Czytelniczka: "Słodkie kundelki są najgorsze"
19 września 2019
Chciałabym się podzielić moimi spostrzeżeniami na temat trzymanych na smyczy psów tzw. rasy agresywnej. Tych, na których tak chętnie i masowo wszyscy "wieszają psy". Kto tak naprawdę terroryzuje kogo?
Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja: idę sobie ze swoim czworonogiem po parku, trzymam go na krótkiej smyczy. To rasa uznana za "agresywną". Widzę jakiegoś nadbiegającego niedużego psa. Na wszelki wypadek wydaję komendę "spokój", więc jest cisza. Zaraz potem wołam do jego właściciela, żeby zawołał swojego kundla, a najlepiej z powrotem zapiął go na smyczy, bo zaraz zwierzaki skoczą sobie do gardeł. Pan jednak stwierdził, że jego piesek jest niegroźny, a co najwyżej się "pobawią". Nim to powiedział, jego pies do nas doskoczył, czym tylko zdenerwował mojego, który rzecz jasna rozdziawił szczekaczkę i o mało tamtego nie zagryzł. Pan z pretensjami, że powinnam swojego wyprowadzać w kagańcu, bo jest niebezpieczny. Ze wezwie straż miejską itd. A przecież ostrzegałam.
Nie była to jedyna tego typu historia. Z moich obserwacji wynika, że właściciele tzw. "łagodnych" psów wszędzie je puszczają bezkarnie. A te niby słodkie kundelki potrafią zwykłym spacerowiczom napsuć sporo krwi, od nieoczekiwanego pobrudzenia ubrań łapami, po oszczekanie a nawet złapanie w kostkę. Często potrafią też poważnie przestraszyć malutkie dzieci bawiące się w parku, mimo że przecież nie atakują, a chcą się jedynie "pobawić". Mój pies jest wyprowadzany na krótkiej smyczy, zwykle - przyznaję, że nie zawsze - w kagańcu. I często tracę nerwy, właśnie przez słodkie, niepokorne kundelki, które być może nie ugryzą, ale mogą narobić kłopotów - sprowokować mojego psa do ataku. Czytam często narzekania na właścicieli psów ras agresywnych i pytam: kto "terroryzuje" kogo? Ja chcę zachować standardy bezpieczeństwa, właściciele niegroźnych ras mają je w nosie.
Magda