Feralne windy w Choszczówce
25 maja 2011
Wandale upodobali sobie stację kolejową Choszczówka. - Praktycznie nie ma miesiąca, by coś nie było tu uszkodzone. Gdzie są służby odpowiedzialne za pilnowanie porządku? - pytają mieszkańcy.
Ulubione miejsce wandali
Stacja Warszawa Choszczówka znajduje się w niezbyt zaludnionym miejscu - w jej bezpośrednim sąsiedztwie jest tylko jeden dom mieszkalny - prawdopodobnie właśnie dlatego grupy młodych osób wybrały sobie ją jako miejsce do spotkań, często przy alkoholu.- W trakcie tygodnia nie jest aż tak źle, ale w piątkowe czy sobotnie wieczory strach wysiadać z pociągu - mówi pani Maria, mieszkanka Choszczówki. Po peronie grasuje banda podpitych wyrostków w wieku około 17-20 lat, która czasami niszczy co popadnie. - Strach zwrócić im uwagę, bo bywają agresywni - dodaje.
Powtarzające się dewastacje
Do największej dewastacji doszło tu w pierwszej połowie kwietnia. Zniszczono wtedy windę i powybijano wszystkie szyby. Według władz PKP to nie pierwszy taki przypadek na tej stacji.- Winda w Choszczówce jest najczęściej niszczoną windą spośród wszystkich znajdujących się na warszawskich stacjach - mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP PLK. Jak twierdzi, tylko w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku Zakład Linii Kolejowych w Warszawie wydał na naprawy wind i podnośników ponad 25 tys. zł. Wydatki te wciąż się zwiększają i to w bardzo szybkim tempie, ponieważ wind przybywa.
Straż miejska interweniuje
Pasażerowie kolei i mieszkańcy Choszczówki twierdzą, że zarówno straż miejska, jak i policja reagują zbyt wolno. - Wielokrotnie zdarzało się, że powiadomiona przeze mnie policja lub straż miejska przyjeżdżała za późno, lub robiła to tak "dyskretnie i umiejętnie", że sprawcom udało się uciec - mówi pan Kazimierz, mieszkaniec Choszczówki.Strażnicy miejscy nie mają sobie jednak nic do zarzucenia. - Za każdym razem, gdy dostajemy wezwanie, nasi funkcjonariusze pojawiają się na miejscu tak szybko, jak to tylko
SOK i kolejarze również reagują
- Straż Ochrony Kolei oczywiście zwraca uwagę na przypadki dewastacji wind i innego wyposażenia stacji, często w trakcie wspólnych działań ze strażą miejską i policją. Teren kolejowy to przecież także teren miasta, a wandale są groźni tak samo na peronie, jak kilka kroków dalej - mówi Krzysztof Łańcucki. Zapewnia, że również obsługa pociągów, jeżeli tylko widzi działania wandali, powiadamia o tym najbliższy posterunek ruchu, który alarmuje SOK, policję lub straż miejską. - Maszynista musi jednak uważać przede wszystkim na semafory. Przejazd pociągu trwa chwilę, najwyżej minutę, po której następuje czas, kiedy wandalom może się zdawać, że są całkowicie bezkarni - dodaje rzecznik PKP PLK.Obywatelu, pomóż!
Byłoby dobrze, gdyby mieszkańcy reagowali od razu, gdy tylko zauważą podejrzaną grupę, a nie dopiero po dewastacji. - To nie jest donosicielstwo, lecz obrona naszego wspólnego mienia, które może okazać się niezbędne każdemu z nas. Linie kolejowe to własność Skarbu Państwa, czyli wszystkich podatników - mówi rzecznik Krzysztof Łańcucki.Maciej Kamiński