowy to już większa ciekawostka. Ale pijany czternastolatek usiłujący rąbnąć brykę - to dopiero coś!
Cierpliwość ma swoje granice, zwłaszcza jeśli człowiek niewyspany, a sąsiedzi remontują mieszkania i nie dadzą odpocząć...
Podobno internet potrafi zbliżyć. Czasami nawet bardziej, niż sobie człowiek mógłby życzyć. W Legionowie zacieśnianie więzi międzyludzkich doprowadziło do kradzieży.
Młodsi nie wiedzą, ale kiedyś program "Piórkiem i węglem" profesora Wiktora Zina to było coś. Z zapartym tchem oglądało się, jak na papierze trzema kreskami artysta rysował mazowiecki pejzaż z wierzbą, rzeką i żurawiami, i nijak nie potrafiło się tego powtórzyć.
Ludzie gubią różne rzeczy: w autobusach rękawiczki, w krzakach wianuszek ruciany, w barach zdrowe wątroby, na Gościeradowskiej sejfy...
Wiadomo, że kobiety lecą na kwiaty i słodkości. Może właśnie do damskich serc miały przemówić batony, skradzione w walentynki ze szkolnego sklepiku na Bielanach?
Poprosił o dwie dychy na piwo, dostał je i wziął sobie napiwek - są ludzie, którzy staropolską gościnność traktują jednak zbyt dosłownie. Stanisław B. na Żeromskiego na przykład.
W połowie lutego w domu należącym do starszej kobiety jeden bezdomny zaatakował drugiego.
Robert Z. brał, co było: wśród jego łupów znaleźć można radia CB, zasilacz do latarki, ładowarkę, rozdzielacz, wędki, ubrania, kosmetyczkę oraz laptop, wilgotnościomierz i termometr. Po serii włamań zatrzymała go białołęcka policja.
Przywykliśmy do tego, że kredyt usiłują wyłudzić pojedyncze osoby. Ale na Woli łamie się wszelkie schematy: policjanci zatrzymali cztery osoby, które chciały naciągnąć bank na blisko ćwierć miliona.
Podobno jak jest mróz, to złodzieje przenoszą się do centrów handlowych, gdzie mają większe szanse na łup. Na Białołęce wręcz przeciwnie: bardziej opłaca im się marznąć, bo zysk większy.
Chęć uzyskania odszkodowania, strach przed rodziną albo bezmyślność - takie są motywy zgłaszających fikcyjne kradzieże. Tylko w tym roku policja na Bielanach wykryła ich pięć. Chociaż na ogół przedmiotami zgłoszeniówek są samochody, to akurat w ich kwestii na Bielanach panuje martwy sezon. - Rozwiązaliśmy za to sprawy pięciu rozbojów, które okazały się fałszywymi przestępstwami - mówi podkomisarz Elwira Brzostowska z Bielan.
Trzeba nie mieć serca, żeby znęcać się nad matką, zwłaszcza schorowaną. Adam W. z Malborskiej od sześciu lat swoje niewielkie ego podbudowywał wyżywając się na rodzicielce.
Żądza posiadania opanowuje coraz młodszych. Dwóch trzynastolatków z Woli tak bardzo chciało mieć czym zaimponować przed rówieśnikami, że posunęli się do kradzieży.
Nie chodzi o czas trawienia posiłku, tylko okres, jaki mogą spędzić za kratkami dwaj panowie z Żelaznej, którzy chcieli uzyskać darmowy włoski posiłek.
W złodziejskim fachu trzeba mieć nerwy jak postronki. Już staropolanie (bo przysłowie staropolskie!) mówili, że na złodzieju czapka gore. A przysłowia są mądrością nie tylko narodów, ale i bemowskiej policji.
Nie żeby jakiś biznes rozkręcał - chłopaczyna tak zalazł za skórę rodzinie, sąsiadom, nauczycielom i kolegom szkolnym, że uzbierało się tego na piętnaście zarzutów.
Ponoć więzi społeczne zanikają, ale jak ktoś chce je podtrzymywać, to go zatrzymuje policja. Tak jak 16-letniego ucznia na Woli.
LINKI SPONSOROWANE