"Dlaczego wolę Ukraińca-uberowca od polskiego taksówkarza?"
11 kwietnia 2019
Poniedziałkowy protest taksówkarzy rozsierdził warszawiaków. Oto jedna z opinii.
"W jednym z komentarzy na tustolica.pl przeczytałem, że Uber to fatalna usługa, bo trzeba samemu włożyć walizkę do bagażnika, kierowca często nie zna polskiego i musi patrzeć na GPS, bo nie zna miasta. Autor pyta, czy to dobra usługa, a ja odpowiadam TAK. Nie zamawiam taksówki / przewozu / ubera po to, żeby pogawędzić, tylko żeby zostać przewiezionym z punktu A do punktu B.
"Rozmowy" z taksówkarzami to zresztą jedna z najbardziej wkurzających rzeczy, z jakimi można się spotkać w Warszawie. Jechałem kiedyś z facetem, który przy prędkości ponad 100 km/h, zaczął krytykować deweloperów za budowę bloków, bo - uwaga - już niedługo ludzkość opuści Ziemię i zasiedli planety. Jeśli taki gość zdał egzamin i zdobył papiery pozwalające wozić ludzi, to ja wolę Ukraińca-uberowca od polskiego taksówkarza.
Jedynym papierem, jaki powinien być wymagany do takiej usługi, jest prawo jazdy. Czy jeśli podwożę sąsiada, bo pracujemy niedaleko siebie, to mam otwierać księgowość, wystawiać mu rachunki i się rozliczać? Taksówkarze powinni dążyć do zniesienia licencji, uproszczenia wymagań i obniżenia podatków, a nie celowo korkować Warszawę i żądać zlikwidowania tanich usług.
Na koniec dodam, że egzaminy ze znajomości miasta są nic nie warte. Nie spotkałem się nigdy z taksówkarzem, który kojarzyłby chociaż w przybliżeniu, gdzie jest moja ulica. Nie widzę niczego dziwnego w tym, że uberowcy korzystają z GPS-a. Zresztą co mnie to obchodzi, czy korzystają z GPS-a, czy wróżą najlepszą drogę z fusów od herbaty, skoro koniec końców dojeżdżam do celu?"
Andrzej