Miejscowa "Trybuna Ludu". Podwójnie płacimy za propagandę prezydenta
14 listopada 2017
Niedawno jedna z agencji zajmująca się marketingiem samorządowym przyznała tygodnikowi "Miejscowa na weekend" tytuł najlepszej gazety w kraju. Bezpłatny tygodnik, udający niezależną prasę, opisujący sukcesy urzędującej władzy, drukowany jest za pieniądze podatników. Władze Legionowa obwieściły ten sukces na billboardach, także finansowanych z miejskich podatków.
"Miejscowa" jeszcze kilka lat temu była gazetą prywatną. Dziś jej wydawaniem zajmuje się Komunalny Zakład Budżetowy sp. z o.o. Nie dowiemy się jednak ani tego, na jakich warunkach została nabyta od poprzedniego właściciela, ani ile kosztuje dziś jej wydawanie. To tajemnica firmy, do której nie mają dostępu nawet radni, choć KZB sp. z o.o. w stu procentach należy do miasta Legionowo, którego urząd wydaje jeszcze jedną gazetę "Moje Legionowo". Prawdopodobnie jesteśmy jedynym miastem w Polsce, którego władze finansują z pieniędzy podatników dwie tuby propagandowe.
Nieuczciwa konkurencja
"Miejscowa" ma przychody z reklam. Z informacji zdobytych w kilku firmach wynika, że ich ceny są tak niskie, że w zasadzie można założyć, że gazeta na siebie nie zarabia, czyli po pierwsze stanowi obciążenie dla podatników, a po drugie stosuje ceny dumpingowe i jest nieuczciwą konkurencją dla wydawców prywatnych. Inni wydawcy mediów w Legionowie płacą podatki, które władze miasta przeznaczają na konkurencyjną do nich działalność. Kuriozum! Z kolei przetargi na druk ogłoszeń urzędowych są tak napisane, aby tylko jedna gazeta spełniała ich kryteria. Legionowski ratusz płaci więc swojej własnej spółce ok. 45 tys. zł rocznie.
"Trybuna Ludu"?
Działalność samego tygodnika budzi wątpliwości, nie tylko prawne, lecz także etyczne. Czytając wydawaną za publiczne pieniądze gazetę można odnieść wrażenie cofnięcia się w czasie, kiedy prasa była nadzorowana przez najwyższe organy partyjne i państwowe PRL. Przykładów walki z opozycją, niezależnymi stowarzyszeniami, mediami, a nawet zwykłymi mieszkańcami (!) nie trzeba długo szukać. Jednocześnie tekstów niemalże wynoszących obecne władze Legionowa na ołtarze jest znacznie więcej.
Przykłady? Pierwszym z brzegu jest tekst poświęcony byłemu opozycyjnemu radnemu Józefowi Dziedzicowi, który dość nieoczekiwanie zrzekł się mandatu radnego. "(...) ze źródeł zbliżonych do Rady Miasta Legionowo wiadomo, że kolejne inwestycje i inicjatywy realizowane w innych okręgach wyborczych mogły uświadomić mu jego własną nieudolność jako miejskiego radnego. (...) Niestety, były już wkrótce radny swą nieudolność w sprawowaniu mandatu zrzuca na innych. (...) Wtóruje mu przewodniczący NMNS Bogdan Kiełbasiński, nadal rozgoryczony, że nie otrzymał mandatu zaufania od mieszkańców swojego okręgu, węszący wszędzie spiski i układy" Brzmi jak tekst z "Trybuny Ludu" albo konferencji prasowej Jerzego Urbana w czasie stanu wojennego? Tak, ale to niestety... "Miejscowa na weekend".
Ataki na niezależne media
Zresztą nie tylko temu opozycyjnemu radnemu od gazety się oberwało. Celowano też regularnie w niezależne media i samych dziennikarzy. "Od dawna ptaszki na mieście ćwierkały, że dwóch panów z "To i Owo" występuje pod kilkoma pseudonimami w gazecie i jeszcze większą ich liczbą w internecie. (...) Dobra rada, panie Lerman - jak już pan udaje kogoś innego, to niech pan się trzyma tej historii, bo sam się pan podłożył. Z litości nie powiemy, jak i gdzie" - "Miejscowa" z 7 kwietnia 2017.
Lub: "Nerwowe ruchy zapanowały w ostatnich tygodniach w najstarszym lokalnym tygodniku. (...) "kapitan" gazety rozsyła swoje CV, rozpaczliwie poszukując pracy w lokalnych mediach i nie tylko. Czyżby zabrakło pomysłów na kolejne donosy do prokuratury? Czy może dotychczasowe nic nie dały, co znacznie osłabiło i tak już nadszarpniętą reputację tygodnika?" - "Miejscowa" z 19 sierpnia 2016.
I jeszcze: "Nie podaje powodów odejścia z redakcji, możemy się jedynie domyślać, że być może miał już dosyć kłamstw, jakie musiał wypisywać o władzy miasta, wymyślania kolejnych nieistniejących afer (...)" - napisała "Miejscowa", tuż po tym, jak jeden z dziennikarzy ogłosił swoje odejście z niezależnego tygodnika.
Oberwało się też stowarzyszeniom oraz... mieszkańcom
Co ciekawe, wszystkie tego typu "poczwarki" są pisane pod wymyślonymi pseudonimami lub z ogólnikowym podpisem "Redakcja". Gazeta atakuje też niezależne stowarzyszenia, drwiąco określając np. Stowarzyszenie Legionowskich Lokatorów znane z krytykowania działalności władz miasta i Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej - "kanapową organizacją". Najgłośniejszym jednak do tej pory "wyczynem" propagandowego tygodnika było wręcz zaszczucie mieszkańca i jego rodziny, pilnie oczekującej pomocy od urzędników w momencie, kiedy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Wówczas wielu komentatorów życia publicznego, zareagowało oburzeniem na działalność "Miejscowej", która jakiś czas wcześniej nazwała starszych ludzi interesujących się miejskimi inwestycjami... ORMO-wcami.
Czwarta władza zanika
Na ostatniej sesji rady miasta prezydent określił działalność miejskiej spółki, która zajmuje się też wydawaniem "Miejscowej" - wielkim sukcesem.
- Jest to osobisty sukces prezydenta niewątpliwie, który jednoosobowo może zarządzać ogromnym majątkiem gminnym. I to, że jest wydawcą gazety, która jest tubą propagandową dla władz miasta - powiedział niezależny radny Leszek Smuniewski. Helsińska Fundacja Praw Człowieka alarmuje - wydawanie prasy przez samorządy stwarza niebezpieczeństwo dla wolności słowa na poziomie lokalnym. - Takie media oczywiście wypierają media niezależne i to oznacza, że czwarta władza zanika. Media wydawane przez władzę to nie są przecież media - powiedział w jednym z wywiadów wieloletni samorządowiec Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, absolwent m.in Uniwersytetu Georgetown i Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie.
(DB)