Białołęka królestwem dzików. Czy jest się czego bać?
10 listopada 2014
Dzików jest w naszej dzielnicy coraz więcej. Czy jest się czego obawiać?
Niedawno z inicjatywy radnych Ilony Łąckiej, Magdaleny Roguskiej i Elżbiety Świtalskiej odbyło się spotkanie z dyrektorem Lasów Miejskich Karolem Podgórskim. Okazuje się, że dziki chętnie odwiedzają Białołękę z kilku powodów: nie ma tu ich naturalnych wrogów (wilków i niedźwiedzi), bardzo łatwo o żywność ze śmietników, można także skorzystać z karmy rozsypywanej dla ptaków a czasem nawet... zostać nakarmionym przez człowieka. Radne chcą uświadomić mieszkańcom, że konsekwencją dokarmiania dzików jest przyrost ich populacji.
- Warszawa jest jedną z niewielu stolic europejskich, obok Berlina i Sztokholmu, w której lasy znajdują się w granicach miasta w tak dużym obszarze - przypomina radna Elżbieta Świtalska. - W naszym mieście zajmują one ok. 7300 ha, czyli 15% obszaru Warszawy. Nic dziwnego, że na mocniej zurbanizowanych osiedlach Białołęki pojawia się dzika zwierzyna leśna. Ważne, by właściwie reagować.
Co na to pracownicy Lasów Miejskich?
- Od 2008 r. prowadzimy regulację populacji dzików bytujących w stolicy - mówi zastępca dyrektora Marek Roman. - Zgodnie z decyzjami prezydent miasta odłowiono w ubiegłym roku 343 zwierzęta, w bieżącym już 382. Efekty tych działań zależą od wielu czynników, na które nie mamy bezpośredniego wpływu, na przykład odstraszania zwierząt od urządzeń chwytnych, zamykania odłowni przez osoby trzecie, dewastacji i rozkradania elementów odłowni, wprowadzanie do nich pozostawiających swój zapach psów czy libacje alkoholowe w odłowniach.
Miesięcznie odławianie dzików w Warszawie kosztuje ok. 50 tys. zł. Na terenie samej Białołęki jest już siedem odłowni, regularnie monitorowanych przez leśników. Niestety są one notorycznie dewastowane, bynajmniej nie przez dziki. A jak z tym problemem radzą sobie nasi zachodni sąsiedzi? W Berlinie dzików jest jeszcze więcej, niż w Warszawie. Spacerują nie tylko po miejskich lasach, ale także po parkach i osiedlach, nawet tych położonych w centrum metropolii. Sami berlińczycy reagują na zwierzęta zupełnie inaczej, niż większość białołęczan, traktując je jak atrakcję turystyczną stolicy.
- Zagrożenie ze strony dzików jest na ogół mocno przesadzone - mówi Marek Roman. - Zwierzęta te są niegroźne, dopóki nie zostaną bezpośrednio sprowokowane. Należy podkreślić, że biegający luzem pies, który zbliży się do nich i będzie je oszczekiwał, sprowokuje atak a uciekając przed dzikami skieruje się do swego pana licząc, że ten udzieli mu wsparcia.
- To, co powinniśmy zrobić wszyscy, to odpowiednio zabezpieczyć śmietniki, nie wyrzucać odpadków poza miejsca do tego przeznaczone i przede wszystkim nie dokarmiać dzików - mówi radna Magdalena Roguska.
- Przede wszystkim trzeba uświadomić sobie, że dziki to zwierzęta spokojne i unikające ludzi - wyjaśnia jeden z łowczych. - Niestety, większość ludzi odczuwa nieuzasadnioną niechęć do tych zwierząt i nie reaguje racjonalnie na ich widok. Uczymy się w dzieciństwie wierszyków typu "Dzik jest dziki, dzik jest zły" i bezsensownie czerpiemy z nich wiedzę o świecie.
Już niedługo mieszkańcy będą mieli możliwość zapoznania się z faktycznymi zagrożeniami ze strony dzików, tak by w przyszłości reagować już racjonalnie. Wkrótce zostanie bowiem otwarte Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej Lasów Miejskich Warszawa.
- Chciałybyśmy, aby w ramach współpracy z Centrum białołęckie placówki oświatowe i zainteresowane organizacje pozarządowe miały łatwiejszy dostęp do edukatorów, prowadzących profesjonalne zajęcia z młodzieżą - tłumaczą radne. - By tak się stało, Lasy Miejskie muszą mieć znacznie zwiększoną liczbę etatów edukacyjnych, o co zabiegamy.
A my przypominamy za specjalistami z Lasów Miejskich: w razie spotkania dzika najlepiej spokojnie się oddalić, natomiast w przypadku bezpośredniego zagrożenia można skontaktować się z pracownikiem Lasów Miejskich d/s łowiectwa pod czynnym przez całą dobę numerem telefonu 600-020-746.
DG, AS