Takie powinno być hasło reklamowe naszej dzielnicy. Białołęka ma szczególnie duży deficyt miejsc w przedszkolach publicznych i żadnego pomysłu na skuteczne poradzenie sobie z problemem. Szacuje się, że przy rozpoczynającej się właśnie nowej rekrutacji na Białołęce zabraknie około 700 miejsc dla przedszkolaków.
Problem jest oczywisty. Ludność Białołęki przyrasta w tempie do 10% rocznie. Każdego roku melduje się tutaj około 5 tys. nowych obywateli, a przedszkoli publicznych cały czas jest pięć. Problem jednak nie w tym, że miejsc w przed-szkolach brakuje w ogóle. Brakuje ich przede wszystkim właśnie w przedszkolach publicznych, które są tańsze od niepublicznych. Jak jednak dowiedzieliśmy się w wydziale oświaty i wychowania na terenie dzielnicy działa obecnie 19 przedszkoli niepublicznych i wszystkie mają się dobrze.
Oczywiście dla większości rodziców najważniejsze jest, ile będzie w tej rekrutacji miejsc w przedszkolach publicznych oraz czy ich pociecha ma szanse na zakwalifikowanie się.
Przypomnijmy więc, że komisje rekrutacyjne mają obowiązek przyjmować najpierw:
- dzieci w wieku 6 lat, objęte rocznym przygotowaniem przedszkolnym,
- dzieci matek lub ojców samotnie wychowujących,
- dzieci matek lub ojców o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełno-sprawności, bądź całkowicie niezdolnych do pracy oraz samodzielnej egzy-stencji,
- dzieci z rodzin zastępczych.
Oczywiście zasadniczy bój będzie się toczył o przyjęcie dzieci tych rodziców, którzy nie należą do grup uprzywilejowanych i których sytuacja materialna jest porówny-walna. Ile będzie w tym roku miejsc w białołęckich przedszkolach publicznych? W chwili zamykania tego wydania "Echa" nie było jeszcze pełnych informacji na ten temat. Jak zostaną potwierdzone podamy je naszym Czytelnikom. Rekrutacja potrwa około dwóch miesięcy. Zaczyna się w tym tygodniu, a ostateczne wyniki poznamy w kwietniu. Będziemy o niej na bieżąco informować.
gc