Była naczelniczka przerywa milczenie i mówi o grzechach Smogorzewskiego. Padają mocne słowa
15 marca 2024
Przez wiele lat była zaufaną podwładną prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego. Dziś łączy ich tylko przeszłość, a dużo więcej dzieli. Ewa Milner-Kochańska jako pierwsza kobieta od przeszło dekady staje do walki o fotel prezydenta Legionowa i w mocnych słowach atakuje obecny układ władzy z prezydentem na czele, któremu zarzuca szowinizm, seksizm, cynizm i niszczenie ludzi.
Dość cicho było o Pani w ciągu ostatniego roku, od czasu burzliwego rozstania z legionowskim ratuszem, w którym przez wiele lat pełniła Pani funkcję zastępcy kierownika Urzędu Stanu Cywilnego oraz naczelniczki Wydziału Zdrowia Publicznego i Spraw Społecznych. Dużo zdrowia to Panią kosztowało?
- Moje zdrowie zostało zniszczone, tak jak wielu innych kobiet, które zostały w podobny sposób potraktowane. Czasem trzeba przeczołgać się przez piekło, aby odnaleźć właściwe schody i zacząć wspinać się do nieba.
Miejscowa "Trybuna Ludu". Podwójnie płacimy za propagandę prezydenta
Niedawno jedna z agencji zajmująca się marketingiem samorządowym przyznała tygodnikowi "Miejscowa na weekend" tytuł najlepszej gazety w kraju. Bezpłatny tygodnik, udający niezależną prasę, opisujący sukcesy urzędującej władzy, drukowany jest za pieniądze podatników. Władze Legionowa obwieściły ten sukces na billboardach, także finansowanych z miejskich podatków.
Dopiero teraz mogę o tym mówić. Powstaję, niczym Feniks z popiołów: nowa, znacznie silniejsza. Z podniesioną głową będę walczyć o funkcję prezydenta Legionowa.
Na czym w zasadzie polegał Pani konflikt z prezydentem Smogorzewskim?
- Konflikt zaczął się w momencie, kiedy zgłosiłam prezydentowi nieetyczne zachowanie jednego z pracowników, niegdyś radnego, który był zatrudniony w Biurze Rady Miasta. Nota bene ten pan obecnie kandyduje do Rady Powiatu Legionowskiego z Porozumienia Samorządowego obecnego prezydenta. Zwrócił się on w sposób nieetyczny do podlegającego mi pracownika w obecności pozostałych pracowników urzędu. Przedstawiłam stenogram nagrania, z którego wynikało, że w sposób wulgarny obrażani są pracownicy mojego wydziału, w tym osoba z niepełnosprawnościami. Smogorzewski polecił mi "tę dziecinadę włożyć do szuflady" i nic nie zrobił w tej sprawie. Dodam, że nieetyczne były także próby "podkupienia" mojego pracownika połączone z jego zastraszeniem. Zgłoszenie zajścia według mnie wpłynęło na zmianę podejścia prezydenta do mnie. Nowa sekretarz miasta zatrudniona bez konkursu zaczęła zaledwie po dwóch miesiącach swojej pracy pomijać mnie w sprawach dotyczących kierowanego przeze mnie wydziału, manipulowano moimi pracownikami. Poniżano mnie, podważano mój autorytet, rozsiewano na mój temat nieprawdziwe informacje, mające na celu obniżenie mojej wartości nie tylko jako pracownika urzędu, ale także człowieka i kobiety. Zaczęto mnie zastraszać, przedstawiać jako osobę nieprzydatną zawodowo, pomimo posiadanych przeze mnie kwalifikacji. Zostałam odizolowana.
Pani zdaniem kobiety w legionowskim ratuszu są dyskryminowane, a ich rola w samorządzie jest marginalizowana?
- Dyskryminacja i marginalizacja kobiet w legionowskim ratuszu oraz podległych mu jednostkach to niestety prawda. Dobrym przykładem traktowania kobiet przez prezydenta była słynna na całą Polskę konwencja wyborcza Porozumienia Samorządowego z 2018 roku. Nasz włodarz podczas spotkania wyborczego wypowiadał seksistowskie żarty pod adresem kandydatek swojego komitetu. Poza tym trzej prezydenci to mężczyźni. Moim zdaniem nie ma w tym żadnego przypadku, że przez 22 lata rządów Smogorzewskiego, w tak długim czasie nie mianował na stanowisko swojego zastępcy nawet jednej kobiety. Powszechnie też wiadomo, że przeciw prezydentowi toczy się kilka spraw w sądzie pracy, m.in. sprawa o dyskryminację i mobbing. Nie wszystkie kobiety mają odwagę i siłę, aby założyć przeciwko pracodawcy sprawy w sądzie. Niektóre są w sporze sądowym od wielu lat, były też próby samobójcze - to fakty. Od momentu, gdy zdecydowałam się kandydować na prezydenta, odebrałam mnóstwo telefonów ze słowami wsparcia, z gratulacjami. Padały również pytania, czy się nie boję.
Najpewniej większość w przyszłej kadencji Rady Miasta będzie posiadał obecny obóz rządzący prezydenta Smogorzewskiego. Jeśli zostałaby Pani prezydentem miasta, to jak zamierza realizować pewne wizje i projekty, również i z tymi radnymi?
- Ufam, że te wybory dużo zmienią i układ zostanie złamany. Legionowianie mają coraz większą świadomość. Widzą, co się dzieje. Moim priorytetem jest demokratyczny samorząd oraz pluralizm i rozwój miasta. I to też rola nowych radnych, już w nowym rozdaniu. Życie pokazało, jak bardzo długoletnia władza deprawuje. Dlatego czas najwyższy to zmienić.
Jakie są Pani zdaniem największe "grzechy" obecnej władzy? Co zostało zaniedbane przez 22 lata rządów Smogorzewskiego?
- Jest wiele kardynalnych zaniedbań. Otoczone lasami Legionowo dawniej było oazą spokoju i zieleni, zostało totalnie zabetonowane. Plan zagospodarowania przestrzennego powinien służyć mieszkańcom a nie deweloperom. Ważnym aspektem jest ochrona starych domów, które są zrównywane z ziemią pod lokalne inwestycje deweloperskie. Dobrym przykładem jest zburzenie kina Mazowsze - kultowego miejsca, które mogłoby jeszcze służyć mieszkańcom. Ochrona zabytków legionowskich to także najstarszy Domek Dróżnika, który boleśnie rozsypuje się na naszych oczach. Aż wstyd, że władze miasta doprowadziły do tak katastrofalnego stanu.
Korki niekiedy większe niż w Warszawie i brak miejsc parkingowych - to kolejne grzechy tej władzy. Wadliwie zbudowane inwestycje, czego dobrym przykładem jest tunel przy ulicy Krakowskiej, w najgorszej z możliwych lokalizacji prowadząca przez środek miasta. Okoliczni mieszkańcy odczuwają od lat skutki tej inwestycji ze względu na wzmożony ruch, hałas, drgania, powodujące pękanie murów. Ponadto bezpieczeństwo w mieście i poprawa komunikacji to priorytet. Ważny też jest dialog i współpraca z włodarzami ościennych gmin, aby rozwiązać wspólne sprawy całego powiatu. Ja na ten dialog jestem przygotowana i otwarta. Dotychczasowa władza traktowała sąsiadów z Jabłonny i Wieliszewa z pozycji tego "silniejszego", a nie jak równorzędnych partnerów, z którym można realizować fajne projekty.
Wydaje się, że jeszcze jednym grzechem Romana Smogorzewskiego, o którym niezależne media informują od lat, jest posiadanie na własny użytek mediów finansowanych przez podatników. Sytuacja z gazetą "Miejscową", w której wychwala się władzę i bezpardonowo atakuje opozycję, przypomina to, co działo się z mediami publicznymi za rządów PiS. Czy Pani jako prezydent miasta zamierza coś w tej sprawie zrobić?
- Gminne gazety to narzędzie propagandy lokalnych władz. Lokalni włodarze chwalą się swoimi osiągnięciami, natomiast próżno szukać krytyki pod ich adresem. Na stronach samorządowej prasy nie ma głosów opozycji i świadomych mieszkańców. Zależność jest prosta - trudno oczekiwać od wydawcy, aby sam o sobie źle pisał. Autorami artykułów są pracownicy urzędu lub podlegających im jednostek. Oczywiście, że "Miejscowa" powinna być zlikwidowana. Potrzebne są niezależne media, aby obiektywnie ukazywały prawdę. Legionowo się budzi i ufam, że te wybory to pokażą i nastąpią fundamentalne zmiany.
Rozmawiał Dariusz Burczyński
.