"Chcesz zamknąć alkohole 24 h? Jesteś hipokrytą"
16 września 2019
Czytałem ostatnio Wasz tekst, a w zasadzie utyskiwanie ludzi na sklepy monopolowe dostępne 24 godziny na dobę. Wkurza mnie ta hipokryzja.
Z niedowierzaniem czytałem, jak wszyscy lub prawie wszyscy są przeciwnikami punktów 24h. Bo pijacy pod sklepem, bo głośno, bo śmierdzi. Padały też zarzuty, że to zbieranina podejrzanie wyglądającej młodzieży, typków spod ciemnej latarni, którzy zaczepiają wszystkich, chcąc wyciągnąć od nas pieniądze. Oczywiście wszyscy komentujący to abstynenci, na zasadzie "nie ja, ale sąsiad pije". Banda hipokrytów.
Po pierwsze, gdyby wszyscy dookoła byli tacy święci, to te sklepy już dawno by poszły z torbami. Po drugie, sam rynek - tu przywołuję także punkt pierwszy - weryfikuje, czy dany punkt ma jakąkolwiek rację bytu. Jeśli jej nie ma, to szybko znika z handlowej mapy naszej okolicy. Jest to też zapewnienie dla przedsiębiorców tzw. wolności handlu, która w każdym wolnorynkowym kraju jest niezbędna. Dlaczego więc zabraniamy temu, a nie bronimy tamtemu?
Po trzecie, ile to pijackich mord widuję w weekendowe wieczory w całym mieście i wcale niekoniecznie są oni stałymi klientami osiedlowych 24-godzinnych alko-sklepików. Gdyby kierować się zasadą równości (patrz również punkt drugi), to markety, a za nimi stacje benzynowe musiałyby zwijać się z tym bardzo lukratywnym biznesem. Alkohol byłby wówczas dostępny tylko w restauracjach? Czy naprawdę o to wszystkim chodziło?
Po czwarte, zamknięcia osiedlowych sklepików zazwyczaj żądają osoby, które cichaczem kupują gorzałkę, tudzież browarek. Moja śp. sąsiadka w każdą niedzielę do kościółka chodziła, a na sąsiadów stojących pod sklepem psioczyła.Tymczasem sama w to miejsce zaglądała, a i naleweczki z takiego przybytku nigdy sobie nie pożałowała. Skąd wiem? Bo mnie zapraszała i częstowała, sama też sobie nie odmawiała.
Dlatego dziwi mnie, że wszyscy nagle są za wprowadzeniem osiedlowej prohibicji, skoro większość z tych malkontentów zazwyczaj i tak zagląda od czasu do czasu do całodobowych sklepików. A jeśli nie tam, to alkohol kupują gdziekolwiek indziej, jednocześnie zabraniając tego pozostałym. Czy to nie hipokryzja?
Tadeusz